31

8.7K 588 42
                                    

    Budynek, w którym się znajdywałam został wysadzony w powietrze wraz z martwymi ciałami. Tylko jedna pozostawiona tam osoba była żywa. Chłopcy zostawili Lucasa w jednym z pokoi. Przywiązali go linami do krzesła, tak jak on wcześniej mnie. Chcieli poczekać, aż wykrwawi się tam na śmierć, ale zmienili plan. W poszukiwaniu mnie brało udział bardzo dużo ludzi współpracujących z gangiem chłopców. Wywnioskowałam to po dziesięciu dużych, czarnych Vanach stojących pod budynkiem no i po samych ludziach.

   Zostałam przeniesiona na rękach Justina do samochodu, gdzie chłopcy dali mi ciepłe ubrania i jedzenie. Byłam im wdzięczna, ale wciąż nie mogłam spojrzeć im w oczy. Nie odezwałam się do nich słowem. Miałam nadzieję, że mnie zrozumieją, albo przynajmniej spróbują. To nie było dla mnie łatwe. Przebywanie w ich towarzystwie stało się dla mnie katorgą, bo wiedziałam, że ciągle o tym myśleli. Czułam się osaczona i traktowana ulgowo z powodu całego tego wydarzenia. Nie lubiłam tego uczucia. Za każdym razem, gdy któryś z nich spojrzał na mnie, odnosiłam wrażenie, że widzi we mnie dwugłowego psa. Odstawałam od nich. Tak się czułam. Jakbym do nich nie należała, czułam się obca. Być może dlatego, że oni byli mi obcy. Jak wszyscy ludzie na tym świecie. Nie wiem, co się ze mną stało, ale to na pewno nie odejdzie szybko. To dziwne odczucie, że... nie byłam tą samą Arianą, co kiedyś. Już sama nie wiedziałam, kim jestem.

   Siedziałam w czarnym Vanie, przytulając i głaszcząc Masona. Po mojej prawej stronie siedział Justin, a po lewej Chris. Oboje przez całą drogę gapili się na mnie, ale starałam się nie okazywać skrępowania w jakie mnie wprawiali. Nie odrywałam wzroku od śpiącego psa, którego głowa spoczywała na moim ramieniu, bo zasnął mi na kolanach. Chociaż był wielki, nie sprawiało mi problemu trzymanie go na kolanach. Przynajmniej mogłam się do niego przytulić. Zasnęłam na dziesięć minut przed dojazdem na miejsce, a mianowicie - do domu chłopców.

- Baby girl - Justin szepnął do mojego ucha. - Już jesteśmy.

   Obudził nie tylko mnie, ale też Masona. Pies zbiegł mi z kolan od razu, gdy Justin otworzył drzwi samochodu. Wybiegł na trawę, a ja wysiadłam przy małej pomocy brązowookiego. Nie spuszczał mnie z oczu. Szedł ze mną ramię w ramię, trzymając moją rękę. Na przedpokoju w domu stały dwie torby podróżne. Wiedziałam, że należały do Justina, bo do kogo innego?

   Kiedy weszłam w głąb domu, zostałam przywitana przez Bruna, który kuśtykał na jedną łapę. Jego ogon zawinięty był w bandaż. Ten widok złamał mi serce. Wiedziałam, co go do tego doprowadziło i to sprawiło, że stałam się przygnębiona. Te zwierzęta nie zasłużyły na taką krzywdę. Przytuliłam psa i pocałowałam go w głowę. Poczułam, że ktoś obok mnie również kuca. To był Fredo. Posłał mi miły uśmiech i przyłączył się do głaskania Bruna. Poświęciliśmy psu dużo uwagi, z chęcią zajmowałabym się nim dłużej, gdyby nie przyszedł Justin.

- Powinnaś odpocząć, Ari - stwierdził.

   Pokiwałam głową i poszłam za nim do sypialni. Zatrzymał się pod drzwiami. Szczerze mówiąc nie byłam zawiedziona czy coś. Odczułam ulgę, bo nie chciałam, żeby zostawał ze mną na noc. I on to wyczuł.

- Dziękuję - szepnęłam.

   Uśmiechnął się delikatnie. Chciał się do mnie zbliżyć, ale odruchowo się odsunęłam. Przymknęłam powieki będąc sobą rozczarowana. Nie mogłam jednak nic na to poradzić.

- Dobranoc - mruknęłam nie patrząc na niego.

- Dobranoc, śpij dobrze.

*

- Jesteś gotowa na mnie?

 

   Obudziłam się dysząc. Byłam cała spocona. Usiadłam na łóżku i przetarłam twarz dłońmi. Zapiekł mnie policzek. Przeczesałam swoje ciemne włosy palcami. Z trudem powstrzymałam płacz. W tej samej chwili drzwi do sypialni się otworzyły, a w progu stanął zaspany Justin. Oparł się o framugę i zmrużył oczy. Nie widziałam go dokładnie przez ciemność, on mnie również słabo widział.

- Hej, wszystko w porządku?

- T-tak - wymamrotałam.

   Nie uwierzył mi, sama sobie bym nie uwierzyła.

- Krzyczałaś - powiedział. - Śnił ci się koszmar?

   Znowu przytaknęłam, tym razem drżącym głosem. Byłam na granicy wytrzymałości. Jeśli zapyta, co mi się śniło, to przysięgam, że się rozpłaczę, pomyślałam. Ale nie zapytał. Wolnym krokiem podszedł do łóżka i usiadł w nogach. Był ubrany w spodnie dresowe i zwykły, biały t-shirt. Byłam zdziwiona, bo zwykle spał w bokserkach.

- Chcesz, żebym z tobą został? - spytał cicho.

- Nie.

   To było oczywiste, że znów próbował zbliżyć się do mnie. Ale ja nie mogłam otworzyć się przed nim, nie mogłam pozwolić  mu dostać się do mnie. Coś wewnątrz mnie mi tego zakazywało. Nie ważne, jak bardzo bym chciała, jak bardzo on pragnąłby mojego dotyku, a wiedziałam, że w tamtym momencie był jego spragniony, nie mogłam. Nie tylko ze względu na wydarzenia z wcześniejszego dnia, ale i wydarzenia sprzed kilku miesięcy, kiedy miał mnie totalnie gdzieś, podczas gdy ja umierałam z tęsknoty. Powinien zrozumieć

   Pokiwał głową. W świetle księżyca udało mi się zobaczyć zawód na jego twarzy.

- Jestem w pokoju obok, wystarczy, że mnie zawołasz, gdybyś czegoś potrzebowała.

   Chciałam mu powiedzieć, że potrzebuję... poczuć się bezpieczna. Nic w tym domu nie dawało mi poczucia bezpieczeństwa, nawet to, że wszyscy chłopcy byli w domu. Nic.

   Nie lubiłam sposobu, w jaki na mnie patrzył w tamtym momencie. Był spokojny. Za spokojny. W ogóle nie przypominał tamtego Justina. Tamten Justin obchodził się ze mną delikatnie, ale nie tak bardzo, jak ten. A poza tym, dawno nie widziałam, by wpatrywał się we mnie z taką adoracją. To mnie denerwowało. Chciałam, żeby sobie już poszedł.

- Dobranoc - mruknęłam mrożąc go wzrokiem, choć byłam niemal pewna, że tego nie zauważył.

* * *

Taki sobie ten rozdział, nudny lekko XD

Fix me / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz