#92

121K 4.4K 9.8K
                                    

2,5 miesiąca później


-Jasna cholera!- warknęłam wkurzona, mocując się z zapięciem kurtki. Tradycyjnie zamek wciął moje włosy i teraz próbowałam jakoś bezboleśnie je wyciągnąć. Na próżno, bo wysoki poziom frustracji osiągnęłam dziesięć minut temu, kiedy nie mogłam znaleźć swojego telefonu.

-Reed!- krzyknęła mama, wychylając się z salonu.- Spóźnisz się. Isabel nie przestaje trąbić na podjeździe.

-Przecież nie jestem głucha- warknęłam, uwalniając swoje kosmyki. Szybko odrzuciłam je do tyłu, poprawiając torbę na ramieniu.- Pa, wrócę wieczorem.

-Idziesz gdzieś?- zaciekawiła się.
-Spędzę wieczór ze znajomymi- chwyciłam klamkę,  pociągając ją. Chłodne październikowe powietrze dostało się na korytarz.- Będę koło ósmej. Zostaw mi kolację w mikrofali. 
-Okay-westchnęła.- Baw się dobrze.
Wymusiłam lekki uśmiech, po czym wyszłam. Deszcz wisiał w powietrzu, ale to nic dziwnego. Jesień trwała w najlepsze, a co za tym idzie, towarzyszył jej wiatr, plucha i zimno. Letnie, ciepłe dni zakończyły się w połowie września. Wpadłam do samochodu przyjaciółki i zapięłam pas. 

-Latte czy czarna americano?- zapytała z uśmiechem, a jej powieki mieniły się zielonym kolorem. Wciąż kombinowała z cieniami i makijażem. Raz wychodziło jej to lepiej, raz gorzej jednak coraz częściej przyłapywałam się na tym, że zazdrościłam jej perfekcyjnie pomalowanych oczu.  
-Latte- odebrałam kubek, którego zawartość od razu powędrowała wzdłuż mojego przełyku.

Swoją kawę Isabel położyła na specjalnym uchwycie, zamontowanym w jej nowym autku.

- Dzięki-dodałam.

-Drobiazg- zachichotała.

Ruszyłyśmy w stronę szkoły. Od niedawna ja sama zaczęłam starać się o prawo jazdy i za parę miesięcy to ja będę kierowcą naszej dwójki. Nie mogłam się doczekać, ponieważ nie chciałam przez większość czasu polegać na niej lub mamie.
-Co ty na to?- spojrzała na mnie.

Cholera. Znowu nie słuchałam. Czasem słyszałam co ludzie do mnie mówią, ale to słowa stawały się dla mnie niezrozumiała papką. 

-Powtórzysz?- zagryzłam wargę.
-Pytałam, czy pójdziemy po szkole na zakupy. Muszę kupić sukienkę na bal jesienny.

-Nie dzisiaj- westchnęłam.- Umówiłam się już. Może w weekend?- zaproponowałam, bo ponad wszystko nie chciałam, żeby pomyślała, że ją ignoruję.

-William DeVitto?- na jej ustach błądził nieśmiały uśmieszek, kiedy wymówiła jego imię i nazwisko. 
-To coś złego?- uniosłam brew, ponieważ miałam wrażenie, że mnie atakuje. 

Moje przeświadczenia, były absolutnie bezpodstawne. Isabel nie wiedziała o tym, co jest między mną a Archerem.

-Nie, skąd- zaprzeczyła z uśmiechem.- Dobrze, że po tym wszystkim co się stało, nie zamknął się na ludzi. 

Poprawiłam się nieznacznie na siedzeniu. Chciałam już znaleźć się w azylu, jaki tworzył jego pokój. Tylko tam, ostatnimi czasy czułam się lżejsza i wolniejsza. 

Lekcje tego dnia ciągnęły się w nieskończoność. Nawet lunch, który teoretycznie powinien szybko zlecieć dłużył się niemiłosiernie. Bawiłam się długopisem, cicho stukając o podręcznik do historii. Donośny głos profesora, zagłuszał nawet ciche śmiechy z ostatniej ławki. To miała być moja ostatnia lekcja tego dnia i już powoli nie mogłam znaleźć sobie miejsca. 

-Ej Reed- nad moim uchem, usłyszałam cichy szept Matta.- Coś się stało? Jesteś strasznie nerwowa. 

-Nudzę się- odparłam wymijająco.- Nie mogę tu wysiedzieć. 

Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz