~·Epilog·~

2.8K 170 14
                                    

Obudziłam się w ciemnej komnacie, którą tak dobrze znałam. Sypialnia nie zmieniła się ani o centymetr od mojego pojawienia się w rezydencji, która teraz była moim domem. Z pokoju obok dobiegł mnie głośny płacz dziecka.
- Ohh - fuknęłam jako troskliwa matka. Nawet w dzień nie dało się wyspać. Mały wampirek wiedział jak zamienić nam, piekielnym stworom dom w niebo.
Małe wampiry są gorsze od małych ludzi.

Omal się nie przeżegnałam. Moja dłoń uleciała w bok trącając leżącego obok Jack'a. Bez żadnego skutku. Uczyniłam ten gest ponownie, tym razem się ruszył.
- Ku... - nie dokończył. - Greys, zlituj się nad mymi tysięcznymi zwłokami - niemal zaskomlał.
Przewróciłam oczami i wstałam. Stanęłam przy otwartym oknie, głęboki wdech, moją pierś wypełniło rześkie powietrze wiosennego dnia. Następnie skierowałam się do sypialni, gdzie w kołysce leżało moje szczęście.
- Już cię zabieram z tej o-kro-pnej kołyski - zaakcentowałam wydymając usta przez co od razu skwaszona mina mojego synka zastąpiona została uśmiechem.
- Mamusia już tu jest.
Wzięłam delikatnie w swoje ramiona chłopczyka, bladego jak trup, o błyszczących szczęściem czarnych oczach. Dłuższą chwilę kołysałam małym dopóki do pokoju nie przyszedł Jack.

- Mówiłem, że mamy służbę po coś, płacę im za wykonywanie pracy, a nie słuchanie wrzasków Andy'ego - oznajmił głęboko ziewając.

- A ja mówiłam, że nie chcę żadnych obcych przy moim Andy'm - warknęłam. Może z tego wynikłaby kłótnia gdyby nie nagły dzwonek u drzwi. Miałam już podać Jack'owi dziecko kiedy on sam tempem wyścigówki zbliżył się do wejścia i je otworzył.

Do domu wparował wujek Zack! Mój niegdyś niedoszły kochanek okazał się być troskliwym sprzymierzeń i bratem Jack'a. Uwielbiał troszczyć się o bliskich i takim uczuciem pałał do Andy'ego. Od narodzin małego stawał się coraz częstszym gościem naszego domu. Zawsze przynosił ze sobą różnego rodzaju podarki, które lądowały z moich rąk w jak najdalszy zakątek domu od malucha. Podejrzewałam, że Zack sam nie wie co daje chłopcu w prezencie. Pewnego razu przyniósł w kartonie dziwną głowę z mackami, która zamieniła trzy kobiety z personelu w kamienie. Innym razem puzzle do złożenia w postaci kości, które okazały się być szczątkami poszukiwanego gatunku dinozaura.

Mężczyzna wkroczył dalej podchodząc do Jack'a i go mocno ściskając. Mój mąż na to skrzywił się znacznie ale nie protestował.
- A gdzie jest mój najwspanialszy kompan na tym okropnym świecie? - roześmiał się Zack. Puścił Jack'a i skierował wzrok na schody gdzie schodziłam razem z Andy'em na rękach. Zack szybko skierował się do nas, niemal wyszarpał mi dziecko z rąk, a mnie mocno uścisnął omal nie strącając ze schodów. Wepchał mi w dłonie pakunki dla małego, które od razu dałam służącym, nawet nie otwierając i zaniosły je daleko, daleko. Zabolało mnie, że mały się nie sprzeciwił zabraniu się ode mnie! W tym momencie chciałam by zaczął płakać ale mój skarbek jedynie z ciekawością patrzył co wujek wyczynia. Zack robił głupkowate miny do dziecka bardziej się z tego ciesząc niż ono same.
- Bo ci tak zostanie - roześmiałam się na co mężczyzna nie został mi dłużny wypominając niezrzucone kilogramy po ciąży.
- Ważne, że jest wciąż znakomita w tym czym powinna i nie chodzi o kuchnie - wtrącił się Jack z szelmowskim uśmiechem przez co na mojej twarzy wystąpiły rumieńce.

- Tego nie wiem - odparł Zack równie się uśmiechając.

- Nie będziesz miał okazji się dowiedzieć - odpowiedziałam.

Zack kilka godzin świrował z małym, a my - jego rodzice jedynie mogliśmy przyglądać się tym scenom tragedii. Później pożegnaliśmy się i wyszedł.

~°~

Następnego dnia odwiedził nas wujek Oliver! Tyle dobrego, że przed każdą wizytą (a były one rzadkie) nawiedzał mnie w koszmarach by mnie o tym poinformować. Mężczyzna dużo podróżował od zajścia z Victorem i wiedzieliśmy, że te podróże to taki sposób na uporanie się z światem wampirów. Nie mieliśmy mu tego za złe, był przyjacielem rodziny zawsze mile widzianym.

- Kolej na Azje - uśmiechnął się niemrawo.

- Często pisz i wysyłaj kartki, a gdyby działo się coś złego to nawiedzaj mnie przez koszmary - powiedziałam by ukazać jakąkolwiek reakcje z naszej strony na jego wyjazd. Oczywiście, że ani mi ani Jack'owi się to nie podobało. Zniknąłby na kolejne kilkanaście miesięcy. Nie mieliśmy jednak nic do gadania. Jeśli ten tryb życia mu odpowiadał, mogliśmy tylko stać z założonymi rękami i patrzeć.
Po kilku herbatkach oznajmił, że już się zbiera. Uszanowaliśmy to, długo się żegnaliśmy. Mi jak zwykle łezka z oka poleciała.

Mięczak - skarciłam się w duszy.

~°~

Kate i Mat wzięli ślub. Miałam okazje zostać druhną na ich ślubie. Nie był on tak zjawiskowy jak mój i Jack'a ale nie wchodźmy w szczegóły. Utrzymywałam z nimi kontakt, dość słaby ale po tym wszystkim taki nam odpowiadał.
Henry przeżył okropną kłótnie, o wszystko co się działo może słusznie zrzucił winę na mnie i wyjechał bez słowa do Ameryki.

Mama wraz z Michael'em wyjechali na Florydę. Nie mogłam się nadziwić jak te kilka miesięcy oddaliło mnie od bliskich. Nie utrzymywałam z nimi kontaktu. Żal mi było Jack'a, bo wampir miał pewne przywiązanie do staruszka.

Po tym wszystkim mną przyświecała jedna idea - wychować Andy'ego w pełnej rodzinie bez kłamstw.

_________________________________

  

Ogromny uścisk dłoni za dotarcie do mety, tak to już koniec. Druga część opowiadania na moim profilu.

Pozdrawiam!

Wcielona- Wampiry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz