Rozdział 26

328 23 0
                                    

P.o.v Kataleja

Moje zadanie nie było zbyt łatwe, w końcu jak używać nieokiełznanej mocy tak aby nie skrzywdzić sprzymierzeńców?
Szłam tuż za Moriarty'm powalając każdą osobę która mogłaby nam zaszkodzić. W pewnym momencie otoczyła nas dość spora liczba więźniów,  nie da się ukryć iż większość z nich trafiła za kratki dzięki mnie, pięknie.
Oparłam się o plecy Moriarty'ego klnąc pod nosem.
- Przyznaj, że przydałby ci się jakiś pistolet - zaśmiał się mężczyzna, a ja tylko prychnęłam.
-  Przydałoby się żebym mogła spokojnie używać swoich zdolności,  ale pewne osoby mi przeszkadzają... - Clint postrzelił paru przecieków z wysokości. Nie wystarczyło.
- Czyżbyś sugerowała, że ci przeszkadzam? - kolejni przeciwnicy padli na ziemię i było w tym trochę mojego udziału.
-  Może trochę, wiesz... nie chcę żebyś przypadkiem padł jako moja ofiara. - mężczyzna pchnął mnie na ziemię kiedy któryś z przeciwników rzucił we mnie sztyletem, sam obrywając w ramię. - - Dzięki, w porządku? - odwróciłam na chwile wzrok szukając Clinta i oceniając straty przeciwnika. Ciągle było ich za dużo. Spojrzałam na mojego "partnera" który już niewiele zdziała. Westchnęłam cichutko po czym skupiłam się na celu,  po dwóch minutach ostatnia atakująca nas dziesiątka leżała nieprzytomna na ziemi. 
- Nie mogłaś tak od razu? - mężczyzna  powoli podniósł się do pionu.
- Nope, tak było zabawniej poza tym staram się ograniczyć używane tej zdolności. Chodźmy musimy znaleźć Clint'a i cie opatrzyć. - Moriarty spojrzał na mnie jak na kogoś nienormalnego. -żartujesz? Przecież nic mi nie jest! - zrobił parę kroków w moją stronę - nie możemy zrobić sobie żadnej przerwy! Musimy pozbyć się ich jak najwięcej! - kiedy stał parę kroków ode mnie, ktoś go odepchnął.
- Ona ma rację,  ranny będziesz tylko przeszkadzał - Clint stanął zaraz obok mnie,  Moriarty zmierzył nas jakbyśmy mu matkę zabili, super.
- Moriarty,  musisz dać sobie pomóc. Nie działamy oddzielnie aby uniknąć zbyt dużej liczby ofiar,  kiedy jedna osoba będzie ranna reszta mu pom...
- Nie obchodzi mnie to, nie zamierzam zwlekać. Idę szukać innych przeciwników, skoro nie wychodzi nam współpraca będę pracować sam. - Moriarty odwrócił się i zaczął kierować w inną stronę, wymieniłam z Clintem zdziwione spojrzenie.
- Nie sądziłam że w TARCZY są ludzie ze skłonnościami samobójczymi - ruszyłam za Moriarty'm,  przecież nie zostawię go samego, zwłaszcza, że jest ranny.
- Ja nawet nie myślałem o takich rzeczach, ten gościu zmienił moje spojrzenie na świat.

Avengers: Ying i Yang 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz