ROK 848, LAS TESTOWY - TRZECI DZIEŃ
Udało mi się! Tak! Tak! Zabiłam tytana! I to Odmieńca!
Głąby dymu ogarnęły pobliski obszar, zarówno z ciała wyparowującego tytana jak i jego krwi osadzonej na Aberald. Lara zostawiła Kathrien i wraz z Eleną uciekły. Tchórzostwo. Dziewczyna podała jej rękę i pomogła wstać. Charles i Noel sami byli w ogromnym szoku, gdy para opadła, a oni zobaczyli niemałe osiągnięcie w postaci zabicia tytana. Sami nie wiedzieli, czy w tych okolicznościach stać by ich było na takie bohaterstwo i odwagę.
- Uciekła - wyjęczała Portman, a cała radość i duma uszły z Ansy od razu. - Z-zostawiła mnie...
Dziewczyna położyła dłoń na jej ramieniu, chcąc dać jej choć odrobinę wsparcia. Musiała czuć się okropnie ze świadomością, że ktoś, dla kogo sama była w stanie zrobić wszystko, zostawiła ją na pewną śmierć.
- Chodźmy do punktu B - zaproponowała. Białowłosa wstała, kiwając głową. - Lara zapłaci za to. Obiecuję.
- Aberald... Przepraszam... - Nie było w niej ani trochę życia. Zdrada przyjaciółki naprawdę ją dotknęła. - Pomagałam jej w planie, żebyś nie zaliczyła. Zawsze utrudniałyśmy ci życie i za to...
Ansa przerwała jej. Nie musiała jej przepraszać, zwłaszcza, że widziała jak wiele trudności jej to sprawia, a była jeszcze w szoku. Uśmiechnęła się pokrzepiająco. Obecność członkini drużyny Trzeciej nie odpowiadała czerwonowłosemu i Astrid, ale oboje milczeli. Dobrze, że nie wybuchła z tego kłótnia. Wystarczyło przygód jak na jeden dzień.
Nagle z szarego nieba lunęło. Wszyscy wyciągnęli z plecaków płaszcze i założyli je, by w pewnym stopniu uchronić się przed przemoknięciem. Krople deszczu zmywały ze Ansy krew tytana. Ale to paskudztwo cuchnęło. Darmowy prysznic zawsze dobry.
- Jesteś pewna, tego, co zrobiłaś? - burknął niezadowolony, co ją mało obchodziło, Charles. Wzruszyła ramionami, dając mu w ten sposób znać, że nie ma pojęcia o co mu chodzi. - Zrobiłaś to. Zabiłaś tytana! - Uniósł się. - Gratulacje! Ale musiałaś ją ratować? - Podbródkiem wskazał na idącą przed nimi załamaną Kathrien. - Może trzeba było pozwolić ją najpierw zjeść?
- Nie mogłam.
- Czemu? - zdziwił się.
- Bo to nie ludzkie.
- To twoje poczucie sprawiedliwości.
- To jest nasz świat - powiedziała, nie patrząc na niego, ale jakoś go to ruszyło. - Musiałam stanąć w jej obronie. Tytani za bardzo się żądzą - Zatrzymał się. - Coś nie tak? - Pokręcił głową.
- Ansa. - Podeszła do nich w końcu Laurys. - Byłaś super! Jak zawsze! - chwaliła ją, co w sumie było całkiem przyjemne.
Mijali jakaś dolinę, co było dziwne. Na mapie nie było wzmianki o tej ogromnej przepaści. Musieli iść jedno za drugim, gdy nagle noga Kathrien osunęła się i ta zaczęła spadać. Aberald w porę zareagowała i chwyciła ją za rękę. Wraz z Foxwellem wciągnęli ją z powrotem, ale skalne podłoże, na którym stała Ansa, załamało się pod nią. Wszystko przed jej oczami zawirowało, kiedy osunęła się w przepaść.
- ANSA!!!!! - Usłyszała przeraźliwy krzyk Laurys.
Błagała się w duchu, by za blondynka w akcie desperacji nie skakała za nią. Na szczęście powstrzymała ją Astrid, zdająca sobie sprawę z tego, co zamierzała zrobić Wayland.
Aberald zamknęła oczy. Krople deszczu zmieszały się z jej łzami. Spadała. Czy to była moja kara?
Wpadła do zimnej wody. Przez deszcz i porywisty wiatr woda w rzece zaczęła szaleć, nie mogła się uratować. Desperacko machała rękoma i nogami, by się nie utopić. Woda wleciała jej do ust, zachłysnęła się. Przed jej oczami zatańczyły mroczki.

CZYTASZ
Ai no Tsubasa
FanfictionNie jestem wyjątkowa. Nie jestem jedyna, która pragnie żyć naprawdę. Niektórzy porównują ludzkość do bydła, żyjącego posłusznie w zagrodzie za trzema murami - Maria, Rose, Sina - ja jednak próbuje żyć według słów mojej mamy, która została zamordowan...