↪33

6.5K 607 159
                                    

Harry obiecał, że będzie czekał na mnie pół godziny przed przylotem na lotnisku. I naprawdę mu uwierzyłam, ale kiedy siedziałam obok fontanny, tam gdzie się umówiliśmy, a jego nie było pomyślałam tylko o jednym. Nie miałam przy sobie telefonu, a laptopa nie chciałam wyciągać. 

Zmuszona byłam czekać i przeklinać na niego pod nosem. Pojawił się dopiero po godzinie. Uśmiechał się szeroko wyciągając w moją stronę ramiona, ale uniosłam wysoko dłoń. 

Zatrzymał się zdezorientowany.

- O której miałeś być?

- Przepraszam, coś mi wypadło.

- Coś czy twoja stara?

- Nie mów tak o niej.

Wywróciłam oczami, w nerwach chwytając swoją walizkę i ruszyłam przed siebie.

- Natasza zaczekaj, nawet się ze mną nie przywitasz? - ruszył za mną.

- Witaliśmy się kilka dni temu, nie rozstaliśmy się przecież na pół roku.

- Myślałem, że inaczej będziesz się zachowywać po powrocie.

Zatrzymałam się gwałtownie. Bardzo, ale to bardzo powoli odwróciłam głowę w jego stronę i uśmiechnęłam się cynicznie.

- Wiesz, ja też. Ale spieprzyłeś to przez swoje obiecywanie, że niby będziesz wcześniej o pół godziny. Wiesz co? Jesteś żałosny.

Przeczesał swoje włosy i założył okulary na nos. Już po jego minie wiedziałam, że nie zamierza ze mną dalej rozmawiać, więc po prostu ruszyłam do wyjścia. Zaczekałam, aby wskazał samochód, a następnie sama włożyłam walizkę do bagażnika. Torebka wylądowała na moich kolanach i sama nie wiem, ale dość mocno trzasnęłam drzwiami, gdy już usadowiłam się na przednim siedzeniu. Samochód nie jest niczemu winien, ale miałam nadzieję, że choć trochę go to zezłości.

- Długo się będziesz gniewać? - dotknął mojego kolana, gdy wyjeżdżał z parkingu. 

Nie odezwałam się.

- Zrobiłem ciasto truskawkowe, takie jak lubisz.

- Super.

Westchnął, a ja caluteńki czas patrzyłam na boczną szybę.

- A - nagle mi się coś przypomniało. - Jeśli teraz w naszym apartamencie jest woja matka to nie ręczę za siebie. Za to co mi zrobiła jestem skłonna wybić jej ostatnie stałe zęby. Z resztą, co ja mówię? - prychnęłam. - Ona chciała mnie zabić, powinnam nasypać jej trucizny do jedzenia.

- Natasza uspokój się, już z nią rozmawiałem, chce cię przeprosić.

- Ona? Już to widzę. - strzepnęłam jego rękę i założyłam nogę na nogę. Do końca jazdy się nie odzywaliśmy. Nie żebyśmy w domu zamienili więcej niż dwa słowa. Po prostu on poszedł do swojego gabinetu, a ja położyłam się na łóżku, by odpocząć. 

Wzięłam długi prysznic i po przebraniu się wyszłam z łazienki. Harry już leżał na swoim miejscu odkrywając dla mnie kołdrę. 

- No na pewno. - burknęłam, kiedy złapał mnie w pasie i przyciągnął do swojej klatki piersiowej. - Nie mam ochoty.

Gdyby był tutaj Zain zapewne wtrąciłby swoje dwa grosze. Potrząsnęłam głową nie chcąc o nim myśleć.

- Dlaczego? Może cię jednak przekonam? - całował moją szyję.

- Przykro mi, ale nie. Jestem zmęczona lotem.

Ułożyłam się na swoim miejscu odpychając jego natrętne łapy.

Wypuścił ze świstem oddech i po oparciu głowy o moje ramię zamknął oczy. Ja również próbowałam spać chociaż było wcześnie. 

I w sumie odpłynęłam na dość długą chwilę, ale chrapanie Harrego mnie zbudziło. Twardo spał, dlatego postanowiłam wygramolić się z jego uścisku. Chwyciłam mój stary telefon i włączyłam laptopa. Spisałam odpowiedni numer i weszłam do dolnej łazienki. 

Zain nie odbierał długo, próbowałam trzy razy. Kiedy jednak już to zrobił, nie odezwał się. Zagryzłam nerwowo dolną wargę.

- Hej.

- Jaki masz cel w dzwonieniu do mnie?

Zmieszałam się trochę opierając plecy o zimne płytki.

- Jeśli ci przeszkadzam to przepraszam, nie przemyślałam tego.

- Jak zwykle.

Nie wiedziałam dlaczego znowu był dla mnie chamski, ale próbowałam to zignorować.

- Powinnam się rozłączyć?

- Jak chcesz.

- Kochanie z kim rozmawiasz?

Zmarszczyłam brwi spoglądając na siebie w lustrze. To był ułamek sekundy, kiedy słowa wylatywały z moich ust.

- Ze mną? - powiedziałam głośno. - Jakiś problem?

Zain ani Harnusi nie odzywali się przez moment. Gryzłam natarczywie dolną wargę zastanawiając się po co znowu z nim jest. Czy ona nie ma swojego życia?

- Zain rozłącz się.

- Natasza mów, jeśli masz coś ważnego, jeśli nie, to obawiam się, że muszę kończyć.

Prychnęłam do siebie i po prostu się rozłączyłam. Nie wiem, co sobie myślałam dzwoniąc do niego, tylko pogorszyłam sobie tym samopoczucie.

Kiedy byłam już w drodze powrotnej do sypialni zadzwonił telefon domowy.

Pierwszą moją myślą był Zain, ale to by było zbyt piękne.

- Tak?

- Hej, Harry mówił, że dzisiaj wracasz i liczyłam, że odbierzesz.

Uśmiechnęłam się delikatnie.

- Cześć Alice, co słychać?

- Zapytam wprost, bo nie chcę owijać w bawełnę. 

- Okej... - zaniepokoiłam się.

- Jesteśmy nadal przyjaciółkami?

- Tak, dlaczego w to wątpisz?

- Dostaliśmy z Jeremim list, w którym anulowano nasze miejsca na weselu. Ponoć macie za dużo osób i musicie kilka wywalić, szkoda, że robisz to swojej przyjaciółce.

- Czekaj, co? - zesztywniałam. - Nie wiem nic o żadnych miejscach na weselu, nie było mnie przecież w kraju, a Harry się tym zajmował.

- Nie chcę się narzucać, ale to nie wypada.

- Ja wiem, rozumiem cię. Komuś jeszcze anulowano, wiesz może?

- Zdaje mi się, że twoim kuzynkom, ale nie jestem pewna.

Zacisnęłam usta i spojrzałam na sypialnie.

- Okej, muszę kończyć.

Odłożyłam telefon i nie kłopocząc się by być cicho wyciągnęłam listę gości. Po prostu szczęka mi opadła do samej ziemi, gdy doszło do mnie, że połowa osób to znajomi matki Harrego.

//////////////////

Mam kilka pytań i dziękuję za odpowiedzi, co do biletu. Teraz prostuję i pytam o jeszcze jedną rzecz. Chodzi o bilet na autobus -miesięczny- i czy mogę mieć legitymację z gimnazjum (w sumie jest ważna do 30 września) ale chciałam zapytać, bo idę teraz do liceum i się zastanawiam, czy można. 

Rozdział tak jak obiecałam :) 

Arab blood {Z.M}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz