Rozdział 18

2.1K 133 24
                                    

-Jakie plany na dziś?- spytałam

-Ty leżysz a ja pilnuje byś się nie przemęczała.- oznajmił

-Ale ja mam projekt do skończenia- Jęknęłam niezadowolona

-Przeżyję bez ręki, teraz ważniejsze jest twoje zdrowie- sprzeciwił się

-Bruce powiedział że mogę pracować tylko mam nie zostawać w pracowni po nocach- powiedziałam jako kontrargument a on pokiwał głową na boki

-Dobra, ale jeśli znów zemdlejesz to leżysz w łóżku aż do czasu jak Doktor Banner nie wróci- oznajmił surowym tonem.

-Zgoda- uśmiechnęłam się biorąc kęsa do buzi.

-Jak z dzieckiem- westchnął

-Oj tam mogło być gorzej- zaśmiałam się

-Mogłaś umrzeć?- spytał sarkastycznie

-Też- odpowiedziałam

-Dobra jedz do końca i idziemy do twojej pracowni- powiedział i pogrążył się w myślach.
Zjadłam do końca i Wypiłam herbate, usłyszałam otwieranie Bifrostu. Heimdall wpuścił Bruca do Asgardu. Miło.
Szturchnęłam Bucka który momentalnie złapał mnie mocno za nadgarstek. Będę mieć siniaka i to dużego. Syknęłam z bólu a on puścił moją rękę przestraszony.

-P-Przepraszam. Nie chciałem, na prawdę nie chciałem.-Zaczął przepraszać, słyszałam poczucie winy w jego głosie

-Spokojnie, wszystkie kości są na swoim miejscu, będzie tylko siniak- powiedziałam rozmasowując obolałe miejsce

-Mogłem zrobić ci krzywdę a miałem pilnować by ci się ona nie stała- powiedział wstając z krzesła i odsuwając się ode mnie.

-Buck, nic mi nie jest. To tylko siniak nie złamanie, nie wybicie, siniak. Nic mi nie będzie, przecież od siniaka jeszcze nikt nie umarł- oznajmiłam uspokajając go. Wstałam z łóżka odkładając tace na bok.

-Pomyślałaś co by się stało jakbym się nie opamiętał?- spytał

-Pewnie użyła bym mocy byś mnie puścił, nic wielkiego- odpowiedziałam

-Nic wielkiego? Nic wielkiego!? Ana jak używasz mocy to mndejesz. Nie chce być powodem twojego cierpienia- oznajmił odsuwając się. Nic sobie z tego nie robiąc podeszłam do niego i go przytuliłam, opierał się na początku jednak chwilę potem również mnie przytulił a ja poczułam że coś mi się w żołądku przewraca, ale nie z powodu strachu czy czegoś. To uczucie było bardzo miłe, niczym przy Stevie podczas naszych pierwszych dni związku...

Nie Ana, nie zauroczysz się w nim. To tylko przyjaciel który potrzebuje czyjejś obecności a ty jesteś w pobliżu.

-Lepiej?- spytałam przerywając ciszę, poczułam że kiwa głową.- Buck, nie ważne co się stanie pamiętaj że możesz przyjść do mnie, nie ważne która godzina pora roku czy pora dnia. Zawszę cię wesprę i pamiętaj że mnie nigdy nie przestraszysz ani nie zranisz, jesteś moim przyjacielem a przyjaciół się nie zostawia.- powiedziałam zaczynając miziać go lekko po włosach. Usłyszałam że coś mruknął ale nie zrozumiałam co. Odsunęłam go lekko od siebie by móc go zrozumieć.- Co mówiłeś?- spytałam

-Nie ważne- odpowiedział spuszczając wzrok.

-Keyy... Chodźmy już do mojego pokoju bo muszę się przebrać i umyć bo śmierdzę- zaśmiałam się próbując rozładować napięcie co chyba mi się udało bo lekko się uśmiechnął. Chciałam odejść ale James dalej trzymał mnie jedną ręką w pasie, zarumieniłam się lekko i od razu zganiłam się w myślach za moje zachowanie, Nova to tylko przyjaciel, PRZYJACIEL.-Ummm... Buck... już możesz mnie puścić- powiedziałam zakłopotana, on jakby obudził się i puścił mnie odsuwając się o krok.

Soldier/ Bucky Barnes FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz