Rozdział 6

226 20 3
                                    

Drogi pamiętniczku! Dzisiaj dowiedziałam się co to znaczy, że słowa ranią bardziej...

Przez następny tydzień sprawowałam się w miarę dobrze. Oberwałam od Oliviera kilka razy w twarz, ale zawsze obiecywałam poprawę. Wolałam jak mnie bił niż gwałcił.

Wyszłam na miasto, w celu zrobienia zakupów. Najbliższy supermarket jest niedaleko, ale co ja będę później robić w domu? Ruszyłam w stronę centrum. Facet, który śledził mnie pierwszego dnia chyba stracił pracę. Nie zauważyłam go już więcej.

W drodze powrotnej przypomniało mi się co miałam zrobić: kupić kartę do telefonu. Zajrzałam do najbliższego sklepu. Jest!Wyciągnąłem z opakowania wszystko co było najpotrzebniejsze i schowałam to... No właśnie. Nie mam gdzie. Włożyłam wszystko do skarpetki. Tutaj nie ma po co zaglądać.

Otworzyłam drzwi, a do moich uszu napłynęła cisza. Ten baran nawet nie powiedział, że gdzieś idzie. Zbiegłam do swojego pokoju, po czym ukryłam zawartość skarpetki pod łóżkiem. Wbiegłam na górę, żeby posprzątać wszystko z wierzchu. Udało mi się zdążyć przed przyjściem Oliviera. Chłopak zdenerwowany wparował na górę nie witając się ze mną. Po chwili szczęk w zamku od drzwi wejściowych zakłócił moje myślenie. Czyżby znowu ojciec Oliviera? Nie. Jego koledzy.

-Bierzcie jego dziwkę, skoro nie chce płacić- powiedział wysoki blondyn. Możliwe, że byli to ludzie, którym wisiał kasę. Jeden z nich złapał mnie za ramię i wyprowadził z mieszkania.

-Teraz powiedz, gdzie synalek tatusia trzyma kasę- brunet posadził mnie na schodku.

- Nie wiem. On jest na górze, ale proszę, zabierzcie mnie stąd-powiedział bliska płaczu.

- Po co nam ktoś taki jak ty? Jesteś tylko bezwartościową suką, która powie nam co chcemy.

Opuściłam głowę. Myślałam, że to tylko jakiś mit. Słowa jednak potrafią bardzo zranić. Skorzystałam z chwili, gdy ktoś zadzwonił do bruneta i uciekłam. Kondycja nie była ta sama co kiedyś. Przystanęłam za jakimś słupem. Na mojej twarzy zagościł uśmiech wolności, ale nie trwał długo. Przecież Olivier znajdzie mnie wszędzie.

- Co ty sobie myślisz?- brunet załapał mnie za ramię.

-Ciekawe czy jeszcze pamiętam jak się bić- odepchnęłam przeciwnika, po czym stanęłam w pozycji gotowej do uderzenia. Gdy chłopak chciał ponowić próbę złapania mnie, kopnęłam go mocno w brzuch. Brunet zaczął kaszleć, a ja przyciągnęłam go do siebie.- Ja nie potrafię zapominać.

Odbiegłam od niego w stronę zniszczonej fabryki.

~~~~~~~~

W poprzednim rozdziale ominęłam najważniejszy fragment. Wiecie kim jest brat Katriny? Jak poznała jej przyjaciół, których zabił Olivier? Jak nazywa się jej były? Jak brzmi jej nazwisko?

Jedno imię, a tak wiele mówi...

Do juterka!

Pamiętnik SukiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz