Rozdział 34.

1.4K 77 5
                                    

Czternasty luty, piątek.

Obudziłam się z uśmiechem na ustach. Wreszcie mogłam powiedzieć, że miałam to co chciałam. Miałam rodzinę - ojca, matkę i brata. Nie do końca dogadywaliśmy się, ale zawsze było coś. Miałam też Luke'a - cudownego chłopaka. Miałam też cudownych przyjaciół. Miałam przy sobie syna. Czego chcieć więcej?

Wstałam z łóżka i zeszłam na dół do kuchni. Spojrzałam na zegarek - siódma. Podeszłam do lodówki, gdzie zobaczyłam przyczepioną kartkówkę.

"Obudź Alex'a o siódmej trzydzieści. Nie spóźnijcie się do przedszkola! Ann"

Miałam pół godziny na wszystkie poranne czynności. Z szafki wyciągnęłam razowy chleb, a z drugiej masło orzechowe - to były rzeczy, które Alex uwielbiał. Zrobiłam mu trzy kanapki i położyłam na talerzyku. Nastawiłam wodę na truskawkową herbatę i ruszyłam na górę. Ubrałam się i zrobiłam szybki makijaż. Zeszłam na dół, kiedy czajnik zaczął gwizdać. Zalałam kubek gorącą wodę i wrzuciłam ekspresówkę. Dla siebie zrobiłam płatki i położyłam swoje śniadanie na przeciwko miejsca dla Alex'a. Wróciłam do góry, kierując się do pokoju Alex'a. Nie musiałam iść daleko, bo on już szedł w piżamie. Tulił do siebie misia, co mnie rozczuliło. Poszliśmy razem do kuchni, a on wdrapał się na krzesło. Zamknął oczy, a ja z rozbawieniem patrzyłam jak jego głowa spada w dół aż dotarła do blatu. Uderzyła w to, a Alex jęknął z bólu i zaczął pocierać czoło. Parsknęłam śmiechem. Alex nie był jak inne dzieci. Był mocno podobny do mnie, nie tylko z wyglądu. Najbardziej z charakteru. Nic dziwnego - wychowywali go moi przyjaciele od małego. Udźwignąłby każdą, nawet najcięższą rzecz. Nigdy nie płakał jak rozdarł kolano czy łokieć. Nie płakał z błahego powodu. Musiała być to bardzo mocna rzecz.

— Co na śniadanie? — Zapytał po chwili, a ja wskazałam na kanapki i herbatę przed nim. 

Uśmiechnął się szeroko i zaczął jeść. Wzięłam łyżkę i sama zaczęłam pałaszować swoje śniadanie.

— Jak w przedszkolu? Coś nowego? Jakieś wycieczki? — Zapytałam, patrząc na niego uważnie. Zastygł w miejscu i spojrzał na mnie ze strachem. — Co zrobiłeś?

— J-ja nic! Naprawdę nic! To... To on mnie uderzył pierwszy! A wujkowie mówili, że trzeba oddać i sobie nie pozwolić! Broniłem się! — Załkał, a ja zrobiłam duże oczy. — N-nie chcę, aby znowu mnie uderzył!

Westchnęłam i odłożyłam łyżkę. Podeszłam do niego i przytuliłam.

— Dlaczego nie mówiłeś mi tego wcześniej? Załatwiłabym to, kochanie. Który to chłopiec?

— Cameron Be...

— To jest ten chłopiec, którego ojciec mnie zaczepił? — Zapytałam, a on przytaknął. — Och! Ja sobie z tym małym gówniarzem porozmawiam! Jedz, jedz. Ja dokończę swoje, a potem pójdziesz się ubrać i pojedziemy do szkoły. Dalej, nie możemy się spóźnić, kochanie.

Zjadłam w ekspresowym tempie, modląc się, aby nie dostać czkawki. Wróciłam do góry, aby uszykować ubrania dla chłopca. Położyłam niebieską bluzkę z logiem jakiegoś zespołu i czarne rurki. Po chwili przyszedł brunet i ubrał się w naszykowane ubrania.

— Powiesz mu, nie? Ale bądź taka wredna jak dla wujka Michael'a!

Spojrzałam na niego i się zaśmiałam.

— Alex! Ubierz się do końca i zejdź na dół. Pójdę uszykować ci śniadanie i zapakuję do placka.

Brunet skończył się ubierać, a ja zeszłam na dół, do kuchni. Chwyciłam telefon i odblokowałam. Weszłam w wiadomości i westchnęłam. Ostatnia wiadomość od Luke'a była dziesięć dni temu. Pokłóciliśmy się i to dosyć mocno. Poszło o ważną rzecz. Hemmings twierdził, że to "mało ważna rzeczy" i nie powinnam się tym przejmować. Zapytałam go wprost o rozmowę, którą podsłuchałam na lotnisku. O wyjazd do Los Angeles, o to, kim była ta osoba, o koncert. Chciałam wiedzieć, bo czułam, że... Że ta mało ważna rzeczy była mocno ważna. Stwierdził, że nie powinnam interesować się sprawami, które nie dotyczą mnie bezpośrednio. Opuściłam, bo nie zamierzam bardziej się kłócić. Reszta osób, którzy byli świadkami naszej kłótni, odzywała się do mnie, ale bardzo spontanicznie i tylko wtedy, kiedy coś potrzebowali. Zazwyczaj był z nimi Luke, który patrzył się na mnie jakby chciał mnie zabić. Nic mu nie zrobiłam, ja tylko zapytałam, a on urządził aferę stulecia. Pokręciłam głową i odłożyłam urządzenie do kieszeni spodni. Zrobiłam chłopcu śniadanie i zapakowałam kanapki do pojemnika, a potem to plecaka. Położyłam jego plecak na komodzie w korytarzu. Ubrałam na siebie buty i narzuciłam bluzę. Sprawdziłam w torebce, czy miałam portfel i wyciągnęłam klucze od samochodu. Zaczęłam nimi obracać i patrzyłam się cały czas na schody. Byłam ciekawa, co on tak długo tam robił.

bad girl → luke hemmings  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz