29. Strach i pasja

62 9 0
                                    

- Powiecie w końcu, do jakiego szpitala psychiatrycznego ją wywieźliście?!
Cisza.
Wszystkie spojrzenia spoczęły na Carly. Talerz wypadł z rąk Adaline i roztrzaskał się o marmurową podłogę. Twarze matki i ojca dziewczyny zbladły, i to tak bardzo, że mogłyby porównywać się ze ścianą w pomieszczeniu.
- I co? Nic nie powiecie? - Jako pierwsza odezwała się sprawczyni całego zamieszania. Założyła ręce na biodra i zmarszczyła brwi. Wystrzelała swój wzrok raz w matkę, raz w ojca. Jej złość nie miała granic.
- Carly... skąd... - zaczęła Izabelle.
- Nieważne. Ważne, że wiem. A teraz mówcie mi, jak to naprawdę było. Już. Bez żadnych wymówek - zarządziła.
Adaline usunęła się z pola widzenia. Oficjalnie rozpoczął się pojedynek: rodzice kontra Carly.
Izabelle i Josh spojrzeli po sobie. Ewidentnie nie wiedzieli, jak mają się zachować. Najwidoczniej nie przewidzieli, że taka chwila w ich życiu w ogóle będzie miała miejsce.
- No dobrze, skoro tak bardzo ci zależy - powiedziała z przekąsem jej matka. - Usiądź.
Dziewczyna, omijając odłamki roztłuczonej porcelany zajęła miejsce naprzeciwko rodziców. Pewność siebie, którą jeszcze przed chwilą posiadała, zupełnie wyparowała. Miała wrażenie, jakby zaczęła się zmniejszać, jednak nie dała tego po sobie poznać.
- W takim razie, słucham.
- Blair była chora. Zabiła Makaylę i tego chłopaka. Dlatego ją oddaliśmy - zakończył Josh.
Carly spojrzała na ojca z niedowierzaniem.
- To tyle? Tyle macie mi do powiedzenia?! - walnęła pięścią w stół. - Dlaczego ją oddaliście? Dlaczego do mnie nie zadzwoniliście?! - zaczęła histeryzować. - Mam prawo wiedzieć, co dzieje się z moją siostrą!
- Uspokój się! - ryknął na nią ojciec. To spowodowało, że skuliła się na krześle. Odwróciła wzrok i napotkała w drzwiach sprzątaczkę wraz z miotłą i szufelką.
- Adaline, przyjdź później - nakazała Izabelle. Kobieta bez słowa skinęła głową i odeszła.
Wzrok obydwojga rodziców znów spoczął na córce.
- Nie mieliśmy innego wyjścia.
- No dobrze, to powiedzcie mi chociaż, dlaczego powiedzieliście mi, że ona nie żyje?
Minęła minuta, dwie minuty, trzy minuty, a odpowiedzi nie otrzymała. Fala goryczy powróciła.
- To podajcie chociaż adres szpitala.
Znowu nic. Złość dziewczyny nie miała granic. Miała ochotę krzyczeć, rozwalić coś, ale przede wszystkim udusić rodziców za takie kłamstwo.
- No dobrze - w końcu dała za wygraną - jeśli zamierzacie dalej tak milczeć, to ja w takim razie idę. - Wstała z miejsca i posunęła krzesło. Będąc przy wyjściu, jeszcze dodała: - I tak dowiem się, gdzie ona jest.
Pogrążona w otchłani rozpaczy przeglądała rysunki swojej siostry, nie przestając myśleć. Wciąż nie pojmowała, dlaczego rodzice wysłali Blair do tego okropnego miejsca; w miemaniu Carly, nie zasłużyła na to. Znów zaczęła siebie obwiniać o zostawienie jej z rodzicami. Gdybym tylko nie wyjechała, powtarzała ciągle w myślach. Była tak pochłonięta oglądaniem prac swojej siostry, że nie zauważyła nawet, kiedy zrobiło się ciemno.
Z ogromną niechęcią wygrzebała spod poduszki piżamy i poszła wziąć prysznic. Jednak nawet ciepła woda zderzająca się z jej skórą, nie była w stanie uspokoić Carly. Dziewczyna przez cały czas była spięta i myślała tylko nad tym, jak odnaleźć Blair. Nic innego się dla niej nie liczyło. Otaczający ją świat i jego piękno w ogóle przestało ją insteresować. Wręcz przeciwnie. Wszystko zaczęło ja drażnić. I pomyśleć, że jeszcze niespełna wczoraj była to osoba tętniąca życiem i wiecznym optymizmem, który wcale nie był taki wieczny, jak się okazało.
Zmęczona, z natrętnym bólem pulsującym w jej skroniach, położyła się do łóżka. Zgasiła lampkę i spojrzała w okno.
Nieco nadgryziony księżyc świecił bladym, otępiającym światłem. Nie wiedziała dlaczego, ale skojarzył jej się z Blair. Ona też była, ale tak jakby jej nie było. Nie była zauważalna, choć robiła naprawdę wielkie rzeczy: tworzyła piosenki, pięknie grała na gitarze i fortepianie i, jak się później okazało, zabijała. A jednak mimo to, była wyjątkowa. Wyjątkowa w inny sposób.
Usłyszała, jak drzwi się otwierają. Momentalnie zamknęła oczy. Nie widziała, kto wdarł się do jej pokoju, bo leżała tyłem. W każdym razie, kto by to nie był i tak by się nie odwróciła.
Słyszała, jak ten ktoś zbliża się do niej, a później oddala się i wychodzi, zamykając drzwi. Dziwne, pomyślała, na nowo otwierając oczy.

Beauty And The MuddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz