Rozdział 26 Żądza

33.6K 1.6K 99
                                    


  MC Sobieski - Nieśmiertelni ( HOŁD DLA POLSKICH ŻOŁNIERZY ) prod Dzyogas  Tak trochę symbolicznie!

Rozdział dodany wcześniej, bo moja przyjaciółka zagroziła, że mnie kopnie. :D Dedykuję ten rozdział SabinaaxDD881. Zapraszam!

Oho! Ale się rozpisałam! Ten rozdział jest strasznie długi, a to chyba nie dobrze, prawda? :D

— Kero —

Był już wieczór. Minęły dopiero dwa dni, od chwili, w której ten kretyn kazał mnie przymocować do tego słupa. Zamknąłem oczy, nie wierzyłem, że musiałem upaść tak nisko by odzyskać to, co mi odebrano. Jednak ta sytuacja nie będzie trwać długo. Moi ludzie mieli zająć się Alfą. Mam nadzieję, że wszystko poszło zgodnie z moim planem... Uśmiechnąłem się perfidnie. Ta dziewczyna... Jak jej było? A tak! Pamiętam, na imię jej Nila. Gniew i chęć zemsty, jaki zionął z jej oczu tylko ją zniszczy. Nawet nie wie, że wykorzystałem ją do swoich celów. Przyglądałem się z zniecierpliwieniem ostatniej grupce strażników, którzy sprawdzali w obecnej chwili teren wokół mnie. Jak tylko stąd pójdą, Nila ma się tu pojawić i streścić mi wydarzenia z tej biblioteki. Dzięki moim szpiegom wiedziałem, że wilkołak planuję dla Melody niespodziankę. Tak, więc postanowiłem to wykorzystać. Zresztą nie chodziło tylko o chęć odzyskania władzy. Ona także była powodem. Na myśl, że ten gnojek mógłby rozkochać w sobie tę malutka istotkę, czułem gniew i obrzydzenie.

— Ej! — zawołał jeden z strażników.

Uniosłem głowę, lecz nie otworzyłem oczu. Nie będę marnować czasu na takie marne pionki. Uśmiechnąłem się. On nawet nie wiedząc, że nic nie znaczą. Nagłe poczułem cios skierowany w mój brzuch. Kaszlnąłem, wypluwając z ust krew.

— Nie słyszysz, kurduplu! — krzyknął, ten sam mężczyzna.

Uniosłem głowę, by spojrzeć na strażnika. Młody wilkołak, uważając się za nie wiem, kogo. Gdybym tylko mógł użyć swych prawdziwym mocy... zapewne był by już martwy.

— Zostaw go Leo — oznajmił, jego towarzysz.

Przez chwilę walczyli na spojrzenia. Pierwszy strażnik, westchnął niespodziewanie.

— Masz rację, Thomas — mruknął, oddalając się ode mnie o krok.

Zaśmiałem się, a mężczyzny zatrzymali się. Leo, — jeśli się nie mylę — spojrzał, na mnie. W jego oczach czaiła się złość. Nie przejmowałem się tym. Jak coś tylko mnie trochę poobijają.

— Co cię tak śmieszy?! — zapytał.

Nie odpowiedziałem. Brak reakcji z mojej strony chyba jeszcze bardziej go rozwścieczył.

— Ej! Nie kpij sobie ze mnie wampirze! Jesteś nikim — oznajmił, wyraźnie zirytowany.

Nagle strażnik uderzył mnie w twarz. Z mojego nosa poleciała strużka ciemno czerwonej cieczy. Krew... Ach... Uniosłem wzrok ku gwiazdą święcącym na niebie. Przez czas, w którym wiszę na kawałku tego drewna, nie przeszkadzał mi ani chłód ani samotność. Jedyne czego mi brakowało to tej życiodajnej cieczy. Potrzebuję krwi. Ludzkiej krwi. Przed oczami ujrzałem twarz czarnowłosej. Jej piękne niebieskie oczy spoglądały na mnie. Szkoda, że nasze ostatnie spotkanie musiało się odbyć w chwili kiedy była ranna. Wypuściłem ust wstrzymywane powietrze. Ten zapach, który czułem... Moje oczy zapłonęły szkarłatem. Krew tej dziewczyny ma nade mną wielką władzę. Za choćby jedną krople jestem gotów zrobić wszystko. Spuściłem głowę. A więc to jest żądza, o której opowiadali mi bracia... Poczułem kolejne uderzenie w brzuch, tym razem jednak było silniejsze. Wypluwszy krew, uniosłem głowę, spoglądając wprost w oczy swojego napastnika.

— Słuchasz mnie w ogóle? — Uśmiechnąłem się z wyższością.

