Rozdział 12 Martwy punkt

5.4K 296 63
                                    

10 Martwy punkt

Czas leciał.

Czas leciał nieubłaganie szybko. Dzień się zaczynał i kończył w zatrważająco szybkim tempie. Nikt nawet nie wiedział, kiedy przeminęło parę miesięcy z naszego życia.

Z drzew zaczęły spadać już pierwsze liście, było niby bardziej kolorowo, ale i zdecydowanie klimat stał się melancholijny. Słońca było jeszcze mniej niż przedtem, a lato skończyło się, jakby ktoś pstryknął palcami. Wolne popołudnia musiałam spędzać na grabieniu liści, które zebrały się przed domem. Kwiaty zaczęły powoli obumierać, zwiastując naciągającą zimę.

Wszyscy byliśmy bladzi jak trupy, nie mieliśmy nawet czasu gdziekolwiek wyjechać na wakacje, czy beztrosko usiąść przed domem i się poopalać. A specjalnie wzięłam ze sobą mój ukochany strój plażowy, licząc, że położę się w słońcu i dam trochę skórze wytchnienia. Lecz tak się nie stało. Cały czas chodziłam w policyjnym mundurze, licząc, że nasza sprawa pójdzie cokolwiek dalej. Tak się jednak nie stało.

Całe miasto żyło w strachu z powodu morderstw. Nikt po zmroku nie wychodził z domów, wszystkie sklepy, nawet supermarkety zamykane były o godzinie dziewiętnastej. Tak, żeby właściciele zdążyli wrócić do swoich domów przed całkowitym zmrokiem. Im dalej w jesień, tym krócej wszystko będzie zamknięte.

Równo ze zmierzchem kończyło się życie w Dolinie Koniecznej. Busy przestały kursować, jedyny klub nocny stał już od dawna zamknięty.

Od czasu pierwszego zabójstwa, na listę tajemniczych morderców trafiły jeszcze cztery osoby. Trzy kobiety i jeden mężczyzna.

Wszystkich łączyło parę rzeczy. Każdego odnaleziono w lesie, mieli rozszarpaną szyję, ciała były pozbawione krwi, a na ustach gościł upiorny uśmiech.

Policjanci, w tym również ja, nie wiedzieliśmy, co robić. Nie mogliśmy nikogo aresztować, nie mieliśmy ani jednej poszlaki, żeby złapać kogoś za rękę. Staliśmy od dawna w martwym punkcie, patrząc bezsilnie, jak dwójka ludzi pociąga ze sobą coraz więcej trupów.

Każda kobieta była zgwałcona, z wyjątkową brutalnością. Jedynie mężczyzna nie został wykorzystany w celach seksualnych. Dlatego podejrzewali jako sprawców dwóch osobników płci męskiej.

Życie w Dolinie Koniecznej stawało się coraz gorsze. Ludzie wyjeżdżali, zostawiając za sobą wszystko, co mieli. Wytykano nas palcami, że nie mogliśmy zrobić nic, co mogłoby pomóc ludziom tutaj. Nie rozumieli, że byliśmy w tej sytuacji zupełnie bezradni. Nie mogliśmy zrobić dosłownie nic.

Poza dokładnym obejrzeniem ciała i miejsca zbrodni nie zostało nic.

Razem z Jamesem stworzyliśmy na tablicy korkowej taktykę mordercy. Przypinaliśmy wszystko, zdjęcia, nasze domyły i licznie, skomplikowane dla naszych umysłów notatki. Codziennie stawaliśmy pod tablicą i z miną filozofów próbowaliśmy coś ustalić. Jednak nic nam do głowy nie przychodziło. James walił pięścią w stół, a ja patrzyłam na wszystko trzy razy dokładniej, myśląc, co przeoczyliśmy.

Jednak nie mogłam nic takiego znaleźć... Jakby sprawy nagle rozpłynęli się w powietrzu. To było zbyt straszne, zbyt niemożliwe, żeby miało sens.

‒ Dalej nic? ‒ zapytał mnie James jednego dnia. Masował właśnie dłoń, którą po raz kolejny zbyt mocno uderzył w stół.

Stałam przed tablicą i wzruszyłam ramionami.

‒ Nie stworzymy czegoś z niczego, nie ma tutaj ani jednego dowodu, który mógłby kogoś obarczać winą. Mogliśmy posądzać drwala w lesie, jednak i on wyniósł się z tamtego miejsca po pierwszym zabójstwie... ‒ powiedziałam, wskazując kompanowi notatkę o drwalu.

Nocny Stróż ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz