Rozdział V - "Ostatnia deska ratunku"

3.3K 169 27
                                    

Byłam przerażona. To, co w tej chwili czułam, ten strach i obawa przed tym, że on mi coś zrobi. Ten, który ośmielił się mnie dotknąć, wykorzystać i próbować zgwałcić. Słyszę pukanie do drzwi, nie jestem w stanie wydusić z siebie ani słowa, wszelkie swe siły straciłam na wykrzyczeniu zbędnego wołania o pomoc, której nie otrzymałam. Otworzyłam lekko oczy i zauważyłam drugą znaną mi sylwetkę. To on. Brązowooki wybawiciel. Spojrzał na mnie, później na niego, znowu na mnie, a gdy drugi raz spojrzał na niego to coś w nim pękło.

- Sally, ja Ci ufałem. A ty mnie do cholery tak wystawiasz? Wiesz co, idź się z nim pieprzyć, bo z tego co widzę to jesteś zwykłą szmatą. - wyszedł trzaskając drzwiami widząc mnie nagą leżącą na łóżku.

Łzy poleciały mi po policzkach. Wiedziałam, że to koniec. Nikt nie zdoła mi pomóc. Chłopak podszedł, zaczął mnie całować, dotknął mojego brzucha i schodził niżej. Myślałam, że nic nie zdoła mnie uratować. W podświadomości wiedziałam, że to się stanie. Nie byłam warta, by żyć. Chciałam umrzeć, by nie czuć tego bólu i cierpienia, które otaczało moją zakrwawioną duszę. Uległam, bo nie miałam innego wyjścia. Brakowało mi tchu...

Dźwięk policyjnych syren.

To nie może być prawda.

- Masz szczęście, nie licz, że to ostatni raz kiedy się spotykamy. Dobrze, że jutro nie będziesz niczego pamiętać, bo będziesz mogła przeżyć ten koszmar drugi raz. - powiedział z uśmiechem i uciekł z mieszkania.

Nie mogę uwierzyć, że gdyby nie jakiś sąsiad, który zadzwonił po policję, bo było za głośno... ja mogłabym... Nie chcę nawet o tym myśleć.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mogę się ruszyć. Nie mam na to sił. Moje ciało każe mi spać, a ja ulegam...

***

Otwieram oczy. Widzę światło lampy. Jestem chyba w szpitalu, gdy nagle słyszę głos:

- Ocknęła się, Panie doktorze! - znajomy głos, który kiedyś już słyszałam. - Sally, córeczko, czy wszystko dobrze?

Nie odpowiedziałam. Nie miałam na to siły. Nie chciałam z nią rozmawiać, myśli, że tą fałszywą troską coś zdziała? Jest na to za późno. Zdecydowanie za późno.

Nie, mamo. Nie jest wcale dobrze. Nie pamiętam, dlaczego się tu znalazłam. Nic nie pamiętam, jedyne, co miałam w swoim umyśle to randka z Shawnem. Film się urwał, czy on... byłby zdolny mi coś zrobić? Żałuję, że poszłam z nim wtedy, a nie posłuchałam samej siebie. Żałuję z całego serca. Ale nawet nie wiem, czy to na pewno on. Może jemu też się coś stało? Widzę postać wchodzącą przez drzwi. Biały fartuch, okularki i jakaś teczka. To pewnie lekarz.

- Miała pani szczęście, panno Collins. Była Pani mocno upojona alkoholem, przed stanem śpiączki, którą miał wywołać alkohol. Nie doszło na szczęście do niczego wielkiego, oprócz jednego. - mężczyzna zmarszczył brwi. - Mamy podejrzenia, że mogła pani zostać niedoszłą ofiarą gwałtu.

Zaraz, co? Ktoś próbował mnie zgwałcić, ale jak to. I dlaczego ja się tak mocno upiłam. Nie rozumiem nic w tej chwili. To nie na moje siły.

- Znaleźli Panią wczoraj policjanci, leżała Pani w jednym z pokoi, cała... nago. Z lekkimi obdarciami i widocznymi śladami przemocy wobec Pani. Czy pamięta Pani cokolwiek z wczorajszej nocy? - pyta przejęty całą sytuacją lekarz.

- Niestety nie. - odpowiedziałam załamana.

- Tak jak myślałem, alkohol spowodował utratę pamięci z dnia wczorajszego. No cóż. Zleciłem wszelkie badania, jeśli wyniki będą pozytywne to może pani wrócić spokojnie do domu. Może Pani odpocząć panno Collins. Dużo Pani przeszła.

Dużo przeszłam, ale do cholery jasnej niczego nie pamiętam. Gdzie był wtedy Shawn, chyba, że... to on próbował mnie zgwałcić? Nie, to nie może być prawda. Nie mogę nawet przytaczać do swojego umysłu takiej myśli. Gdy nagle słyszę krzyk pielęgniarki:

- Panie Doktorze! Proszę przyjść szybko do chłopaka spod czwórki, Shawna Mendesa. Jego stan się pogarsza.

- Już biegnę. - odkrzyczał szybko lekarz, po czym pobiegł w stronę sali na której leżał ciemnooki.

To moja wina. Ja to wiem, czuję to, że to stało się z mojego powodu. Sally Ty idiotko. Sally Wielki Problem Collins. Czego ja mam takiego wielkiego pecha? Czy zawsze musi mi się przytrafić coś złego?
Nie czas na przemyślenia. Muszę go zobaczyć...

Uprowadzona |S.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz