Rozdział 1

212 4 0
                                    

Dzień 190, około godziny 21:00
Drogi Pamiętniku!
Jejku, dawno tak nie pisałam. Pamiętam, jak w wieku 9 lat dostałam swój pierwszy pamiętnik. Od babci, na Ziemi, w moim domu. Chociaż, to już można nazwać moim domem. Tak naprawdę, sama nie wiem po co to piszę, ale mam ochotę się wyżyć.
Znalazłam ten pamiętnik podczas mojej dzisiejszej "misji". Dostałam polecenie od Miiko, abym odebrała list od Schwarza, czyli chowańca Chrome. Wilczek jest aktualnie ma misji badawczej na Ziemi Jaspisu. Nie  chcieli mi przekazywać szczegółów, Ykhar po prostu wcisnęła mi zawijątko, które miałam dać Schwarzowi. Razem z  Miiko kazały mi obiecać, że nie będę dociekała, czego dotyczy ta sprawa, ani co niosę w tym zawiniątku.
Czekałam na plaży z dobrą godzinę, aż postanowiłam się porozglądać. Z nudów zaczęłam już lepić zamki z piasku, gdy w pewnym momencie, kopiąc fosę, natrafiłam na przeszkodę w piasku. Wykopałam wtedy ten pamiętnik, trochę pożółkły, wyglądał, jakby wiele przeżył. Jednak w środku był pusty. Nie wiem czemu, ale... wydawał mi się starsznie znajomy.

Odłożyłam ołówek na biurko przed sobą. Od paru dni nie robiłam nic innego, tylko przesiadywałam w bilbiotece. Tu miałam ciszę i spokój, mogłam więc przyjrzeć się mojemu znalezisku. Książka miała czarną, skórzaną oprawę, lekko poszarpaną. Na okładce widniało wybite "Dairy". Postanowiłam zrobić z tego więc użytek.

Spędziłam w Eldaryi już pół roku, ale nadal czułam... niepewność? Chyba tak to można nazwać. Czułam, że tutaj nie pasuję, że tak naprawdę nie jestem nawet w jednej dziesiątej faelien czy innym stworzeniem.

Czułam także, że nikt tak naprawdę mnie nie rozumie. Może dlatego poczułam, że pamiętnik mi pomoże, że warto coś w nim napisać. Niby zawsze mogłam porozmawiać z Ykhar czy Alajei, nawet czasami Miiko pozwalała mi się wygadać. Jednak one tkwią w Eldaryi od zawsze, one tutaj pasują, a ja? Ja tu trafiłam przypadkiem.

- Anastasia? - Z rozmyślań wyrwał mnie głos Kero, który niepewnie wychylał się zza drzwi wejściowych od bilbioteki. - Nie chcę Cię wyganiać, ale będę musiał zamykać niedługo bibliotekę.
- Która to już godzina? - zapytałam, wzrokiem próbując rozszyfrować godzinę z wielkiego stojącego zegara.  Składał się on chyba z piętnastu tarcz, z której każda oznaczała co innego. Długo mi jeszcze zajmie, zanim nauczę się odczytywać stąd chociażby godzinę.
- Dochodzi dziesiąta w nocy, powinnaś już kłaść się spać - powiedział i uśmiechnął się ciepło.
- Dobrze, i tak już prawie zasypiałam. - Odwzajemniłam uśmiech i złapałam za pamiętnik. Kero dzwinie się na niego popatrzył, więc podniosłam jedną brew z zamiarem zadania pytania. On po chwili jednak pokręcił głową, po czym pożegnał się ze mną i zamknął potężne drewniane drzwi.

Mój pokój znajdował się na samym końcu korytarza z sypialniami. Zdążyłam już ozdobić trochę drzwi. Namalowałam na nich wiele kwiatów, które hodowałam w ogrodzie przy moim ziemskim domu. Wyjęłam klucze z kieszeni i szybkim ruchem otworzyłam drzwi. Przez piękny witraż w ścianie wpadało księżycowe światło. Jednak pokój w większości pochłaniała ciemność. Po omacku trafiłam na zamek w drzwiach i je zamknęłam.

- Nie powiem, Ziemianie piszą dość dziecinne książki. - Prawie pisnęłam, słysząc za sobą głos. Powoli obróciłam się, mimo że wiedziałam kto ZNOWU włamał mi się do pokoju.
- Oddasz mi kiedyś moje klucze? - zapytałam drżącym głosem, zapalając światło. Nevra leżał na moim łóżku trzymając w ręku "Czerwonego Kapturka".
- Czy w waszym świecie takie normalne wilki są w stanie pożreć jakąś staruszkę? Na pewno nie mylicie ich z wargami?
- Nevra, czytasz bajkę dla dzieci. Poza tym nigdy nie spotkałam się z tymi Twoimi "wargami", chyba że w "Władcy Pierścienia". I nie ignoruj moich słów, oddaj mi moje klucze!
- To nie są TWOJE klucze, tylko klucze do TWOJEGO pokoju, a ich właścicielem jestem ja. - Wampir wyszczerzył zęby i zakręcił kluczami na palcu. Przewróciłam oczami. - Poza tym ja tkwiłem w tym pomieszczeniu trzy dni i je remontowałem, bo pewnej osobie nie pasowały tutejsze warunki.
- Nie miałam nawet materaca! Gdzie niby miałam spać? - Skrzyżowałam ręcę na piersiach, wciąż trzymając pamiętnik w dłoni. Ozdobna lampa na suficie delikatnie zamrugała. Elektryczność jest tu na bardzo słabym poziomie.
- Mogłaś spać u mnie. Znalazłoby się dla Ciebie miejsce. - Nevra roześmiał się, po czym spojrzał na mnie.
- Podziękuję - odparłam i poszłam do komody stojącej naprzeciwko łóżka. Po chwili poczułam silny uścisk na moim nadgarstku. Popatrzyłam się na chłopaka, którego wzrok utkwiony był w książce. Spróbowałam wyrwać rękę, jednak on ani na trochę nie poluźnił chwytu.
- Skąd to masz? - spytał pospiesznie i złapał za pamiętnik z zamiarem zabrania mi go. Nie puściłam.
- Znalazłam to dzisiaj rano i od teraz służy mi za pamiętnik, nie mogę Ci go pokazać. - Chciałam zabrać książkę, jednak on nie odpuszczał i na siłę chciał mi go odebrać. - Nie możesz go czytać!
- Daj mi to - warknął, a ja zdziwiona pociągnęłam najmocniej jak umiałam.

