Rozdział 24

20.1K 854 5
                                    

Przez całą resztę dnia Eduard uczył mnie jazdy na swoim motocyklu. Szło mi dosyć opornie, a raz nawet się wywróciłam, ale brunet na szczęście się na mnie nie złościł. Za każdym razem, gdy zasiadałam za sterami tej wspaniałej maszyny, bałam się, że coś zepsuję.

- A co jeśli w końcu go porysuję? - spytałam z przestrachem, gdy po raz kolejny motocykl się przechylił i z impetem upadł na ziemię. Eduard zabrał mnie w jakieś odludne miejsce, gdzie ciszę przerywały jedynie moje przerażone okrzyki i ryk silnika.

- To go polakieruję - mruknął Ed, wywracając oczami. - Nie przejmuj się tym, skup się na jeździe - polecił.

- Łatwo Ci mówić - burknęłam, zasiadając na motocykl, który Eduard pomógł mi podnieść. - Podejrzewam, że ten motocykl kosztował więcej niż niejedno mieszkanie - dodałam.

- Nie jedno, tylko dwa mieszkania - powiedział Ed, na co szeroko otworzyłam oczy ze zdumienia. Chłopak widząc moją reakcję tylko się zaśmiał. - Żartowałem panikaro - stwierdził, a ja nachmurzyłam się na jego słowa.

- Jestem Ci naprawdę wdzięczna za to, że próbujesz mnie czegoś nauczyć - wyznałam - ale nie sądzę, że to ma sens. Ja po prostu zostałam stworzona do tego, aby być pasażerem - stwierdziłam.

- Skoro tak twierdzisz, to może na dzisiaj dam Ci spokój - powiedział łaskawie Eduard. - Jeśli chcesz, możemy pojechać nad jezioro i po prostu tam posiedzieć - zaproponował.

- Nad to jezioro co kiedyś? - domyśliłam się.

- Tak.

***

Siedzieliśmy nad jeziorem Ronkonkoma i wpatrywaliśmy się w wodę, opierając się o siebie plecami. Przez dłuższy czas po prostu milczeliśmy, ale w pewnym momencie nadeszła pora na to, aby poruszyć pewne tematy.

- Tak właściwie - zaczęłam niepewnie – dlaczego zachowałeś koszulkę Daana, zamiast po prostu ją wyrzucić? - spytałam.

- Tą z The Cure? - domyślił się Ed. - Sam nie wiem - westchnął. - Może równocześnie chciałem zatrzymać przy sobie cząstkę Ciebie i cząstkę niego. Mama oddała potrzebującym dosłownie wszystkie rzeczy, które kiedykolwiek Daan miał w swojej dłoni - wyznał. - Po tym wszystkim co przez niego przeszliśmy nie chciała już więcej o nim słyszeć. A po pogrzebie spaliła wszystkie zdjęcia Daana jakie znalazła, chociaż nie było ich zbyt wiele – mruknął. - Mimo iż mój brat nie był idealny, to jednak chciałem chociaż na chwilę zatrzymać coś, co kiedyś do niego należało - powiedział, a nad jeziorem nagle zapadła cisza. Było już późno, a jedyne dźwięki jakie nam towarzyszyły należały do owadów i ptaków latających w pobliżu.

- Czasami Daan był miłym i normalnym chłopakiem - powiedziałam ni stąd, ni zowąd. - Słuchał The Cure i cieszył się jak dziecko kiedy kupował tamtą koszulkę - dodałam, przypominając sobie tamten dzień. Pojechaliśmy wtedy paczką przyjaciół na koncert ulubionego zespołu mojego chłopaka, a na stoiskach nieopodal sceny sprzedawano ubrania i akcesoria z logiem kapeli. Daan bardzo długo stał w kolejce, ale w końcu udało mu się kupić tę koszulkę. Przez cały koncert chłopak miał ją na sobie, a pod koniec dnia strasznie śmierdziała potem i nadawała się już tylko do prania.

- Chyba musiał Cię jednak trochę lubić, skoro Ci ją dał - zauważył Eduard. Niestety nie mogłam przyznać mu racji, bo wiedziałam, że gest Daana oznaczał coś całkiem innego. Kiedyś myślałam, że mój były chłopak podarował mi swoją ulubioną koszulkę, bo chociaż trochę mnie kochał. Jednakże odkąd znałam całą prawdę o nim byłam pewna, że ten gest miał symbolizować dominację. Daan za wszelką cenę chciał oznaczyć swój teren. Czyli mnie. - Tak naprawdę - odezwałam się po chwili milczenia – Daan chciał wzbudzić w Tobie złość i zazdrość - wyznałam.

- Nienawiść jest ślepa - stwierdził obojętnie Eduard. - Tak samo jak miłość - westchnął.

***

Było już wpół do jedenastej, więc Eduard odwiózł mnie do domu Stephanie i odprowadził mnie pod same drzwi. Był to dla mnie chyba najbardziej niezręczny moment z całego dnia. Oboje staliśmy sztywno i wpatrywaliśmy się w siebie, czekając na jakikolwiek ruch ze strony drugiej osoby. Po chwili Ed popchnął mnie na drzwi tak gwałtownie, że aż jęknęłam z zaskoczenia. Chłopak nie zważając na nic wpił się w moje usta i umieścił swoje dłonie na drzwiach, po obu stronach mojej głowy. W duszy modliłam się o to, aby rodzice Stephanie niczego nie usłyszeli i nie wyszli na dwór, aby sprawdzić co to za hałasy. Równocześnie uświadomiłam sobie, że z utęsknieniem czekałam na kolejny pocałunek z Eduardem. Tym razem chłopak całował mnie zachłannie i namiętnie, bez krztyny opamiętania. Nasze języki po raz kolejny toczyły ze sobą zawziętą walkę o dominację, ale Eduard ponownie górował nade mną. Po kilku minutach brunet odsunął się ode mnie i obsypał moją szyję kilkoma czułymi pocałunkami. Westchnęłam z przyjemności, przymykając oczy i rozkoszując się dotykiem warg chłopaka. Ostatnie muśnięcie poczułam na czole, a po chwili z oddali usłyszałam szept.

- Śnij o mnie. - Otworzyłam oczy i ujrzałam Eduarda, który ubierał kask i zasiadał na motocyklu. Chłopak ostatni raz obrócił głowę w moim kierunku, a potem odjechał, zostawiając mnie przed domem Annie w kompletnym osłupieniu.

Śnij o mnie.

Tym razem w mojej głowie zagnieździł się głos Eda. Uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam do domu swojej przyjaciółki. Z pewnością chciałam śnić o Eduardzie. 

Naznaczone DuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz