ROZDZIAŁ 4 "Tragiczne odkrycie"

4.5K 76 17
                                    

Rozdział przedstawia sytuacje widzianą ze strony mamy Patryka (Sylwii).
Czas połączony jest z rozdziałem 3.

*Dźwięk przypomnienia w telefonie*

Już sama nie wiem czemu mam ustawione te przypomnienia o tabletkach dla Marcina. I tak o nich pamiętam, hmm chyba usunę w końcu te dzwonki. Jak by sam nie mógł sobie je brać i pamiętać o nich.. Z drugiej strony rozumiem go, przecież ciężko pracuje jako kierownik budowli. Pomyślałam, zmierzając do łazienki.

Och... Gdzie są te tabletki, przecież pamiętam jak je wczoraj tutaj odkładałam. Może spadły za szafę? Jednak ich tu nie ma... Przeszukałam już chyba całą łazienkę... Spytam Marcina -może on coś wie?
  -Marcin! Przestawiałeś może gdzieś swoje tabletki na nadciśnienie?
  -Nie, a co? Nie możesz ich znaleźć? Może wpadły za szafę?
  -Szukałam je już tam.. W całej łazience -przeszukałam tam chyba już każdy możliwy skrawek... I nigdzie ani śladu...
  -Może zapytaj Patryka, może przestawił je gdzieś?
  -Wątpię, od rana źle się czuje, chyba płakał, ale mówił mi o tym, powiedział, że chce zostać sam. Więc wyszłam z pokoju... Nie chciałam go już męczyć, ale no dobrze, pójdę go spytać.

Jakoś cicho i nie słychać go w całym domu... Nawet dziś nic nie zjadł, lepiej, aby wiedział gdzie są te tabletki. Bo chyba będę musiała wybrać się do apteki po nowe opakowanie. Ahh kolejne wydatki... Dobra, koniec tych myśli. Sprawdźmy co mój Patryk robi..?

Kurwa, Patryk! Co ty zrobiłeś? Co tu robi prawie puste opakowanie tabletek ojca?! BOŻE! PATRYK co ty masz na ręce?! Odezwij się Patryk! Dlaczego się nie odzywasz?!

Marcin! Dzwoń po karetkę! Boże proszę cię, weź mnie.. Nie jego! Patryk odezwij się! Kocham cię!
  -Co tu się stało?!
  -Patryk... Patryk... On chyba chciał się zabić! Marcin szybko dzwoń na pogotowie! Boże... On wziął twoje tabletki i się pociął!
  -Boże, ile krwi, weź szybko jakąś koszulkę i owiń jego rękę, musimy zatamować tą krew!
  -Marcin, ja nie wiem co robić... Boże Patryk... Nasze dziecko... Chciało się zabić... Co, jeśli mu to się uda?!
  -Przeżyje! Musi przeżyć! O odebrał ktoś z sto dwanaście!

Moje kochane dziecko... Patryk! Ja nie pozwolę ci się tak łatwo poddać! Zbyt cię kocham! 

  -Sylwia! Operator mówi, że musimy sprawdzić, czy oddycha!
  -Jak? Jak mam to zrobić?!
  -Posuń się, ja sprawdzę... Oddycha! Teraz pomóż mi położyć go w pozycji bezpiecznej!
  -Jak?
  -Przecież miałaś szkolenia!
  -Zapomniałam!
  -Pan mówi, że musimy położyć go tak, aby był odwrócony w naszą stronę, weź prawą rękę i przyłóż mu ją pod policzek. Ja zajmę się resztą... Powoli i spokojnie go teraz obróćmy.
  -Marcin! Słyszę karetkę! Idź im otworzyć!
  -Już schodzę..

Boże! To wszystko moja wina... Dlaczego ja go wtedy zostawiłam! Przecież widać było, że coś jest nie tak! Przecież jak on zginie! To ja pójdę za nim! Nie przeżyję tego...

Co to jest? Co to za koperta, z napisem ,,Mama"?!

Marcin wbiegł na górę z doktorem i dwoma pomocnikami medycznymi.

  -Musimy go zabrać jak najszybciej do szpitala -zatamować krwawienie i przepłukać żołądek. Z tego, co pan mówił, syn zażył sześć tabletek na nadciśnienie?
  -Tak, tyle mi brakuje w opakowaniu...

Przełożyli mojego syna na nosze medyczne i odeszli z nim do karetki. Powędrowałam za nimi. Zobaczyłam tylko jak zamykają drzwi i odjeżdżają z włączonymi sygnałami. Pobiegłam do domu po najpotrzebniejsze rzeczy, Marcin czekał już na mnie w aucie.

  -Marcin co jeśli on nie przeżyję? 
  -Przeżyje! Musi! Kochamy go, nie może od tak odejść!
  -Czemu on to zrobił...
  -Nie wiem,  jedźmy już...  

Wyruszyliśmy najszybciej jak się dało, wymijaliśmy samochody, przejeżdżaliśmy na czerwonym byle jak najprędzej dotrzeć do mojego syna... Jedynego syna. Popatrzyłam na telefon wskazujący drogę, zostało nam pięć minut drogi, za chwilę już go zobaczę -Pomyślałam.

To nie takie proste |Gay|Where stories live. Discover now