W tamtej chwili pokój wypełnił jasny poblask ognia. Pamiętnik na moich rękach stanął w płomieniach, na co na początku zareagowałam piskiem. Gdy jednak zobaczyłam, że ogień mnie nie parzy, z wielkimi oczami spojrzałam na moje złączone dłonie, które również... płonęły. Książka zamieniła się w popiół, który po chwili ropadł się w drobny piach. Nie zostało po niej żadnego śladu, a ogień zniknął tak szybko, jak się pojawił.

Obejrzałam przestraszona moje dłonie, jednak nie widać było na nich nawet najmniejszego poparzenia. Natknęłam się na wzrok Nevry, który był chyba nie mniej przerażony niż ja. Po chwili jednak wstał i bez słowa podszedł do drzwi.

- N-Nevra... - zaczęłam niepewnie. - C-co to było?

Ręka chłopaka spoczywała na klamce, a on nawet się nie odwrócił. Wlepiłam wzrok w jego plecy. On nagle się obrócił i objął mnie. Zesztywniałam, lecz po chwili zamknęłam oczy i przycisnęłam głowę do jego klatki. Staliśmy tak chwilę, dopóki on nie odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju, cicho zamykając drzwi. Oparłam się o nie plecami i powoli zjechałam w dół. Oparłam głowę na kolanach i siedziałam tak dobrą chwilę.

Leniwie otworzyłam jedno oko, gdy usłyszałam głośne walenie w drzwi. Nie mogłam spać i położyłam się dopiero, kiedy niebo zaczęło jaśnieć. W tempie ślimaka podeszłam do drzwi i niechętnie je otworzyłam. Ujrzałam Jamona stojącego z rękami skrzyżowanymi na jego wielkiej, umięśnionej piersi.

- Ty pójść ze mną - odezwał sie po chwili. Podniosłam brew do góry, nie wiedząc o co chodzi.
- A-ale dokąd? Dlaczego tak wcześnie... - Ogr przerwał mi machnięciem ręki.
- Ty zjeść w nocy większość miodu. Tak powiedzieć Ezarel. Ty pójść ze mną.
- Całą noc spędziłam w pokoju! Pokaż mi tylko tego elfa, jak go znajdę to...
- Ty mieć 5 minut na ubranie się. Ja tu czekać. - Zakończył i obrócił się plecami do mnie, zasłaniając mi całe przejście. Westchnęłam.

Stałam przy zlewie w kuchni, myjąc stos brudnych naczyń po śniadaniu. Jak dorwę tego długouchego debila, to mu połamię kark, obiecuję... Fan słodkości JAK ZAWSZE dorwał sie do zapasów miodu i JAK ZAWSZE musiał to na kogoś zwalić. Tym razem byłam to ja. Nie miałam tu nic do gadania. Jamon obiecał nie mówić nic Miiko, jeśli zgodzę się myć naczynia i pomagać w kuchni przez tydzień. A Miiko na pewno by tylko wzruszyła ramionami i zakazała mi misji, gadając, jakie jedzenie jest ograniczone w Eldaryi, jak to nie powinnam zjadać nieswojego przydziału... A Ezarel stałby z tyłu zadowolony sam z siebie, triumfując po cichu. Prychnęłam, gdy wyobraziłam sobie jego ucieszoną, ubrudzoną miodem twarz.

- Ktoś tu odrabia swoje grzechy, jak przykro... - Usłyszałam za sobą ten denerwujący głos. Postanowiłam to zignorować. - No nie obrażaj się na mnie, księżniczko.
- Zamknij się Ezarel, jak zawsze nie umiesz przyznać się do swojej winy! - warknęłam nie obracając się. Poczułam jego oddech na swoim karku, na co natychmiast się obróciłam.
Dzieliły nas centymetry, a ja nigdy jak teraz nie byłam na niego wkurzona. Chłopak wyciągnął rękę i zagarnął za moje ucho pasmo włosów, które wypadły mi z czarnego warkocza.
- Lubię, gdy się denerwujesz - powiedział i przejechał palcem po moim policzku, na co delikatnie zadrżałam. Spróbowałam się odsunąć.
- Naruszasz moją przestrzeń osobistą - rzekłam, spuszczając wzrok na moje buty.

Widziałam jeszcze jego uśmiech, gdy zobaczył, że się czerwienię. Po chwili się odsunął i wyszedł z kuchni. Zza rogu wyglądnął kucharz i kazał mi wracać do pracy. Kiwnęłam lekko głową i wróciłam do zadania. Wykręcę kiedyś uszy temu śmieszkowi. Tylko dajcie mi okazję.


Lost HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz