2

8.8K 658 566
                                    

Levi P.O.V

Szedłem spokojnie chodnikiem, był piękny dzień. Ludzie mijali mnie z uśmiechem na twarzy a ja odpowiadałem im tym samym. W pewnym momencie niebo zrobiło się szare, kolory wokół mnie wyblakły a ludzie magicznie zniknęli.... Zostałem sam. W oddali usłyszałem krzyki a zaraz potem zobaczyłem dym, czarny jak smoła dym. Przestraszony odwróciłem się z zamiarem ucieczki, lecz zamiast tego uderzyłem w kogoś. Upadłem na ziemię i spojrzałem w górę, krzyknąłem ze strachu. Przede mną stał mój przyjaciel. Miał oberwaną żuchwę, wielką dziurę w brzuchu a jego głowa była przedzielona na dwie części. Złapał mnie za koszulkę i poderwał do góry... Czułem jego ohydny oddech.

- To, twoja wina.

Ziewnąłem siedząc na przystanku. Dziś koszmar obudził mnie przed trzecią w nocy, od tamtej pory nie mogłem usnąć. Nawet bałem się wejść do łazienki!

Znów ziewnąłem i przetarłem dłonią zmęczone oczy. Kiedy je otworzyłem ujrzałem parę zielonych oczu. O nie.

- Hej Levi. - Eren uśmiechnął się do mnie, a ja dopiero teraz zauważyłem, że ma kolczyk w wędzidełku. - Źle wyglądasz, nie wyspałeś się?

- Mówiłem, żebyś się do mnie nie zbliżał. - warknąłem wstając z ławki.

Minąłem chłopaka i odszedłem. Po kilku minutach przyjechał mój autobus. Wszedłem do niego, powtórzyłem czynność z wczoraj i zająłem wolne miejsce. Jaeger usiadł po drugiej stronie, co chwila zerkając na mnie. To zaczynało mnie wkurwiać.

- O co ci chodzi? Mam coś na twarzy, że się tak na mnie gapisz? - syknąłem w jego stronę.

- N-nie ale...

- Ale co?

- Chciałem przeprosić. - skulił się a ja poczułem się głupio. Nawrzeszczałem na niego praktycznie bez powodu - Przeprosić za moje wczorajsze zachowanie... Ja wiem, że nie powinienem tak o sobie mówić ale... - urwał, zastanawiając się co dalej powiedzieć - Polubiłem cię.

- Weź się odwal, nie gust...

- Nie w takim sensie! Ja... Ja chce abyś mnie tolerował, nie odtrącał... Albo chociaż udawał, że mnie lubisz. Proszę! - krzyknął błagalnym głosem.

Patrzyłem na niego pytającym spojrzeniem, jakim cudem on mnie polubił? Przecież, wczoraj byłem dla niego nie miły. Powinien się obrazić i więcej się do mnie nie odzywać. A on? Mówi mi, że mnie lubi. Jest naprawdę dziwny.

Przez całą drogę do szkoły się do niego nie odzywałem. Kiedy wyszliśmy z autobusu, był trochę... Przybity? Nie znam się na uczuciach. Podbiegłem do niego, naciągnąłem rękaw swetra i złapałem za ramię. Zatrzymał się i odwrócił w moją stronę.

- Niech ci będzie, ale masz zakaz dotykania mnie. - warknąłem.

- A-ale... Dlaczego?

- Bo jesteś obrzydliwym homosiem. - odparłem, zabierając rękę.

Brunet skinął głową i delikatnie  się do mnie uśmiechnął. Nie odwzajemniłem tego tylko ruszyłem w stronę wejścia do szkoły. Coś tak czuję, że to będzie ciężki dzień.

*

Odstawiłem szklankę z wodą i spuściłem głowę. Przede mną na blacie stał talerz z kanapkami które wcześniej zrobiłem. Nie mogłem przełknąć ani jednego kawałka. Byłem cholernie głodny jednak nie mogłem nic zjeść, nie przechodziło mi to przez gardło. Tak bardzo... Byłem głodny... Tak bardzo... Pragnąłem jedzenia. Zacząłem cicho szlochać, byłem bezradny. Dlaczego nie mogę być taki, jak inni? Dlaczego nie umiem się publicznie uśmiechać? Dlaczego, nie potrafię być miły dla innych? Dlaczego... Potrafię tylko ranić i odtrącać od siebie tych, którzy chcą być blisko mnie? Może dlatego, że strasznie boję się stracić kolejną, ważną mi osobę. Osobę, która polubię. Osobę... Którą pokocham.

Podniosłem głowę i spojrzałem przez okno. Widziałem uśmiechnięte dzieci które wracały ze szkoły i... Erena? Szatyn wyszedł z domu na przeciwko razem z psem i ruszył z nim w stronę lasu za domem. On też był szczęśliwy.

Wytarłem łzy i odsunąłem od siebie talerz. Wziąłem szklankę z wodą i udałem się w stronę pokoju. Otworzyłem ramieniem przymknięte drzwi i od razu skrzywiłem się na widok panującego tu bałaganu. Odstawiłem szklankę na biurko i zabrałem się do pracy. Jak się spręże to może skończę przed szesnastą.

Give me your love [Ereri]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz