- Hej hej hej- zaprotestował Zayn podchodząc do mnie- Harry Cię kocha i to, że laska się koło niego kręci nic nie znaczy. Co byś zrobił na jego miejscu? Kupił nowe mieszkanie. Skarbie pomyśl co byś zrobił na jego miejscu?- zapytał spokojnie. Może miał rację. Przecież wiem, że Harry mnie kocha. Gdyby tak nie było nie chciałby dziecka. Przecież dziecko to zobowiązanie na całe życie. Mógł je mieć z kimkolwiek a wybrał mnie dlatego, że mnie kocha. Tak kocha a ja kocham go. Wypuściłem z siebie świst powietrza.

- Przepraszam. Poniosło mnie, ale ona jest taka nachalna.

- Zadzwoń do niego i mu to powiedz. Powiedz mu, że wiesz.

- I co mu powiem? Że go szpiegowałem, że sprawdzałem Internet?

- Prawdę, że paparazzi nie dają Ci żyć. Zadzwoń skarbie poczujesz się lepiej jak mu się wygadasz. Tylko on jest w stanie podnieść Cię na duchu. – oznajmił składając na moich włosach pocałunek i wyszedł.

Długo nie zastawiając się zadzwoniłem do mojego ukochanego.

- Słucham Cię skarbie?- zaszczebiotał wesoło- Wszystko u was w porządku? Dobrze się czujesz?

- Hazz- szepnąłem do telefonu czując wzbierający się wybuch płaczu.

- Lou? Kochanie co się dzieję?- głos mu się momentalnie się zmienił- Coś z dzieckiem? Z tobą? Kochanie mów do mnie!- powiedział coraz bardziej zdenerwowany

- Tęsknie- oznajmiłem przez łzy- Przepraszam to hormony, ale tak bardzo tęsknie Hazz.

- Lou przecież chciałem przylecieć nie pozwoliłeś mi na to. Powiedziałeś, że sobie poradzisz.- oznajmił spokojnie

- Wiem. Przepraszam. Dam radę jeszcze tylko dwa tygodnie.

- Kogo próbujesz oszukać mordko? Jeszcze dziś zabukuje bilet i jutro już będę z wami.

- Nie! Nie trzeba. Wystarczy mi rozmowa. Jak tu przyjedziesz zaraz będziesz musiał tam wracać a nie chce kolejnych rozstań z Tobą. Dokończ tam wszystko i dopiero wróć. Dam radę przyrzekam.

- Dobrze. Jednak jedno Twoje słowo i wracam do was. Teraz mów co się dzieje?

- Nic- szepnąłem

- Louis znam Cię. Mów.

- Wszystko przez tych fotoreporterów. Oni pytali o Kendall- powiedziałem cichutko. Usłyszałem jak po drugiej stronie loczek wypuszcza z siebie powietrze.

- Kochanie przecież wiesz, że to nic nie znaczy. Nie chciałem Ci o tym mówić bo wiem jak Cię to denerwuje a teraz nie jest ci to wskazane mordko. Owszem wprowadziła się obok i owszem jest nachalna ale powiedziałem jej, że ma się odwalić- powiedział groźnie na co zaśmiałem się.

- Powiedziałeś jej „że ma się odwalić"- zacytowałem

- Niedokładnie. Powiedziałem jej: słuchaj Kendall jestem szczęśliwy z Lou i w dodatku będziemy mieli dziecko, dlatego proszę Cię weź łaskawie swoje chude kości ode mnie i odwal się bo zrozumiałem jakim błędem był związek z Tobą.

- Harry- skarciłem go

- Co? – powiedziałem prawdę.- W dodatku tak mnie wkurzyła tą ustawką przed budynkiem, że i tak za mało jej powiedziałem.

- A co ona na to?

- Wściekła się. Hmm może nawet zarobiłem mały policzek ale od tego dnia już nie mieszka obok.

- Uderzyła Cie? Szmata!- zdenerwowałem się.

- Spokojnie może mi się należało, bo może dodałem również, że jest chora psychicznie...- powiedział na co wybuchłem śmiechem.

- Lepiej już?- spytał brunet

- Tak. Twój głos zawsze mnie uspokaja.

- Słuchaj skarbie rozmawiałem z Zaynem i Niallem i ustaliliśmy, że powinieneś mieć ochronę

-Ale..- nie dokończyłem

- Daj mi skończyć- przerwał mi- Wiem, że nigdy tego nie chciałeś, ale teraz powinieneś. Zrobiłem głupotę chwaląc się światu o Twojej ciąży a Ty teraz masz same nieprzyjemności. Proszę tylko na te dwa tygodnie. Potem wrócę i ja się będę wami opiekował.

- Dobrze.- powiedziałem.

- Proszę Lou zgódź się- powiedział ale zaraz się zreflektował- Co?

- Powiedziałem, że dobrze. Zgadzam się Harry.

- Kocham Cię

- Wiem Hazza. Ja ciebie też.

Stało się tak jak poprosił loczek. Od następnego dnia codziennie do pracy i z pracy miałem ze sobą eskortę w postaci dwóch rosłych mężczyzn. Dzięki temu paparazzi mieli znikomy kontakt ze mną. Żałuje, ze zgodziłem się na to tak późno, ponieważ już po czterech dniach znudziło im się przepychanie przez moich ochroniarzy i dali sobie ze mną spokój. Codziennie po pracy zakopywałem się w stertę kocy i razem z Niallem oglądaliśmy wszelakie komedie romantyczne zajadając się lodami. Ja karmelowymi a blondyn czekoladowymi. Często dołączał do nas również Zi. Jednak po komentarzu Horana, że mielibyśmy świetny trójkąt zaprzestał wspólnego przytulania się na kanapie. Zanim się spostrzegłem minął kolejny tydzień, co oznaczało powrót mojego ukochanego. 

An accident that changed our lifeWhere stories live. Discover now