8. Wilcze ziele

1.3K 75 0
                                    

- Kto uważa, że to nie wypali niech podniesie rękę do góry. - Powiedziałam, po czym uniósłam dłoń. Jako jedyna, zresztą.

Jechaliśmy właśnie nieśmiertelnym samochodem Stiles'a w stronę szpitala.

- Nie przesadzaj, Caroline - odezwał się Stiles. - Co tu może się nie udać?

- Wszystko? Chociaż w sumie to nie ja muszę tam wejść. - Skrzywiłam się.

- Przestańcie - jęknął Scott. - Na świecie jest tylu ludzi, a ja muszę przyjaźnić się akurat z wami. Idiotami.

- Wypraszam sobie. - Burknęłam.

- Dobra, jesteśmy na miejscu.

Wysiadliśmy z auta i ruszyliśmy w stronę budynku. Kiedy weszliśmy do środka po prostu szliśmy jak normalni ludzie, aż w końcu McCall prawie niezauważalnie wślizgnął się do jednego z pomieszczeń.

- I co teraz? - Zapytał Stilinski.

- Czekamy. - Odparłam i opadłam na krzesło.

Liczyłam, że chłopak też to zrobi, ale on stał jak wryty i wpatrywał się w coś za nami. Podążyłam za jego wzrokiem i ujrzałam piękną i pachnącą Martin.

Nawet nie zauważyłam kiedy Stiles już przy niej stał.

- Hej, Lydia. Pewnie mnie nie pamiętasz, ale siedzę z tobą na biologii - dziewczyna zrobiła zamyśloną minę, a chłopak kontynuował: - Czułem, że między nami zaiskrzyło. Porozumienie bez słów - parsknął śmiechem, na do dziewczyna uśmiechnęła się i pokiwała głową. Nie, to niemożliwe. - Może powinniśmy się lepiej poznać...

- Sekunda - powiedziała, po czym odgarnęła włosy za ucho i wyjęła z niego słuchawkę. - Nie usłyszałam ani słowa. Coś straciłam?

Stiles miał właśnie minę, jakby przejechał go czołg.

- Nie - zaprzeczył. - Wybacz - dodał i ruszył pomału w moją stronę. - Usiadę - wskazał na krzesło i opadł tuż obok mnie.

- Ale ty masz to gdzieś. - Skończyłam jego głosem. - Co ty w niej widzisz? To straszna małpa. - Stwierdziłam, a on spojrzał na mnie, jakbym conajmniej połamała mu wszystkie płyty z Gwiezdnych Wojen.

- Po prostu jej nie znasz. - Fuknął.

Wzniosłam oczy ku niebu, a po chwili zauważyłam jak Lydia i Jackson razem stoją.

- Nie mogę na nich patrzeć. - Stwierdziłam i podniosłam się z krzesła, aby się przejść.

Przeszłam do końca korytarza i zauważyłam automat. Podeszłam do niego i przeleciałam wzrokiem co jest do zaoferowania. W końcu wybrałam kawę. Szukając po kieszeniach drobnych musiałam wyglądać zapewne komicznie, ponieważ pragnę zauważyć, że spodnie, które na sobie miałam tego dnia były trochę za ciasne.

Kiedy z kubkiem w ręce miałam zamiar wrócić do przyjaciela usłyszałam czyjś głos. Odwróciłam się i zobaczyłam mamę.

Cholera.

- Caro, co tu robisz? - Zapytała, a ja od razu wcisnęłam jej mój napój do rąk.

- Proszę, dla ciebie. Wiem, że ostatnio jesteś zapracowana. Nie powinnaś wziąć sobie wolnego? - Paplałam.

- Dziękuję, słonko. Jest w porządku, po prostu korzystam z okazji - uśmiechnęła się i wzięła łyk kawy. - Jeszcze raz dzięki, ale muszę już iść. Zobaczymy się w domu. - Pocałowała mnie w policzek i odeszła szybkim krokiem.

Odetchnęłam z ulgą wróciłam do miejsca, w którym zostawiłam tę ciamajdę.

Dotarłam tam w chwili, w której Scott wyrywał Stiles'owi ulotkę o kobiecych sprawach. Zapewne chciał się przed kimś ukryć i nawet nie zauważył co bierze do łapy.

Pełnia // Teen Wolf Where stories live. Discover now