— Nie, nie słucham — oświadczyłem. — Nie będę tracił czasu na rozmowę z jakimś tam nic nie wartym sługusem.

Mężczyzna przede mną zacisnął swoje dłonie w pięści. Widziałem jak strażnik się zamachuję by ponownie mnie uderzyć. Nie przejmowałem się tym. Mało mnie obchodziło, że jakiś pionek mnie uderzy. Mam cel i jeśli poniżenie jest krokiem do jego osiągnięcia jestem na nie gotowy. Cios skierowany — zapewne — w moją twarz, został zablokowany przez towarzysza mężczyzny. Mój obrońca pokręcił przecząco głową.

— Odpuść, Leo — poprosił. — Jeśli go zabijesz Beta i Alfa będą źli — przypomniał.

Słowa Thomasa chyba podziałały na blondyna, bo wycofał się o parę kroków do tyłu z nisko opuszczoną głową. Strażnicy zaczęli się oddalać, a ja prychnąłem z pogardą.

— Idź, tchórzu. Nie chcę mi się nawet oddychać tym samym powietrzem co ty. Boisz się dwójki osób, której gdybyś tylko chciał mógłbyś się pozbyć.

Leo zatrzymał się, a atmosfera zgęstniała. Odwrócił się w moją stronę, po czym warknął.

— Nie chcę ich zabijać. W tym stadzie nie jest źle. Panuję rygo i dyscyplina, to wszystko... — wyszeptał, a ja uśmiechnąłem się zwycięsko na jego niepewny ton.

Zaśmiałem się. Ten dzieciak sam nie wierzył w to co mówi. Towarzysz blondyna położył na jego ramieniu swoją dłoń.

— Chodź stąd, przyjacielu. Nie marnujmy życia, dla tej plugawej istoty. — Blond włosy kiwnął głową. Po chwili zaczęli się kierować w stronę wielkiego kamiennego budynku.

Przyglądałem się odchodzącym mężczyzną. Mimo swojego wieku dali się sprowokować tak jak dzieci. Westchnąłem, kręcąc głową. Tacy jak oni będą pierwsi umierać na polu walki. Żołnierz powinien być opanowany i nie dać się zwieść swoim uczuciom. Minęło z dwadzieścia minut, a ja usłyszałem szelest. Uśmiech na moich ustach powiększył się. Ona już tu jest. Doskonale słyszałem oddech dziewczyny. Wpatrywałem się w mrok, gdy nagle przede mną klęknęła zakapturzona postać.

— Witaj, Nilo.

Zakapturzona wyprostowała się po czym, nacięła swój nadgarstek.

— Chwała panu krwi i nieśmiertelności. Ku potędze władcy wampirów — wyszeptała, a ja kiwnąłem potwierdzająco głową.

Rudowłosa postawiła krok w moim kierunku, po czym przyłożyła swój — krwawiący — nadgarstek do moich ust. Kiedy tylko poczułem zapach krwi, wgryzłem się w jej kończynę i zacząłem pić łapczywie ten ciemnoczerwony płyn.

***

Kiedy moja żądza została w minimalnym stopniu zaspokojona, wampirzyca, uklękła na ziemi.

— Panie, nie udało mi się zabić Alfy watahy Crulet, lecz strzała dosięgła jego bratniej duszy... — Oznajmiła, a ja zacisnąłem — przybite do słupa — dłonie w pięści.

Czułem jak drewniane kołki bardziej wbiły się w moje ciało. Ta głupia dziewucha skrzywdziła Melody. Zacisnąłem szczękę, spoglądając w jej oczy. Z nosa i oczu rudowłosej zaczęła sączyć krew. Miałem ochotę ją zabić, lecz wiedziałem, że jej śmierć niczego mi nie da.

— Podasz dziewczynie, którą trafiłaś antidotum — rozkazałem. — Nie obchodzi mnie ani twoja opina ani sprzeciwy. Jeśli tego nie zrobisz, zniszczysz mój plan, a to z kolei nie przywróci życia twojej siostrze.

W oczach kobiety na wzmiankę o martwej siostrze pojawiły się łzy. Jej młodsza o sześć lat siostra, była wśród wampirów, których zabito dwa dni temu. Jej siostra byłe jednym z dwójki dzieci i zginęła. Melody uratowała chłopca, lecz dziewczynki nie dała rady, a wampirzyca poprzysięgła zemstę na Alfie. Przysięgła, że zrobi wszystko by go zabić, a ja postanowiłem wykorzystać jej gniew do swoich celów.

CDN

Co sądzicie? Czy nasz Kero dobrze czyni? Kto z was pamiętał Leo? 

(Data opublikowania rozdziału: 12.11.16r)

Jesteś moja kwiatuszkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz