Rozdział 27 - Epilog

1.9K 115 27
                                    

Dym, który powoli zaczął wypełnić pomieszczenie, zaczął wydobywać się z różnych urządzeń, znajdujących się w dosyć przestronnym pomieszczeniu. Kaszlnąłem, czując jak z każdą kolejną chwilą coraz większa jego ilość dostaje mi się do płuc. Musieliśmy jak najszybciej się stąd wydostać. Rozejrzałem się po zadymionej przestrzeni, szukając czegoś, co mogło nam posłużyć za jakiekolwiek wyjście ewakuacyjne. Jednak jedyną rzeczą, którą udało mi się dostrzec, było stare, dawno zamurowane okno, ledwo co zlewające się z resztą ściany. Zbliżyłem się do niego w ciągu niespełna sekundy.

- Kotaklizm! - krzyknąłem, przejeżdżając długimi pazurami po zabetonowanej powierzchni.

Zabudowanie rozpadło się na drobne kawałki, a do pomieszczenia wpadło świeże powietrze, które prawie że od razu zacząłem łapczywie wciągać do ust. Rozejrzałem się po zamglonym pomieszczeniu, wzrokiem szukając pozostałej dwójki, które jak się okazało w ciągu ostatnich kilku minut nie zmieniły swego położenia nawet o tych parę centymetrów. Szybko do nich podbiegłem i teraz mogłem wyraźniej dostrzec Nettie pochylającą się nad szlochającą rudowłosą.

- Nie chce się ruszyć! - krzyknęła białowłosa, dławiąc się przy okazji oparami.

Kiwnąłem głową, a następnie bez żadnego uprzedzenia podniosłem dziewczynę na ręce.

Misaki kurczowo starała się przytrzymać swymi dłońmi czarnego kostiumu, jednak jej długie palce ślizgały się po ciemnym materiale, więc koniec końców zarzuciła swoje ręce na moją szyję. Trzymając ją niczym książę księżniczkę wybiegłem przez wcześniej utworzone wejście. Z chwilą kiedy pokonałem ceglaną granicę, gorące powietrze uderzyło mnie w plecy, wyrzucając jeszcze bardziej do przodu niż było to konieczne. Kaszlnąłem pozbawiony tchu, jednocześnie bardziej przyciskając mocniej dziewczynę do siebie. Bark boleśnie zderzył się z balustradą, przeszywając całe me ciało nieopisanym bólem. Z trudem spojrzałem na białowłosą, która kucając obok mnie trzymała się lekko krwawiącą dłonią za brzuch. Nie minęło jednak kilka sekund, kiedy obraz przed moimi oczami zaczął się rozmazywać. Czułem się zupełnie tak, jakby powoli moje ciało przestawało należeć do mnie. Cały ból gdzieś znikał, a mnie ogarnęła przyjemna nie moc pustej czerni.

***

Zmarszczyłem niezadowolony brwi, kiedy jasne światło wyrwało mnie z przyjemnego letargu, który nie wiedzieć kiedy wpadłem. Z trudem uniosłem powieki ku górze, mrugając nimi kilka razy, by przyzwyczaić się do światła, panującego w pomieszczeniu. Kiedy wreszcie mi się to udało rozejrzałem się po przestrzeni, w której się znalazłem. Kiedy i jak wróciłem do swojego pokoju?

Delikatnie dźwignąłem się do góry, jednak szybko tego pożałowałem, czując piekielny ból w jednym z barków. Spojrzałem na niego i z nie małym zaskoczeniem odkryłem, że był on obandażowany, a ja sam leżałem w swoim łóżku, nie mając na sobie żadnej koszulki.

Z trudem wstałem podniosłem się z wygodnej i ciepłej pościeli, jednocześnie starając się chronić zranioną część ciała. Lekko chwiejnym krokiem podeszłem do stojącej na środku pokoju kanapy, na której zauważyłem zwisające nogi. Z ulgą oparłem się na jej miękkim oparciu.

Spojrzałem na rozłożoną na niej dziewczynę, której białe włosy lśniły odbijając złociste promienie słoneczne, wpadające do pomieszczenia przez okno. Ciekawe kiedy wreszcie wróci jej naturalny kolor włosów...

Stęskniłem się już za tym ciemnym granatem, który idealnie zdawał się wpasowywać w mroki nocy. A jeszcze bardziej brakowało mi naszych wspólnych przygód oraz ratowania miasta pod postacią Czarnego Kota i Biedronki.

Miraculum - Druga SzansaWhere stories live. Discover now