Nieprzyjemne miejsca

1.6K 163 187
                                    

Rozdział dziewiętnasty

Nieprzyjemne miejsca


Harry był obolały. Jego kości wydawały się być bardzo kruche, a głowa pulsowała w rytm uderzeń serca. Jasne światło poranka było agonią dla jego wrażliwych oczu. Zmusił się jednak do uśmiechu i usztywnił kolana, by wytrzymać stanie i machanie do szczęśliwej rodziny, która odjeżdżała bez niego na pastwisko.

Miał szczęście, że nie zmusili go do wyjazdu. Mięśnie wzdłuż szczęki zaczęły go swędzieć. Otworzył usta i rozciągnął bolący staw. Chciał się na nich wściec. Chciał krzyczeć. Zamknął jednak usta, gdy Ginny ponownie objechała podjazd, wołając do niego, machając ręką i uśmiechając się.

Ze wszystkich sposobów, w jakie powrót do domu Blacków mógłby przebiegać, ten – ten – nie był sposobem, w jaki sobie to wyobrażał. Wyobrażał sobie spokojny czas przed szkołą, gdy mógłby usiąść sobie i naprawdę poznać Syriusza. Wyobrażał sobie opowieści o jego rodzicach – więcej o matce, jak miał nadzieję – i mnóstwo słodyczy, gier i tym podobnych.

Nie spodziewał się uzdrowiciela, który będzie krytykował każdy jego ruch. Nie spodziewał się, że jego ojciec chrzestny będzie przytakiwał mężczyźnie. Nie spodziewał się, że będzie karcony za mówienie prawdy. Nie spodziewał się, że będą mówić mu jedną rzecz, a gdy już ją zrobi, będą podawać kolejną i kolejną, i kolejną.

To tak, jakby nic, co zrobię, nie było wystarczające, odezwał się zgorzkniały głos w jego głowie. Przełknął napływającą do ust ślinę. Czuł się kiepsko przez cały poranek. Ale gdy pierwszy raz doprowadził się do wymiotów, powiedziano mu, by przestał próbować zwrócić na siebie uwagę. W końcu, Harry, zdradziecki głos zabrzmiał jak jego ojciec chrzestny, nie jesteś chory. Przestań więc wywoływać chorobę. To nie przyniesie ci nic dobrego.

Pokręcił gwałtownie głową. Nawet by o tym nie pomyślał. Nie mógłby. Oni go kochali. Musieli go kochać, prawda? Syriusz wierzył, że to wszystko było dla jego dobra. Syriusz działał pod presją rodzinnego uzdrowiciela. Syriusz próbował go uratować, prawda? Fondorn chciał umieścić go na oddziale psychiatrycznym w Św. Mungo. Syriusz ocalił go przed tym losem.

Wierz w to dalej, odezwał się łagodniejszy głos, który brzmiał jak Draco, jeśli dzięki temu czujesz się lepiej, głupi Gryfonie. Serce Harry'ego zaczynało boleć, gdy tylko pomyślał o blondynie. Temat Malfoyów był kategorycznie zabroniony w domu Blacków. Gdy Harry pierwszy raz o nich wspomniał, Syriusz eksplodował, wrzeszcząc o całej rodzinie przez ponad godzinę. To było doświadczenie, którego Harry nie chciał ponownie przeżyć.

Cień przemknął przez jego twarz, przywracając jego uśmiech na miejsce. Harry zamrugał, widząc Remusa, który trzymał w rękach tacę z gorącymi napojami.

- Jest trochę zimno, prawda? – Wilkołak usiadł obok Harry'ego na stosie bel siana i podał mu kubek gorącej czekolady. – Nie wiem, skąd się wziął ten wiatr. Kilka tygodni temu było spokojnie.

Harry prawie wsadził nos w gęstą, słodką ciecz i próbował nie być zgorzkniały. Kilka tygodni temu nadal przebywał w domu swej ciotki, pracując na podwórzu, w garażu, w kuchni… Kilka tygodni temu krwawił z oczu, czekając, aż ojciec chrzestny uwolni go od Dursleyów. Kilka tygodni temu… Zamknął oczy, czując przypływ bólu w kościach. Gorąca czekolada smakowała jak szlam.

- Jak się czujesz, Harry? Jestem zaskoczony, że nie poszedłeś z Ginny i Syriuszem.

Harry znieruchomiał, słysząc to pytanie. Zaczynał bać się tego typu pytań. Nigdy nie odpowiadał na nie właściwie. Gdy mówił, że przez cały czas czuje się dobrze, nazywali go kłamcą. Gdy mówił im prawdę, mówili, że znów „wpada” w zły tok myślenia. Prawdę mówiąc, zaczynał być cholernie zmęczony tymi pytaniami.

Wiara [DRARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz