Błękitne obłoki

216 28 21
                                    

Kuba
— Gotowy? — spytałem zestresowanego Łukasza.

— Jak nigdy dotąd — skłamał gładko. Eh, jak ja go dobrze znam. Znamy się już od czasów, gdy zaczęliśmy razem grać w reprezentacji, później jeszcze doszła Borussia. Jest moim przyjacielem na dobre i złe, zawsze się wspieraliśmy, aż mi się łezka w oku kręci, że tak po prostu się żeni. Kocham Elenę, jest piękna, ma cudowny charakter, złote serce, ale w jakiś tam poplątany sposób jestem lekko smutny. Boję się, że Łukasz o mnie zapomni, a nie zniosę tego, w dodatku teraz, gdy jestem samotny w Wolfsburgu.

— Kłamiesz równie świetnie, jak wiążesz krawat — wtrącił Krycha poprawiając mu owy wspomniany element stroju. Kto jak kto on znał się na elegancji.

— Żenię się, trudno żebym był spokojny — westchnął pan młody.

— Ciekaw jestem jak tam panna młoda — wtrąciłem. Musiała wyglądać fantastycznie.

— Ty się lepiej od niej odczep — zaśmiał się zdenerwowany Łukasz.

— Spoko stary, mam żonę — mrugnąłem w kierunku Grzesia, a tamten wytrzeszczył oczy.

— Że niby ja?

— Większej baby od ciebie nie ma — szepnął do mnie Łukasz.

— Idę do Eleny! — Grzesiek specjalnie uciekł, żeby zrobić na złość podekscytowanemu panu młodemu.

— Jak go dorwę — zacisnął pięści.

— Wrzuć na luz. Twoja niespodzianka już jest?

Wychylił się lekko przez okno rozglądając się i szukając kogoś w tłumie.

Łukasz
— Oj, jest — westchnąłem z ulgi, gdy dostrzegłem łysą pałę.

— Widzę, że pobyt tego gościa nie był pewny — Kuba chciał dojrzeć gdzie się patrzę, ale szybko odsunąłem się z wnęki w oknie.

— Gotowy? — powtórzył pytanie sprzed chwili.

— Chyba tak — ręce pociły mi się niemiłosiernie.

— To idziemy — popchnął mnie lekko w kierunku wyjścia i aleją pełną róż doszliśmy do ołtarza zrobionego z drewna i pięknej, okalającej gości stojących blisko niego, jabłonki.

— Wszyscy się na mnie patrzą — w tłumie zauważyłem kolegów z Borussii, kilku z Barcelony, nawet De Gea jakoś się wepchnął... Nie miałem teraz sił protestować, ale on kiwnął mi lekko głową. 
Odpowiedziałem tym samym.

Elena
— Koteczku twój puls bije szybciej niż u świnki morskiej. Uspokój się, bo to nie wróży dobrze — Marina poprawiła mi wieniec na głowie.

— To ze szczęścia. Celia wszystko dobrze z moim strojem? — zaśmiałam się.

— Nareszcie może być! — klasnęła z uciechą w dłonie.

— Jeeej, spełniłam twoje oczekiwania.

— Dziewczynki biją dzwony, powinnyśmy się ruszyć.

— Oj, Marina co się stało, że obgryzasz paznokcie?

— Cii, to ze stresu.

Ruszyłyśmy pięknym białym dywanem, z daleka widziałam już mojego ukochanego. Jeszcze nigdy nie czułam tyle latających motyli w brzuchu. Czuję się tak lekko, że mogę odpłynąć... Ale jakoś nieśpieszno mi do nieba. Mam swój raj tutaj, w objęciach Łukasza.

Widziałam znajome twarze różnych sportowców, gdzieniegdzie dostrzegłam nawet muzyków, ale twarz jedna, która górowała nad innymi, bo gość stał obok wszystkich, bliżej ołtarza, rzuciła mi się najbardziej w oczy. Nie mogłam dłużej się jej przypatrywać, by móc stwierdzić kim jest owy mężczyzna, bo naprawdę skądś go znałam, dlatego że z transu wybudziło mnie umięśnione ramię mojego narzeczonego.

— Witaj — pocałował mnie lekko w policzek.

— Witaj — odpowiedziałam również uśmiechem. Po zbędnych gadkach ksiądz zakończył:
— Czy ty, Łukaszu Piszczku, bierzesz sobie tę Elenę za żonę?

— Oczywiście, że tak.

— A czy ty, Eleno, bierzesz sobie za męża tego o to sportowca, Łukasza?

— Tak.

— Obiecujecie, że będziecie ze soba na dobre i złe, dopóki śmierć was nie rozłączy?

Nastąpiło zgodne "tak".

— A więc ogłaszam was mężem i żoną!

Rozległy się piski, wiwaty, otwieranie szampana, a my zatopiliśmy się w najbardziej namiętnym pocałunku wszech czasów.

Trwalibyśmy tak wiecznie, ale ktoś chwycił mnie za dłoń i obrócił ku sobie.

— Czyli to jest ta piękna niewiasta — wymówił przepięknym francuskim, a ja opadłam w ramiona mojego nowo poślubionego męża.

Tak, zemdlałam na własnym ślubie.

******
Wielki comeback, mam nadzieję, że udany. Będę teraz dodawać regularnie rozdziały, ale proszę w zamian za komentarze. Oczywiście szczere.
Miałam dodać wcześniej, ale śmierć George'a Michaela mnie za bardzo dobiła. Udało mi się jakoś dokończyć, dla was.

Love without borders (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz