Dodatek I - I Have Never Loved Someone [David x Swen]

14.4K 614 449
                                    

Hej! Przychodzę do was z doosyć długim one shotem, który mam nadzieję, że wam się spodoba. Chciałabym, żeby wam się spodobał. Nie będę się rozwodzić nad tym, o czym jest, bo pewnie się domyślacie (tytuł wcale na to nie wskazuje), ale dajcie mu szansę. Proszę. 

Chciałabym tego shota zadedykować mia_carrot za to, że z NIEGASNĄCYM ENTUZJAZMEM komponowała utwory mające mnie zainspirować i  Uiskee za to, że chyba jako jedyna pokochała Swena tak bardzo jak ja. 

Chciałam go tu ukazać jako ciepłą, cenną osobę. Nie jako kogoś kto zrujnował Cainowi psychikę. 

Skomentujcie, bo ten shot dużo mnie kosztował, eh. Jęczę teraz, bo na końcu nie pasuje. 

Piosenkę z mediów można włączyć na końcu, jakby ktoś chciał sobie popłakać. 

Miłego czytania!


                                                                                              * * *

Kiedy wchodzę na klatkę schodową żarówki w starych żyrandolach zaczynają ostrzegawczo migotać. Marszczę czoło i uważając, by się nie pomoczyć składam parasolkę. Nie żeby pomogła mi w jakikolwiek sposób - tak czy inaczej byłem potwornie przemoczony, przemarznięty i zakatarzony. Kicham potężnie, wycieram nos wilgotną chusteczką znalezioną w kieszeni płaszcza i przeklinając cały świat powoli ruszam przed siebie. 

Z tego co słyszałem, Swen mieszka na drugim pietrze. To całkiem nieźle, mogło być gorzej. Miałem znajomych, którzy mieszkali na wyższych piętrach bez wind. Wdrapuję się po stopniach, rozmyślając nad tym, czy przypadkiem to wszystko nie przekracza moich obowiązków. Praktycznie rzecz biorąc, Swen był niżej w firmowej hierarchii, podlegał pode mnie. Nie powinienem nosić za nim papierów, których zapomniał wziąć z biura. Ściskam w dłoni aktówkę i karteczkę z adresem zamieszkania. Natalie mnie zamorduje. Miałem dzisiaj wcześniej wrócić na kolację, tymczasem dochodziła już jedenasta. 

Kamienica w której mieszka Swen jest stara, ale raczej zadbana. Czerwona cegła, którą wyłożone są ściany nie jest pokruszona, drzwi które mijam nie wyglądają na przestarzałe. Właściwie to całkiem miłe miejsce. Moje kroki odbijają się echem od ścian, kiedy pokonuję ostatni schodek. 

Szybko znajduję odpowiednie mieszkanie. Nie jest to szczególnie trudne, jeśli się weźmie pod uwagę, że na każdym piętrze są tylko dwie pary drzwi, ale i tak jestem z siebie zadowolony. Poprawiam kołnierzyk koszuli i pukam. 

Przez chwilę nic się nie dzieje. Jedynym co słyszę jest kapanie wody, która powoli sączy się z mojego płaszcza na kamienną posadzkę. Krzywię się lekko i chwilę drepczę w miejscu. Dopiero po chwili słyszę pierwszy trzask. Potem wszystko dzieje się zaskakująco szybko. 

Rozlega się huk, potem podniesiony głos coś wykrzykuję. Następnie kilka przyspieszonych tupnięć, zupełnie jakby ktoś biegł i coś szklanego po drugiej stronie drzwi spada na ziemię. Mimowolnie robię kilka kroków do tyłu, odruchowo mocniej zaciskając rękę na aktówce. Nie podoba mi się to ani trochę. Ponownie zerkam na świstek z zapisanym adresem, ale upewniam się, że jestem we właściwym miejscu. Unoszę rękę, by ponownie zastukać, ale w tym momencie klamka gwałtownie opada w dół. 

Stay away, assholeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz