•43• Epilogue

10K 345 41
                                    

- Harry! - krzyknęłam załamana, gdy tylko weszłam do salonu.

- Nie drzyj się tak kobieto, na miłość boską - uciszył mnie, znacząco przykładając jeden palec do ust - Jo śpi.

- Wytłumacz mi proszę, dlaczego Darcy siedzi zadowolona na fotelu wcinając tabliczkę czekolady? - szepnęłam, by faktycznie nie obudzić syna.

- Bo prosząc przypominała mi ciebie, kiedy chcesz nowe buty - usiłował utrzymać powagę, jednak poległ gdy usłyszał mój śmiech.

Podeszłam do trzylatki, zabierając słodycz i mokrą chusteczką, których opakowanie stoi na stoliku, wytarłam jej pobrudzoną buźkę.

- Dobrze wiesz, królewno, że nie wolno ci jeść tyle cukru - wzięłam moją pociechę na ręce i pomaszerowałam z nią do pokoju. Postawiłam niezadowoloną córkę na podłodze - Za kilka godzin wyjeżdżamy. Wybierz proszę trzy zabawki, które chciałabyś zabrać i przynieś tutaj do torby, dobrze? - spytałam, jednocześnie wskazując bagaż postawiony obok ściany, w którym już leżały złożone ubranka.

- Clair! - wydarł się zrozpaczony Harry chwilę potem, gdy dotarł do mnie przeraźliwy płacz Josef'a. Następnie mój nieporadny mąż wparował do sypialni Darcy, z biednym Jo w ramionach.

- Chodź do mamusi, rybko - przejęłam maleństwo, zauważając ulgę na twarzy chłopaka, że nie musi radzić sobie z tym problemem sam - Powinieneś już umieć zająć się płaczącym dzieckiem.

- Po co, skoro ty robisz to lepiej - ukazał rząd białych zębów, po czym całą swoją uwagę poświęcił córce. Nigdy nie sądziłam, że odnajdzie się w tym tak dobrze, a mnie zdoła namówić na "kolejne" dziecko.

Owszem, byłam przeciw. Nie chciałam przechodzić przez coś podobnego, ani nie chciałam, by wszystko dookoła przypominało mi te okrutne zdarzenie sprzed kilku lat. Jednak nie żałuję. Ślub z Harry'm i urodzenie tej dwójki było najlepszą decyzją w moim życiu. 

- Spakowałeś już zabawki? - zaczepiłam zielonookiego, gdy tak przysłuchiwałam się rozmowie ojca z córką.

- Do zabawy używam tylko ciebie - puścił mi oczko, a ja ubolewałam nad tym, że nie mam wolnych rąk, by go zdzielić.

- Zboczeniec - wytknęłam język, zanosząc już spokojnego Josef'a do łóżeczka. 

Kiedy upewniłam się, że chłopczyk spokojnie drzemie, pochowałam parę pluszaków i interaktywnych "maszyn", by mieć to z głowy. Wyszłam cicho z pokoju, przymykając drzwi i ruszyłam do swojej sypialni.

- Mam nadzieję, że nie będziesz latał za rzeczami kilka minut przed wyjściem - posłałam Harry'emu znaczące spojrzenie. Pokręcił przecząco głową, z dumną wskazując na swoją dopiętą walizkę - Nie wierzę..

- Mam nadzieję, że nie będziesz latała za rzeczami kilka minut przed wyjściem - zaśmiał się, rzucając wzrokiem na moją pustą torbę.

- Jaki ty dziś dowcipny jesteś - odcięłam, podchodząc do szafy. Usłyszałam ciężkie kroki, by po chwili poczuć ciepły oddech na karku - Harry..

- Daj się pobawić - zachichotał, szepcząc mi do ucha.

- Ty zbereźny tatusiu - odepchnęłam go na wyciągnięcie ręki.

- "Tatusiu" jest zbyt perwersyjne, wolałbym "o tak, panie" - nie mogłam powstrzymać śmiechu, ani zrozumieć, co w niego wstąpiło.

- Prew.. co? - dotarł do nas cichutki, dziewczęcy głosik, na co oboje wręcz podskoczyliśmy z zaskoczenia.

- Darcy - westchnęłam, miażdżąc wzrokiem Harry'ego - Nie słuchaj dzisiaj taty, wygaduje jakieś głupoty - podeszłam do niej, kucając - Pójdź się jeszcze pobawić dobrze? Mamusia musi spakować rzeczy.

Mała grzecznie wykonała polecenie, a zielonooki pękał ze śmiechu.

- Nie zdziwiłbym się, jakby zaczęła do mnie mówić "panie" - ledwo wypowiadał słowa, z trudem łapiąc powietrze.

***

- Czy ty nawet nie potrafisz porządnie przypiąć syna? - powiedziałam z wyrzutami.

- Mogę przypinać go dwadzieścia minut, a ty poznosisz bagaże - zaproponował, więc szybko odpuściłam, układając usta w delikatny uśmiech.

Po bitwie z dziecięcymi fotelikami ruszyliśmy w drogę.

- To będzie chyba nasze pierwsze rodzinne spotkanie w całości - mruknęłam, odczuwając mały niepokój.

- Hej, nie myśl o tym tyle - poczułam dłoń chłopaka na udzie, chyba jego ulubionym miejscu w całym samochodzie- Będzie dobrze.

- Zabawne - mruknęłam - Kiedyś to ja ciebie uspokajałam przed spotkaniem z matką.

***

- Jesteśmy - szepnęłam, delikatnie szturchając drzemiące maleństwa. Wyjęłam Darcy z fotelika, stawiając ją bezpiecznie na ziemi, po czym chwyciłam Jo na ręce. Złapałam córkę za dłoń, prowadząc do drzwi. Harry stał obładowany torbami. Wyręczając chłopaka zadzwoniłam, informując o naszej obecności.

- Przyjechało moje szczęście - krzyknęła radosna Anne. Wzięła wnuka do siebie, zabierając także wnuczkę. Weszliśmy wszyscy do domu, a ja z zielonookim udałam się do naszego tymczasowego pokoju, by odłożyć rzeczy.

Zeszliśmy na dół, a ja niepewnie zeskanowałam pomieszczenie. Była rodzina zielonookiego, był Oliver z Bellą i... moi rodzice.

- Clair - powiedzieli jednocześnie, a ja poczułam jakieś dziwne ukłucie. Co prawda już nieraz dochodziło do naszych spotkań, których było kilka od mojego ślubu, jednak nie pasowali mi do tej spokojnej, wesołej i rodzinnej atmosfery.

Poświęciłam im trochę uwagi, starając się głównie pilnować dzieci. Spędziłam też trochę czasu z Anne, którą naprawdę uwielbiałam. Z Gemmą także miałam dobry kontakt, więc czas do wieczora mijał przyjemnie.

Gdy energia do świętowania opuściła całe towarzystwo, wszyscy rozeszli się do pokojów. Zabrałam moją familię, zajmując dzieci, by Harry mógł spokojnie skorzystać z łazienki. Kiedy skończył, oporządziłam Josef'a i Darcy, oddając je pod opiekę ojca.

Zdjęłam ubrania i weszłam pod ciepły, relaksujący prysznic. Ceniłam każdą chwilę spokoju, które podczas macierzyństwa są rzadkością. 

Po ochłonięciu ubrałam piżamę, umyłam zęby, związałam mokre włosy w warkocz, nałożyłam krem i zadowolona wyszłam. 

To, co zobaczyłam było jak miód na moje serce, a mnie bolał fakt, że nie mogę pozwolić, by Jo spał w łóżku bez barier. Obraz Harry'ego w towarzystwie dwóch śpiących, wtulonych w niego małpek jest czymś, co chciałabym oglądać całe życie.

Niestety, z wielkim bólem szturchnęłam chłopaka, by pozwolił mi zabrać synka do kojca. Umieściłam Josef'a we wcześniej wspomnianym miejscu, sama zajmując jego poprzednie stanowisko. Wzięłam Darcy między nas, by nie spadła, po czym przytuliłam ją tak, że jeszcze łapałam zielonookiego. 

Chwilę patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.

- Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy, Clair. Kocham cię - posłałam mu szeroki, szczery uśmiech.

- Kocham cię, Hazz.

Zamknęłam oczy z myślą, że 30.08 zawsze był, jest i będzie najszczęśliwszym dla mnie dniem w ciągu roku.

***

Trochę długo, trochę cukrowo... Ale epilog to epilog, więc sobie pozwoliłam ;)

Tak! To już koniec :') Zapewne pojawią się jeszcze jakieś podziękowania, czy coś takiego. Nie wiem jak to nazwę, ale zapewne mam Wam tyle do powiedzenia, że zapisałabym tu kolejne 1k słów c:

Nie rozpisując się i nie zabierając słów do "podziękowań" napiszę tylko, że bardzo Wam dziękuję i jesteście dla mnie wszystkim ♥ Dosłownie ;)

Więc... Do zobaczenia jeszcze tu i w następnym opowiadaniu! <3

Fate. 2 |H.S|Donde viven las historias. Descúbrelo ahora