Rozdział 14

8.7K 460 144
                                    

-Dziękuję za pomoc przy Megan, nie wiem co bym zrobił gdyby nie ty. - zaśmiał się blondyn.

-Na prawdę nie ma za co, spokojnie dałbyś sobie radę. - posłałam mu lekki uśmiech.

Chłopak schował ręce do kieszeni po czym spojrzał mi głęboko w oczy. Staliśmy pod moim domem już dłuższa chwilę, dobrze mi się z nim rozmawiało.

-Wiesz, bo...ja wpadłem na taki głupi pomysł, to znaczy, tak sobie pomyślałem, że...może ty i ja moglibyśmy iść na kolację, to znaczy wiesz taką randkę, ale nie, to głupie, przepraszam. - zaczął się motać.

-Luck, spokojnie. - zaśmiałam się. - Chętnie z tobą pójdę na randkę. - Uśmiechnęłam się.

-Żartujesz? - zapytał spoglądając na mnie.

-Nie, nie żartuje.

-Jezu, dziękuję! Obiecuje, że to będzie najlepsza randka w twoim całym życiu!! - wykrzyknął po czym niespodziewanie złapał mnie w talii i podniósł.

-Luck, postaw mnie. - zaśmiałam się.

-Tak, przepraszam. Cieszę się, że się zgodziłaś.

-Tak, ja też. - uśmiechnęłam się.

Chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko ukazując swoje cudowne dołeczki. Położył rękę na mojej talii po czym przeyunął mnie do siebie, jego druga dłoń powędrowała na mój policzek. Chłopak zbliżył się do mojej twarzy po czym złączył nasze usta w pocałunku. Tą chwilę przerwała nam osoba wychodząca z mojego domu. Był to Collin...Chwila, co?! Co on tutaj robi?!

-O, no proszę! Kogo my tu mamy?!

Stałam jak wryta...Co on do cholery tu robi?! Czemu moi rodzice go w ogóle wypuścili do domu?!

-No?! Usłyszę odpowiedź?! Co wy do kury nędzy robicie?!

-Collin...

-Nie Collin'uj mi tu! Co to w ogóle ma być?! Cholera jasna, Willow kocham Cię, czy tak trudno ci to zrozumieć?! Jesteś moim całym, pierdolonym światem!

-Zosatw ją w świętym spokoju, ona nie ma ochoty z tobą rozmawiać, nie widzisz tego?! - wtrącił Luck.

-Zamknij mordę, nie masz żadnego kurwa prawa mi rozkazywać! To jest do cholery moja narzeczona i nosi moje dziecko pod sercem, a ja mam kurwa prawo z nią rozmawiać kiedy mi się to do kurwy nędzy spodoba!

-Zajebisty z Ciebie narzeczony, taki co wyzywa swoją kobietę od dziwek, tak?! Gratuluję ci kurwa!

-Zamknij ryj!

-Prawda boli? - zaśmiał się blondyn. 

-Kocham ją!

-A ona Ciebie już nie!

Po tych słowach coś we mnie pękło. Chwila...co on powiedział?

-Stop! Kurwa stop!  Oboje się do cholery zamknijcie, zachowujecie się jak małe dzieci, a mnie traktujecie jakbym była zabawką, o którą się kłócicie! Doceniam to co dla mnie robisz Luck, ale nie masz pieprzonego prawa mówić co czuje i do kogo bo nie wiesz tego, a ty?! Co ty tu w ogóle robisz?! - zwróciłam się do bruneta.

-Ja...ja przyszedłem z tobą porozmawiać.

-Porozmawiać? - prychnął Luck, a ja spiorunowałam go wzrokiem.

-Dobrze i tak prędzej czy później musiałoby do tego dojść...- westchnęłam.

-Chcesz z nim po tym wszystkim rozmawiać?! Willow, ale to jest...

-Nie. - przerwałam mu. -Muszę z nim porozmawiać, a po za tym nie mam zamiaru z tobą rozmawiać jak tak się zachowujesz, jak ochłoniesz to się odezwij. Do zobaczenia jutro. - powiedziałam po czym weszłam do budynku.

Nie zwracając uwagi na to czy Collin idzie za mną czy nie ruszyłam do swojego pokoju na górę. Gdy do niego weszłam usiadłam na swoim łóżku, po chwili drzwi się uchyliły, a do pomieszczenia wszedł brunet, stał w progu przez dłuższą chwilę najwyraźniej zmieszany.

-Siadaj. - mruknęłam, a ten wykonał moje polecenie i zajął miejsce przy biurku. - Masz ochotę na coś do picia?

-Will...

-Kawa, herbata?

-Nie, dziękuję. - westchnął.

-Mhm...

-Willow, proszę porozmawiaj ze mną, ja Cię nadal kocham, zrozum. - poprawił się na krześle.

-Kochasz? To czemu zrobiłeś mi takie świństwo? Collin...wybaczyłam ci wiele, przeżyłam z tobą wiele, ale to jest już dla mnie za wiele. Ty się wyrzekłeś naszego dziecka...Naszego, nie mojego, naszego. Ono jest moje jak i twoje, wiesz jak mnie to bolało? Byłam pewna, że to koniec, a ty co? Nagle się tak znikąd pojawiasz i mówisz, że mnie kochasz, że chcesz tego dziecka? Co ja mam teraz sobie pomyśleć? Wiesz co jest najśmieszniejsze i najgorsze? Że ja nadal Cię kocham. Kocham Cię najbardziej na świcie i nadal jesteś dla mnie strasznie ważny, ale boję się. Boję się, że to wszystko się znowu powtórzy, rozumiesz? - sama nie wiem kiedy podczas mojej wypowiedzi zaczęłam płakać.

Chłopak wstał ze swojego miejsca po czym powoli podszedł do mnie, usiadł obok po czym mnie do siebie przytulił. Chciałam się powstrzymać, ale nie potrafiłam, oplotłam go rękami w talii po czym wtuliłam się w jego tors, wtedy rozpłakałam się jeszcze bardziej.

-Nie masz się czego bać, Will. To już się nigdy nie powtórzy. Kocham Cię najbardziej na świcie, a ty jesteś całym moim światem, kocham Ciebie i kocham nasze dziecko, zrozum to. Błagam Cię, wróć do mnie, nie obiecuje ci, że Cię nie skrzywdzę, bo wiem, że to zrobię, ale obiecuje, że będę się starał żeby było jak najlepiej. Chce tego dziecka, chce je z tobą wychować. Błagam, wróć do mnie.

-Collin, ale ja...ja się boję. - pociągnęłam nosem.

-Przemyśl sobie to wszytko, mogę zaczekać, mogę czekać na Ciebie całą wieczność. Dam ci tyle czasu ile tylko będziesz potrzebować, ale wiedz jedno, ja nigdy z Ciebie nie zrezygnuje.

Potrząsnęłam twierdząco głową. Nie wiedziałam co mam zrobić, siedzę wtulona w Collina i wypłakuje mu się w koszulkę, a jutro Luck idzie ze mną do kina. Cholera...to wszystko jest popieprzone.

Hej, przepraszam że tak długo nie było rozdziałów, ale niestety jestem chora i jakoś nie mam siły na nic. 😥
Obiecuje, że będą częściej! 
A co do konkursu to prawdopodobnie dziś będą w kolejnym rozdziale wyniki ;))
Do następnego 💗
Xoxo 💋

My Little Queen Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz