Rozdział 35 Mój ciężar

27.4K 1.4K 53
                                    


Nightcore-Nie patrzę w dół

Wybaczcie, jeśli będzie jakoś chinsko napisany, lecz jestem trochę chora - i nie poszłam do szkoły :( 

— Nevra —

Mimo bardzo późnej pory ja jeszcze nie spałem. Zamiast tego przypatrywałem się śpiącej dziewczynie. Kochałem widok jej spokojnej — wolnej od wszelkich trosk — twarzy. Wyglądała wtedy jak anioł. Mój anioł. Zacisnąłem szczękę na myśl, że ktoś inny mógłby ją mieć. Choćbym nie wiem co nigdy jej nie oddam. Ta krucha, ludzka istota należy tylko i wyłącznie do mnie. Złożyłem na jej policzku pocałunek. Czarnowłosa poruszyła się przez sen, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Wiedziałem, że nie zgodzi się, lecz i tak musiałem spróbować. Moje serce miało w sobie nadzieję, że dziewczyna może wyrazi zgodę na skończenie procesu parowania. Nie chcę jej do niczego zmuszać, lecz pragnę by wreszcie należała w pełni do mnie. Jak na razie jedynie ją ugryzłem, pozostawiając na niej swój zapach. Nie jest on jednak na tyle silny, by każdy wiedział kim ona jest. Na myśl, że jakiś mężczyzna ją dotyka, bądź rozmawia wpadałem w szał. Zaciągnąłem się zapachem jej włosów. Piękny zapach mleka i imbiru... Uwielbiałem to jak pachniała. Ten zapach kojarzył mi się z moim rodzeństwem. Zamknąłem oczy. Melody widziała mnie w różnych wyrazach, lecz tak naprawdę nigdy nie widziałam mnie w stanie furii. Gdybym zobaczył ją w takim stanie zapewne nie zapanowałbym nad sobą. A to wszystko przez tę cholerną klątwę... Spojrzałem na sufit, który stał się naprawdę bardzo interesujący. Już niedługo będzie zaćmienie księżyca, a wtedy to przekleństwo otrzyma nade mną pełną władze na kilka godzin. Ach... Pamiętam dokładnie dzień, w którym klątwa została na mnie rzucona. Otrzymałem ją w chwili kiedy zabiłem Władce wampirów — Lucjana. Miałem wybór; pozwolić by otrzymał ją któryś z moich żołnierzy lub sam przyjąć ją na swoje barki. Oczywiście wybrałem drugą opcję. Mówią, że nie mam serca, lecz to nieprawda. Nie pokazuję tego, lecz wiele razy mogłem posłać swoich ludzi na śmierć. Może, nie jest to dobro serca tylko duma przywódcy. Moim zdaniem w chwili kiedy wódz posyła na pewną śmierć swoich ludzi, jest nie lepszy niż śmieć. Każda ofiara ma jakieś znaczenie i przynosi — dla rodziny zmarłego — wiele bólu. Sztuką jest by wygrywając poświęcić jak najmniej ludzi. Jako młody Alfa stanąłem naprzeciw wampirzego króla i walczyłem z nim sam na sam, jednoznacznie przyjmując na swoje barki ciężar potępienia. Na moje nieszczęście wampiry czystej krwi potrafiły rzucać uroki i — wyżej wymienione — klątwy. Im czystsza krew płynęła w ich żyłach tym potężniejszej magii mogli używać. Jak można się domyślić, król pijawek był najpotężniejszy, lecz jego moc nie ochroniła go przed śmiercią.

Retrospekcja:

„Wielki" władca wampirów — Lucjan — klękał przede mną, a z jego ust ciekła stróżka krwi. Posłałem mu zimne spojrzenie.

— M-Możesz... mnie... zabić... — wychrypiał, wypluwając coraz więcej krwi. — Lecz... i ty coś stracisz... — wyszeptał, uciskając miejsce, w którym powinno być jego serce.

Spojrzałem na narząd trzymany w dłoni. Nigdy bym się nie domyślił, że wystarczy tak mało by zabić jedną pijawkę.

— Jako ostatni z rodu pierwszego wampira, potępiam cię na chwałę wielkiego Safrena! — krzyknął, tak głośno jak tylko mógł. Zaśmiałem się. Nie boję się żadnych klątw. Pochyliłem się nad nim i chwyciłem za białą czupryn — zmuszając by na mnie spojrzał.

— Przychodząc tu wiedziałem, jaka będzie cenna zabicia cię — oznajmiłem. — Jednak nie obawiam się. Dam sobie radę z każdym przekleństwem, które na mnie rzucisz.

Ktoś zaczął się dobijać do drzwi, a ja rzuciłem ledwie żywym ciałem o pobliską ścianę. Byłem gotowy by zabić jego wszystkich potomków.

— Przeklinam cię... — wymamrotał, a jego krew bryznęła z ran. — Jako dziedzic Safrena zsyłam na ciebie najstraszniejszą z znanych klątw... Naznaczam cię, jako serafina końca... W każdy dzień, w którym księżyc schowany zostanie twa mroczna strona przejmie nad tobą kontrolę. Ta strona będzie uosobieniem twoich najmroczniejszych pragnień... Tak będzie do dnia, w którym ktoś pokocha cię mimo twego przekleństwa... — wysyczał, a ja zacisnąłem dłonie w pięści. Już chciałem do niego podjeść, lecz wampir wykrwawił się. 

Przynajmniej osiągnąłem swój cel, choć... zyskałem coś co pozostanie z mną i moimi potomkami przez wieki. Mimo, że — może — ja znajdę taką osobę, to nasze pierwsze dziecko przejmie klątwę po mnie. Jedyny sposób na pozbycie się jej to oczyszczenie mocą wampira z tego samego rodu...

Koniec retrospekcji

Ziściłem swoją zemstę, — przynajmniej częściowo — lecz uzyskałem coś w zamian. Ciężar, który pozostanie ze mną po kres czasów.

— Alfo — usłyszałem głos swojego Bety w głowie — strażnicy donoszą, że część więźniów zdołała zbiec. — Słysząc jego słowa, ogarnął mnie gniew i irytacja. Czyżby w tych czasach nie było kompetentnych sług? Postanowiłem jednak, że pozwolę się wykazać Natanielowi.

— Weź trzy grupy i przeszukajcie las — rozkazałem. — Ja w tym czasie przesłucham pozostałych więźniów. Nie zawiedź mnie przyjacielu — oznajmiłem, wstając z łóżka.

Ostatni raz spojrzałem na śpiącą nastolatkę, po czym — ówcześnie ubierając się — wyszedłem z pokoju. Zapowiadało się, że będę mieć multum zabawy. Uśmiechnąłem się, a w moich oczach zabłysnęło się okrutnego. Czas by moja żądza krwi — mordu — została zaspokojona.

CDN

Kto się spodziewał takiego obrotu akcji? Nevra nosi na swoich barkach o wiele większą odpowiedzialność niż by si,e wydawało, lecz co na to Melody jak się dowie? Kolejny już w piątek! - Jeśli będę mieć siłę, ale zapewne będę mieć :)

(Data opublikowania tego rozdziału: 30.11.16r)

Jesteś moja kwiatuszkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz