Rozdział 23

7.7K 469 34
                                    

Będzie ważne ogłoszenie na dole rozdziału, więc proszę przeczytajcie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


~El! El! Jesteś tam?~

Odwróciłam się gwałtownie w stronę ogrodu i momentalnie wybiegłam na zewnątrz, jednocześnie odpowiadając.

~Sophie? To ty?~ byłam tak zaskoczona, że ledwie słyszałam głosy Al'a i Steve'a, którzy czegoś ode mnie chcieli. Na ich nieszczęście w tym wypadku nie zwracałam na nich najmniejszej uwagi.

~El...~ słychać było ulgę w głosie, a po chwili z krzaków wypadła wprost na mnie piaskowa wilczyca, mierząca ok. 120cm. Za mną rozległ się warkot Al'a, który nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Ale ja nie zwróciłam na to uwagi, bo już wtulałam się w przybysza, a ona mnie lizała po rękach i ramionach, nie oszczędzając nawet twarzy.

~Przyniesiesz mi coś do ubrania?~ spytała po chwili.

~Oczywiście~ już wchodziłam do domu gdy coś mi się przypomniało.

~Treg jest z tobą?~

~Znasz go, nie zostawiłby cię samej gdy coś się dzieje. Jemu też możesz coś przynieść, bo zaraz powinien tu być~ wyszczerzyła się do mnie przyjacielsko, choć to trudne do osiągnięcia w formie kiedy twoje zęby mogą miażdżyć kości...

~Zaraz wracam. Spróbuj nie pogryźć się z tymi tutaj.~ rzuciłam pół żartobliwie, pół serio.

~Ja miałabym zrobić coś takiego?!~ zapytała z miną niewiniątka, na co ja tylko pokręciłam ze zrezygnowaniem głową i pobiegłam na górę. Wybrałam shorty i top dla Sophie, oraz jedną ze swoich za dużych koszulek dla Trega, a spodnie dla niego postanowiłam zwędzić od Al'a, bo byli podobnej postury. Miałam po nie schodzić gdy uświadomiłam sobie, że zapomniałam o bieliźnie dla koleżanki, więc się wróciłam. Po chwili już ze wszystkim w ręku wyszłam z powrotem do ogrodu.

Trzech facetów stało i gapiło się podejrzliwie na dwa wilki, które siedziały naprzeciwko i odwzajemniały spojrzenia dopóki się nie pojawiłam. Gdy tylko nowo przybyły szary wilk mnie zobaczył rzucił się i przewrócił mnie na ziemię. Nie obyło się bez warkotu Al'a, ale nikt się nie przejął.

Zaśmiałam się gdy leżąc na mnie, lizał mnie po twarzy.

- Przestań! To łaskocze! - cały czas się śmiałam, aż w końcu się opanował i wstał ze mnie.

~To co? Masz dla nas ubrania?~ zapytała rozbawiona Sophie.

- Tak, mam - wstałam i podałam jej ubrania, a później także Tregowi. - Jak chcesz to możesz skorzystać z łazienki na dole. - zwróciłam się do wilczycy.

~Nie, dam sobie radę, ale dzięki~ odeszli w las, każde w swoją stronę.

- Kto to jest? - Al starał się zachować spokój, ale nie wychodziło mu to za dobrze.

- Moi przyjaciele - moja odpowiedź zdenerwowała go jeszcze bardziej.

- Mogłabyś jednak powiedzieć coś więcej - mówił przez zaciśnięte zęby. Musiał być sfrustrowany, bo go wcześniej ignorowałam.

- Spokojnie. Wyjaśnię jak wrócą. - nie wysilałam się i tylko czekałam na ich powrót. Po paru minutach z lasu wyszedł wysoki blondyn z zielonymi oczami.

- Cześć! Jak dawno cię nie widziałem! - przytulił mnie, a po chwili jego ręce wędrowały po moim ciele, sprawdzając mój stan zdrowia.

Nagle usłyszałam, aż trzy warknięcia. Odwróciłam głowę w stronę skąd dochodziły i zobaczyłam trzy wilkołaki, które obnażyły groźnie zęby. Mogłam zrozumieć Al'a i Steve'a, ale Markus mnie zaskoczył. Najwyraźniej nie tylko mnie, bo i on i reszta z zaskoczenia przestali się szczerzyć.

- Jakie to miłe. Martwisz się. - zabrzmiało to sarkastycznie, ale moja wilczyca myślała tak szczerze. Niestety dla niej, mnie on nie interesował.

Markus popatrzył na mnie wrogo. Widać było, że nie zamierza słuchać się swojego wilka, który nawet skołowany chciał być blisko mnie. Dalej mnie nie szanował.

Treg właśnie skończył inspekcję.

- No. Widać, że porządnie zjadłaś. - uśmiechnął się do mnie.

- To jego zasługa - pokazałam na Al'a.

- Musiałeś się nieźle napracować, żeby ją nakarmić. - zaśmiała się Sophie, która akurat wyszła z lasu.

- Tu masz akurat świętą rację. - Al mimo, że dalej nie przekonany do ich obecności, uśmiechnął się lekko.

- To mi przypomina, że znowu mi przerwano posiłek. - popatrzyłam na przyjaciół z wyrzutem, na co się zaśmiali.

- Ok. Skoro już się przebraliście to czas wszystkich przedstawić - stwierdziłam, że to najwyższy czas na to.

- Proszę słuchać, bo powtarzać się nie będę. - zrobiłam znaczącą pauzę - To jest Sophie - wskazałam na nią - to jest Treg - tym razem mój palec wskazał blondyna obok - Pochodzą z Hiszpanii. Tam też byłam byłam w szkole, był to jeden z moich dłuższych pobytów w jednym miejscu. - uśmiechnęłam się do tej dwójki. - Ich watacha, no cóż... - nie wiedziałam co powiedzieć, bo prawda nie wchodziła w grę - jest spora i traktuje mnie jak honorowego gościa - uśmiechnęłam się do wszystkich i przeszłam dalej.

- To jest Al - wskazałam w jego stronę - mój brat. Obok to Steve, alfa watachy z Rzymu, oraz...
- Tej największej?! - Sophie była zdumiona, przez co mi przerwała.
- Tak, Sophie właśnie tej. - popatrzyłam na nią znacząco.
- Oh, przepraszam. Kontynuuj.
- Dobra, a na samym końcu mamy Markusa, syna Steve'a. - prychnął on lekceważąco, żeby podkreślić co on o tym sądzi.

- Oni nie widzieli. - stwierdził Treg, patrząc mi prosto w oczy, a ja tylko kiwnęłam głową.

- Czego nie widzieliśmy? - spytał zły Markus, bo miał po prostu dosyć.

- Teraz nie jest to ważne, szczególnie, że to nie moja rola was uświadomić. - Treg dobrze się bawił odmawiając im informacji. Ale głównym powodem, dla którego nic nie mówił byłam ja. Ustaliliśmy, że tylko ja mogę ujawniać prawdę o sobie i wszyscy się tego trzymali.

- Ważne jest to co planuje El. - popatrzył na mnie, żebym im wyjaśniła jak wygląda sytuacja.
- Jeśli można nazwać planem, próbę samobójczą... - Markus nie mógł się powstrzymać. Na co usłyszał trzy złowrogie warknięcia. Al, Sophie i Treg nie mieli zamiaru ignorować tego jak mnie traktował.
- Co on tu w ogóle robi? - spytała groźnie Sophie.
- Przyjechał z ojcem. - rzuciłam obojętnie.
- To niech szybko wyjedzie, bo jeśli będzie cię dalej obrażał to nie pożyje długo. - zagroziła, Al i Treg warknęli zgadzając się z jej słowami.
- Spokojnie. Na razie niech zostanie, może się przyda. Może. Chociaż szczerze wątpię. - powiedziałam.
- Przyznaj. Znosisz go tylko dla jego ojca. - Treg był bardziej dosadny.
- Głównie - przyznałam na co Markus zawarczał urażony. Ale jego ojciec go zganił.
~Spokój!~
Ale sytuację rozwiązałam ja mówiąc
- Al. Proszę. Powiedz mi, że Septh nie jedzie tu razem ze swoim trzecim...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dobra, a teraz ogłoszenia parafialne.
Potrzebuję pomocy jeśli chcecie kontynuacji opowiadania.
W tym roku będę miała maturę i niestety muszę się uczyć.
Także, albo znajdzie się ktoś miły i z wolnym czasem, oraz chęcią przepisywania moich wypocin do Worda (czego jedyną zaletą będzie dostanie kontynuacji opowiadania trochę wcześniej). Albo będę zmuszona zawiesić opowiadanie na czas roku szkolnego.
Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś chętny na współpracę z moją leniwą osobą.
(chętni proszę pisać bezpośrednio do mnie)

A tak osobno to dziękuję, że ktoś jeszcze to w ogóle czyta xd
Pozdrawiam ;*

Srebrna wilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz