#02

1K 49 6
                                    

Zupełnie nie wiedziała co włożyć. Zaraz będzie z Klausem. W jednym pomieszczeniu. To się dzieje n a  p r a w d ę. Dopiero teraz była tego całkiem świadoma. Ponadto nie wiedziała jaka to będzie impreza, bo Marcel, jak się później dowiedziała, nawet nie raczył jej o tym poinformować. Postawiła więc na czarne, obcisłe rurki, czerwoną bluzkę i czarną katanę. Zdecydowanie - kochała katany. Do tego czarne szpilki, włosy polokowała, zrobiła nieco mocniejszy makijaż. Po ustach przejechała malinową szminką. Była gotowa do wyjścia; Jeszcze raz spojrzała na swoje odbicie w lustrze i była już pewna, że może iść.
Nie za bardzo wiedziała, w którą stronę iść, więc po kolei pytała każdego, gdzie jest rezydencja, do której zmierza. Większość marszczyła brwi, zastanawiając się, po co ona tam idzie? Czego tam szuka? Niektórzy nawet jej o to pytali! Przecież nie była jakimś znanym wampirem, czy przyjacielem Mikaelsonów. No cóż, ale w końcu doszła, bo zauważyła przed wejściem Marcela, który powiedział, że wygląda obłędnie. Przewróciła tylko oczami, bo w ogóle nie interesował jej mężczyzna, był tylko małą pomocą do dostania się do celu. Kiedy weszła, zauważyła, że jest tu o wiele więcej ludzi, niż sądziła, że będzie. Zmrużyła oczy, próbując znaleźć znajomą twarz, ale nic z tego. Dostrzegła jedynie dziewczynę, z którą Marcel siedział w kawiarni. Tańczyła z... Kolem? What the hell? Jednak stwierdziła, że nie ma sensu im przeszkadzać, dlatego odwróciła się ku partnerowi. 
- Zdradzisz mi w końcu swoje imię? - uśmiechnął się czarująco, chwytając ją za rękę. Prowadził ją ku celowi wyprawy.
- Caroline. - mruknęła tylko w odpowiedzi, wytężając wszystkie zmysły. Już z daleka widziała Rebekę, Elijah'a, Hayley i jakąś blondynkę. Po Klausie ani śladu. Wiedziała, że teraz jest najgorsza część. Podejść do pierwotnych.
- Witam wszystkich! - rzekł Marcel, jednak nikt nie zwrócił na niego uwagi - Przyprowadziłem towarzyszkę, nazywa się
- Caroline. Co ty tutaj robisz? - zapytał zaskoczony Elijah. 
- Serio? Zostawiłaś MF żeby teraz pomęczyć NO? Poważnie? - jęknęła Rebekah, przy okazji zabijając wzrokiem Marcela. Chyba tylko Hayley uśmiechnęła się w miarę szczerze, a przynajmniej Caroline tak się wydawało. 
- Przyjechałam tu tylko na chwilę, stwierdziłam, że warto będzie tu wpaść, korzystając z okazji, jaką obdarował mnie wasz przyjaciel. - wskazała na ciemnoskórego, przepraszającym wzrokiem. Gdyby się wygadała, to... w sumie może byłoby lepiej. A kto to wie? 
- Jestem Freya - rękę podała najstarsza siostra. - Czyżby Stefan to twój przyjaciel? - Car ściągnęła brwi i potaknęła. No tak, uciekał z Valerie, pamięta to. 
- Chyba coś mi umknęło? Caroline? - Marcel zlustrował dziewczynę, ale za cholerę nie mógł jej rozpoznać, jako kogoś znajomego. Dopiero teraz coś mu zaświtało - Mystic Falls! To stamtąd Klaus dwa lata temu wrócił taki szczęśliwy! Czyżby miało to związek z kobietą?
Uśmiechnęła się tylko i zasiadła między Hayley i Freyą, bo było to najlepsze wyjście. Zastanawiała się, co robi tutaj szatynka? Klaus jej przecież nienawidził, a teraz jest tutaj, wszyscy sobie siedzą jako rodzinka. No cóż. 
I dostrzegła go. Stał na środku sali, wszystko ucichło, zgasło światło. Był w centrum uwagi. 
- Witam wszystkich, moich bliższych znajomych... - spojrzał wymownie na swoją prawą stronę. Kto tam był? - jak i tych dalszych, ale dalej znajomych. - usłyszał brawa, na co uśmiechnął się, ukazując dołeczki w policzkach. Caroline trzęsła się z wrażenia, nic się nie zmienił. Brytyjski akcent wydawał się jeszcze bardziej brytyjski. Wsłuchiwała się dokładnie w przemówienie, kiedy do ich stolika dołączył Kol i Davina.
- Nie mamy piosenkarki - szepnął z przepraszającą nutą w głosie, bo to on miał się tym zająć, jednak zapomniał. Był zbyt zajęty swoją dziewczyną - znacie kogoś kto... chwila, ty? My się znamy! - spojrzał na Car, która pomachała ręką. 
- Ooo, w dodatku umie śpiewać! - Rebekah podchwyciła, biorąc dziewczynę za rękę. - Nawet się nie szarp, przecież mogę cię zahipnotyzować. - wzruszyła ramionami, ciągnąc ją przez tłum.
- No i niby co mam zaprezentować? - uniosła brew, spoglądając na kobietę z pogardą. Jak niby sobie to wyobrażała? Że co? Po prostu stanie i od tak sobie zaśpiewa? Dla Klausa. 
- Zdaj się na żywioł. Może przypomnij sobie o czymś, co lubił mój brat. - zaśmiała się kpiąco, dając dziewczynie mikrofon. Stały praktycznie przed Nikiem, ale nie widział ich, gdyż było ciemno. 
- Serio? - mruknęła tylko, ale Rebeki już nie było. "Suka" pomyślała Caroline. 

/hejka, nowy rozdział.
Dziękuję za każdy miły komentarz, naprawdę!:)
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, aczkolwiek miałam inne ważne sprawy, których nie da się odwlec. Pozdrawiam!


you're the only reason that i'm not afraid to flyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz