Epilog

73 6 0
                                    

Dziesięć lat później

- William, człowieku zachowuj się! - syknęłam. Poprawiłam krawat od garnituru Williama i klapy od jego marynarki. Mały zmiennokształtny wyjął kopertę z kieszeni mojego męża.
- Widzisz! To on zaczyna! - jak dziecko. Chłopak zaczął gonić syna Marka i Mandy. Pięcioletni zmienny polubił Williama i co chwilę szukał pretekstu do zabawy z nim. Mark był o to zazdrosny, ale musiał wzbudzać autorytet jako przywódca zmiennokształtnych. Jego żona, Mandy nie może poradzić sobie z trójką synów, którzy wydają się synami szatana niż zmiennokształtnych. Pozostała dwójka biega po naszym pokoju, a mały Logan zaczepia Willa. Sama zaraz zwariuję. Małe garnitury, w które są ubrani są już pogniecione do granic możliwości.
- Koniec! - krzyknęłam, a czterech chłopaków ze spuszczonymi głowami ustało przede mną, a ja mierzyłam ich surowym wzrokiem królowej. Poprawiłam muszki małych zmiennych i starałam się wygładzić nadaremnie ich koszule - Idziemy - zarządziłam. Will wziął mnie pod rękę i wyszliśmy z komnaty odnowionego zamku i ruszyliśmy na zewnątrz do ogrodu. Chłopacy szli przed nami bawiąc się w straż królewską i maszerowali do przodu rozbawiając mnie i Willa do łez. Gwardziści dołączyli do nas, jednak Will pomachał na nich ręką szepcząc, że mamy już ochroniarzy i powinni martwić się o swoją posadę. Gwardziści z lekkimi uśmiechami odsunęli się pod ścianę.
Przejmując tron krainy stworzeń nadprzyrodzonych, nikt nie kwestionował tego, że ludzie objęli tron i stali się rodziną królewską. Wracając do rodziny. Tydzień po porażce zori udaliśmy się do naszych rodzin pozamykać nasze sprawy. Brandon, kiedy mnie zobaczył porwał mnie w ramiona i porządnie ochrzanił. Willowi też się dostało, za to, że trzymał mnie za rękę dodając otuchy. Ustaliliśmy z Willem, że nie powiemy nikomu, gdzie tak naprawdę będziemy i gdzie byliśmy. Wytłumaczyliśmy, że będziemy wracać, ale oni sami nie mogą wiedzieć, co się z nami dzieje. Byli temu przeciwni, ale po namowach mój brat jak i matka Willa się zgodzili. Poznałam również młodszą siostrę mojego męża, którym stał się zaraz po objęciu tronu. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym znaleźć się w innym miejscu i robić cokolwiek innego. Naszym jedynym zadaniem jest przedłużenie linii królewskiej, ale na to mamy jeszcze czas. Dokładnie wieczność. Gdyż czarownice rzuciły na nas zaklęcie nieśmiertelności, takie jak narzuciła na nas Eleonora.
Co do przywódców jako pierworodny syn Shane'a zmiennokształtnych przejął Mark i Mandy. Wampirami rządzi teraz Hexa, ale niedługo za naszą zgodą ma ich objąć jej wnuczka Lizzie.
Wychodząc z pałacu wraz z "obstawą". Dostrzegliśmy wszystkich gości siedzących w ławkach. Przy nawie głównej stał już blady pan młody. Dlaczego blady? Ponieważ Mark właśnie stał przed nim i trzymał go dość mocno za ramię. Ten kto by nie znał Marka mógłby pomyśleć, że właśnie sobie luźno rozmawiają. Ale to była rozmowa z przyszłym szwagrem. Właśnie miejsce miał ślub młodszej siostry Marka, Mercedes. Wychodzi za mojego byłego ucznia z obozu zmiennych, Cody'ego. Oczywiście wraz z Willem zostaliśmy zaproszeni na ślub. W planach nie było opieki nad trzema diabłami tylko przyszli do naszej sypialni, ponieważ uciekli opiekunce. Gdy tylko Mandy ujrzała nas i swoich synów podbiegła do nas szybko.
- No nie wierzę - powiedziała blada - Przepraszam was najmocniej Poopy miała się nimi zająć.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnęłam się lekko.
- Szkodzi... - mruknął Will, a ja dźgnęłam go łokciem w żebra.
Mandy jeszcze raz spojrzała na nas przepraszającym wzrokiem i odeszła ze swoimi pociechami.
Usiedliśmy na dwóch tronach ustawionych przy miejscu, w którym Mark odda swoją siostrę pod opiekę Cody'ego. To on udzieli im ślubu.
Usiedliśmy na przeznaczonych dla nas miejscach. Wszyscy goście już przybyli, a my oczekiwaliśmy już tylko na pannę młodą. Kilka chwil później pojawiła się Mercedes ubrana w białą, długą suknię z koronkowym gorsetem i białe szpilki. Włosy uczesane miała w pięknego koka, a kiedy podeszła do ukochanego dostrzegłam, że suknia nie zakrywa pleców.
Ślub mój i Willa odbył się dwa razy. Raz dla naszych rodzin w świecie ludzi, a drugi w krainie dla całego królestwa.
Po tym jak Mark niechętnie powierzył swoją młodszą siostrę Cody'emu pocałowali się i mieli podejść do nas uzyskać nasze błogosławieństwo. Wstaliśmy z naszych miejsc i ustaliśmy przed klęczącą parą młodą.
- Od dzisiaj będziecie małżonkami, kochającymi się, szanującymi. W przyszłości poszerzycie swoją rodzinę sprowadzając na świat kolejnych naszych poddanych i owoce waszej miłości. Bądźcie sobie wierni i uczciwi wobec siebie. Patrzcie zawsze na dobro tego drugiego i zawsze walczcie razem. Bo razem możecie więcej niż osobno. Zawsze dążcie do zjednoczenia z królestwem. Bo proroctwo się wypełniło i otrzymaliśmy wolność. To nasza kraina, której nikt nam nie odbierze, a jeśli będzie chciał my otrzymamy kolejne proroctwo i je wypełnimy. Udzielamy wam błogosławieństwa pary królewskiej i nigdy nie wątpcie, że może nastąpić kolejny czas proroctwa.

KONIEC  




Czas ProroctwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz