Rozdział XII: Ta Anielica poznaje Lizzy

1K 109 0
                                    

Szlachcianka z każdym kolejnym krokiem odczuwała coraz bardziej drapanie w gardle. To uczucie wydawało się jej zarówno obce, jak i znajome. Zupełnie, jakby kiedyś już się z tym spotkała, jednak uczucie takiego bólu było dla niej nowością.

Dziewczyna spojrzała na swoją służącą. Jej zachowanie znacząco odbiegało od normy.

Co oni ci zrobili, Madeline?

Enfer zaczęła zastanawiać się nad tym jak długo w rzeczywistości zna kobietę. Rok? Trzy lata? A może całe życie? Nie była w stanie podać konkretnej daty. Służąca zdawała się być zawsze u jej boku.

Nie... Coś mi umyka. Jestem pewna, że w początkowym okresie swojego życia jeszcze jej nie znałam...

- Ciel! - krzyknął, wręcz pisnął ktoś nagle, po czym rzucił się na chłopaka.

To skutecznie wyrwało Enfer z jej zamyślenia. Dziewczyna spojrzała na widocznie zaskoczonego hrabię, który był obejmowany przez blondynkę z charakterystycznymi lokami.

- Elizabeth, co cię tu sprowadza? - spytał zdezorientowany hrabia.

- Stęskniłam się! - odparła radośnie. - Dlatego postanowiłam zrobić ci niespodziankę!

- Wiesz przecież, że nie przepadam za niespodziankami.

Ciel i Elizabeth byli niczym noc i dzień. Z jednej strony świecąca radość w białej sukni, a z drugiej przygnębienie w czarnym garniturze.

Zielonooka wtem spojrzała na gościa Phantomhive, która jedynie stała cicho z boku, nieco zakłopotana.

- Ach, czy my się już gdzieś nie widziałyśmy? - spytała, puszczając chłopaka i podchodząc do Enfer.

Hrabia zamarł.

- Teraz, jak o tym tak wspomniałaś... - Enfer zaczęła szperać w swoich wspomnieniach, jednak wtem Elizabeth krzyknęła:

- Ach, jesteś tą dziewczyną z balu! Twoja suknia była przepiękna!

- Z balu... Tak... Dziękuję - Enfer uśmiechnęła się niemrawo.

- Najmocniej przepraszam za moje maniery, nie przedstawiłam się. - Ukłoniła się niczym prawdziwa dama. - Elizabeth Midford. Ale możesz mi mówić Lizzy.

Uśmiech nie znikał z twarzy zielonookiej.

- E-Enfer Mortem... - Również postanowiła się lekko ukłonić. Jej wzrok jednak zamiast śledzić rozmówczynię, padł wprost na hrabię, który zdawał się spoglądać wprost na nią przez cały ten czas.

Zarumieniona ze wstydu Enfer, zwróciła się ponownie do Elizabeth.

Wtem, do Midford podeszła młoda kobieta, z ubioru widocznie jej pokojówka.

- A-Ach, przepraszam, że tak późno! - zaczęła. - To ja powinnam przedstawić panienkę... - Była widocznie zakłopotana, ze względu na swój błąd. - Panienka Elizabeth Midford. Córka pana Alexisa Leona Midord i pani Francis Midford, jak i siostrzenica Vincenta Phantomhive oraz narzeczona Ciela Phantomhive.

Wujek Vincent...

Nagle, do Enfer dotarła końcowa część zdania.

- N-Narzeczona?! - Enfer zalała czerwień. - J-Jestem tu jedynie w gościach, n-najmocniej przepraszam. - Ukłoniła się nisko.

Lizzy nie zrozumiała o co chodzi dziewczynie. Ufała Cielowi, więc nawet nie podejrzewałaby go o zdradę.

- Elizabeth - hrabia wreszcie postanowił odezwać się. - Nie przypominam sobie, bym zapraszał cię na dzisiejszy wieczór. Ene jest moim ważnym gościem i nie mogę aktualnie tracić czasu na cokolwiek innego niż rozmowa z nią.

- "Ene"? Ale do mnie to już nie mówisz "Lizzy"! - naburmuszyła się.

- Mogę przyjść w inny dzień... - zaproponowała Enfer, zakłopotana jeszcze bardziej.

Dopiero teraz do szlachcianki dotarło, że Phantomhive zawsze zwracał się do niej "Ene", widocznie unikając jej pełnego imienia, jakby zdawał sobie sprawę z faktu, że blondynka za nim nie przepada.

- Nie! - zaprzeczył stanowczo hrabia. - Elizabeth, proszę. To ważne. Nie mam teraz na ciebie czasu.

Lizzy widocznie zabolały słowa hrabi - "Nie mam na ciebie czasu". Zupełnie jakby się nie liczyła, jakby Enfer była od niej ważniejsza, mimo że to ona była jego narzeczoną.

- R-Rozumiem... - odpowiedziała cicho.

Enfer zrobiło się szkoda Lizzy, jednak nie odważyła się nawet pisnąć słówka. Zamiast tego, Midford podeszła do niej i chwyciła ją za ręce.

- "Ene" naprawdę ci pasuje. Jest o wiele słodsze od "Enfer". W zamian, ty mi mów "Lizzy", dobrze? - powiedziała, ledwo powstrzymując łzy.

- Ech?

***

- Enfer? To wcale do ciebie nie pasuje!

- Babcia dała mi tak na imię...

- Ene!

- Ech?

- Ene o wiele bardziej pasuje! Jest urocze, tak jak ty! Prawda, Ciel?

***

- Ene?

- A-Ach. Tak, przepraszam. Oczywiście, Lizzy.

- Sebastianie, odprowadź Elizabeth i Paulę do wyjścia - polecił Phantomhive, nawet nie żegnając się z narzeczoną. - Enfer, zapraszam na górę.

Dziewczyna niechętnie przytaknęła, spoglądając jednak ostatni raz na Elizabeth, widocznie smutną, że musi odejść tak wcześnie. W dodatku, to jak potraktował ją Ciel... Złamało jej serce.

Nastolatek jednak nie mógł o tym teraz myśleć. Owszem, troszczył się o Lizzy - była dla niego niczym siostra. Ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Tym razem to Enfer była tą ważniejszą, gdyż Ciel nie miał dużo czasu, by przekazać jej całą prawdę.

Wybacz, Ene, ale musisz zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństwa, w jakim jesteś.

Moja anielica || KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz