#56

115K 5.1K 5.5K
                                    

W pewnym momencie, poczułam tępy ból głowy. Zaczęłam otwierać oczy, przywracając świadomość swojemu ciału. Powoli poruszyłam się, czując pod sobą niewygodny i szeleszczący materiał. Ta pościel, o ile tak można to nazwać nie należała do mnie. W powietrzu czuć było dziwny zapach, z dodatkiem wręcz mroźnego powiewu. Do moich uszu dochodziły ciche odgłosy, jakby ktoś skrobał pazurami o drzwi. Zamrugałam znowu, obserwując ciemny sufit. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co chodzi. Skądś dolatywało słabe, żółte światło a zza brudnych szyb ledwo dostrzegalne dzienne światło. Poruszyłam niemrawo ręką, z zamiarem odgarnięcia włosów z twarzy. W połowie drogi, moja ręka została brutalnie zatrzymana. 

Co jest?
W tym momencie uświadomiłam sobie z całą mocą, że nie jestem w swoim pokoju ani nawet domu. Więc gdzie jestem!?
Moja oczy przyzwyczajają się do dziwnego oświetlenia bardzo szybko. Powiodłam wzrokiem, w stronę dłoni umiejscowionej nad głową. Słodkie Dzieciątko Jezus! Mój nadgarstek opleciony jest grubym sznurem, przywiązanym do metalowej ramy. Szarpnęłam ręką chcąc ją wyzwolić. Ta jasne Reed, to na pewno jest takie proste. Sznur bezlitośnie wpija się w skórę, sprawiając ból. Syknęłam. 

-Na twoim miejscu, raczej bym nie kombinował- odezwał się męski, niski głos. Brzmiał znajomo, ale w mojej głowie panowała dziwna mgła i nie mogłam sobie przypomnieć nikogo, kto mógłby być jego posiadaczem.- Zrobisz sobie większa krzywdę, niż myślisz. 
Ogarniam pomieszczenie spojrzeniem, wytężając wzrok. W kącie dostrzegam postać, która jeździła jakimś przedmiotem o zimnej ścianie. W skupieniu czekałam, na dalsze wypowiedzi, ale nie nadchodziły.

-K-kim- zaczęłam zachrypniętym głosem. Odkaszlnęłam orientując się, że brzmię jak traktor, który właśnie wyjechał w pole- Kim jesteś? I co ja tutaj robię!?

Ścisnęło mnie w żołądku. To nie wróżyło nic dobrego a w dodatku, zaczęłam się bać. Jestem w obcym miejscu, nie wiadomo gdzie i tak na prawdę, nie wiem w jakim celu. 
Mężczyzna zaśmiał się krótko, nieruchomiejąc. Przybliżył się, a moje ciało instynktownie chciało uciec. Problem w tym, że za bardzo nie miało gdzie. 

-Nie zbliżaj się!- podniosłam głos. Zamrugałam parokrotnie, kiedy twarz mężczyzny stała się wyraźna. Znajome rysy, znajome oczy, znajome usta i nos. Ciemna bluza podwinięta do łokci, dłonie obleczone w skórzane rękawiczki bez palców i scyzoryk, zręcznie przeskakujący pod palcami.- Evan!?



MATT POV


-Matt do kurwy nędzy, co ty wyprawiasz!?- Will na przednim siedzeniu, praktycznie łapał się za głowę, kiedy jego nowy wóz ścinał zakręty i łamał każdy możliwy przepis. De Vitto traktował każdy samochód jak dziecko, a jego schizy w tym temacie, dochodziły do skrajności. Kiedyś, za otworzenie piwa w samochodzie, wracałem z centrum na nogach, tylko dlatego że autko, mogłoby się pobrudzić. 

-Jest akcja do zrobienia- zerknąłem na tył, gdzie Mike'owi na dźwięk słowa akcja, rozszerzyły się źrenice. Ten chłopak wygląda całkiem niewinnie, ale w jego duszy siedzi seryjny morderca. Jest precyzyjny i w pełni skupiony na zadaniu, chociaż za chwilę zacznie roznosić go energia. A w  nadmiernym podekscytowaniu, łatwo o nieuwagę. Ale nie z Nim. Dla Michaela akcje, zlecenia i interesy to coś więcej niż tylko praca. Czy jeśli uznam to za pasję, wyjdzie na pomyleńca?
-Jaka akcja?- zapytał Will, przecierając szczękę otwarta dłonią.

Zręcznie zmieniłem bieg, starając się dotrzeć do mieszkania jak najszybciej. Liczy się czas.

-Dziewczyna- rzuciłem, starając się aby mój głos brzmiał raczej normalnie.- Siedemnaście lat. Czarne włosy, ciemne oczy. Niska o szczupłej budowie ciała. Całkiem..ładna- oblizałem usta, w myślach dodając więcej pikantnych szczegółów. 

Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz