2. Boungiorno, Lucyfer

Zacznij od początku
                                    

Lucyferze, jedyne co Ci mogę jeszcze powiedzieć na temat Teodona to to, że naprawdę żałuje i gdyby mógł cofnąć czas, na pewno postąpiłby inaczej jak wielu z nas. Każdy chciałby choć raz wrócić do przeszłości i zmienić co nieco, by było lepiej, ale tak się nie da, dlatego zostało stworzone przez ludzi coś takiego jak: "przebaczenie". To zamiennik cofnięcia swoich złych czynów. Jeśli przebaczysz, ale tak szczerze, to nastanie spokój i ulga, a Ty i Twój czyn staną się mniej poważnymi, aż wreszcie zapomnisz, bo przecież, to zostało przebaczone i nie warto do tego wracać. Chciałabym, byś Ty też mu przebaczył, kiedy On przebaczy Tobie Twoje występki.

Możesz mi nie wierzyć, ale ja nadal kocham swojego brata i wybaczyłam mu grzechy, które popełnił. Wiesz, dlaczego? Żeby przynieść ulgę swoim cierpieniom, i choć trochę jemu ulżyć. Gdybym mu nie wybaczyła, nadal męczyłabym się z fatalną przeszłością, ale wybaczając mu okropne zbrodnie, ulżyło mi na własnej duszy, a każda wzmianka o bracie nie bolała tak bardzo jak wcześniej.

Wybaczyłam też Bogu. Bo daje mi siłę każdego dnia, mimo że Go nie widzę i nie słyszę, ale dzięki wierze w Niego potrafię lepiej żyć i cieszyć się tym, co nam dał. Wybaczyłam Mu nie uratowanie babci i dziadka, wybaczyłam Mu to życie, które na mnie zesłał, ale potem stwierdziłam, że On też musi mi wybaczyć to, co zrobiłam, bo przecież w Niego nie wierzyłam. Błagałam o pomoc, ale kogo błagałam, skoro w głębi siebie nie wierzyłam, że Bóg mi pomoże?

Wybaczył mi, a ja Jemu, i teraz mamy czyste konto, a wiesz jaką ulgę odczuwa moja dusza? Niesamowitą. Dlatego pragnę, byś Ty wybaczył mi to, co zrobię, a zrobię coś... czego nikt się nie spodziewa. Przeczytasz to pewnie, kiedy mnie już nie będzie, więc w sumie wiesz, co zrobiłam, ale nie żałuję swojej decyzji. Gdybym mogła podjąć jeszcze raz: podjęłabym taką samą. Bo chcę podzielić się z kimś życiem. Zaakceptowałam wszystko. Pogodziłam się z tymi, z którymi chciałam się pogodzić, zobaczyłam rodziców, wysłałam do nich list, wyznałam Ci, że Cię kocham i powiedziałam Candidzie, że jest jak moja córka, której nigdy bym nie mogła mieć. Poznałam wspaniałych przyjaciół i odnalazłam nową rodzinę, która pokochała również mnie. Chciałabym, by Gabriel nie chodził sam do ogrodów, bo to bardzo samotny anioł, a jest taki dobry, że proszę Cię chociaż o to, byś czasami mu towarzyszył. Nie musisz z nim rozmawiać. Bo mowa jest srebrem, ale milczenie... milczenie jest złotem.

Kochaj życie tak samo jak ja, Lucyfer, bo ono naprawdę jest piękne. I szanuj je tak bardzo, jak szanuje je każdy człowiek. Nikt nie żyje wiecznie. Nawet Diabeł. Nawet Diabła potrafi dopaść ciężar przeszłości, który wyssie z niego życie, więc szanuj to, póki masz szansę uratować kilka żyć przed takim wyssaniem.

Wiem, że będziesz narzekał na długość tego listu, ale nic nie poradzę. Żyj życiem, Lucyferze.

Aurora"

Odkładam na bok list, analizując wszystko, co napisała i nie potrafię wyrazić słowami tego, co zostało tu umieszczone. Przez chwilę mam wrażenie, że Aurora jest mądrzejsza niż sam Bóg i to ona powinna zarządzać Niebem. Ma taką czystą duszę i taką dobroć w sobie, której nie ma żaden z nas. Żaden. Dlaczego więc ta najwspanialsza żyjąca istota musiała mieć taki los? Dlaczego nie znaleźliśmy jakiegoś innego rozwiązania na problem mojej córki? Dlaczego pozwoliliśmy, by taka osoba jak Aurora musiała odejść, pozostawiając nam cząstkę siebie w każdym z nas?
 Głośno wzdycham i ocieram tę cholerną łzę, która pojawia się tuż przy moim oku. Co jak co, ale ostatnio za bardzo użalam się nad sobą, gubiąc po drodze własny charakter. Kręcę z niedowierzaniem głową i chowam list z powrotem do kieszeni, nie chcąc go zgubić. Jest zbyt cenny.

Jeszcze raz zerkam na Aurorę i zastanawiam się, co dalej? Przetrzymywać jej ciało tutaj, zrobić uroczysty pogrzeb we Włoszech? Och... Muszę wreszcie powiedzieć o tym jej rodzicom i sprawdzić, jak się trzymają. Chociaż tyle mogę zrobić. Postawię ich sytuację na nogi i wreszcie odwiedzę jej brata. Czas na mały wypad do prawdziwych Włoch, a nie tych z opowieści Aurory. Podchodzę do łóżka, całuje jej zimne czoło i przymykam powieki.
 
Wiruję między światami, a gdy otwieram oczy, goszczę piękne centrum Florencji. Kocham teleportację. Uśmiecham się sam do siebie i rozglądam, czy nikt nie zwrócił na mnie większej uwagi. Jako tako Włochy to teren, którego zbyt często nie odwiedzałem, gdyż wszelkie religijne osobowości mają swoją siedzibę w Watykanie, a te skurczybyki potrafią wyczuć w człowieku "emanującą energię", więc stwierdziliby, że jestem demonem, a to śmieszne, bo jestem potężniejszy niż którykolwiek demon w Piekle. Zabezpieczam się swoją ulubioną ochronną maską i ruszam przez miasto, podziwiając niezłe widoki. Jestem zdumiony, że Aurorze tak łatwo było opuścić to piękne miejsce, ale rozumiem jej powody. Nie miała wyjścia i powodów, dla których miałaby tu zostać. Hańba, brak pieniędzy i możliwości, a przecież była taka młoda i miała całe życie przed sobą. Może gdyby nie uciekała, wszystko by się ułożyło, a ona mogłaby w spokoju żyć, choć moja kochana córeczka... To wtedy jej strata bolałaby tak bardzo jak teraz Aurory.

Maska AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz