Jeden.

6.6K 401 26
                                    

Tydzień, dwa? Miesiąc? Ile już na niego czekam?

Moje myśli krążyły tylko i wyłącznie w okół mojego ukochanego. Nie wychodziłam z naszej kryjówki, a to tylko dlatego, że miałam nadzieję. Nadzieję na to, że może wrócić w każdej chwili. Jednak zaczęłam powtarzać trzy słowa jak jakaś cholerną mantrę - nadzieja matką głupich.
Odrzuciłam w kąt czytaną książkę, zwykłe, głupie romansidło. Czasem chciałabym, żeby on był normalny, żebym ja była zwykłą dziewczyną, ale nie. Nie jesteśmy i nigdy nie będziemy tacy. Jesteśmy lepsi od tego pospólstwa, które często zachowuje się jak stado mrówek. Wystarczy spojrzeć na tych, którzy gdzieś się spieszą, gnają. Ciągle w ruchu...

Czas wyjść z dziury, zostawił mnie. Ostatnio coś popsuło się między nami, ciągłe kłótnie, gdzie podziała się w tym wszystkim miłość? Nagle staliśmy się dla siebie obcy, a jeszcze niedawno szeptał mi do ucha przeróżne obietnice. To on mnie zmienił. Może to i dobrze, nie jestem już tą samą Harleen.

Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z tej ciasnej nory, z której ledwie widziałam świat, przez małe okna, oczywiście były umiejscowione bardzo wysoko, a to tylko dlatego, żebym nie uciekła. Kiedyś mu na mnie zależało, a teraz? Przestałam już go bawić, pewnie znalazł sobie kogoś nowego, byłam głupia, że się w nim zakochałam, jednak miłość nie wybiera.

Miałam ochotę coś rozwalić, zniszczyć ewentualne zepsuć. Nocą każde miasto wyglądało tak pięknie, gwiazdy na niebie migotały w moją stronę, jakby chciały mi powiedzieć - dokąd mam się udać. Nie! To nie one, znowu jakiś głos do mnie mówi w moich myślach. Haha, to przez samotność, tak, wolałam na nią zrzucić to co się dzieje w moim umyśle.

- Ej! Mała! Chodź do nas, zabawmy się!

Co ich skusiło, by mnie zaczepić? Nie wyglądałam na osobę, która zabiła wiele osób, miałam nieskazitelną cerę i przecież potrafiłam wyglądać jak niewiniątko. Może mój skąpy strój? Chyba nie każdy wychodzi w nocy, kiedy jest zimno w kabaretkach, niby ich oczka są położone blisko siebie, ale przepuszczają chłodne powietrze, w krótkich spodenkach i za małej koszulce, która muszę przyznać - wyglądała na mnie wprost zajebiście. No nie zapomnijmy, że wzięłam też narzutę, co jak co, ale moje ulubione bolerko musiało być.

- Do mnie mówicie? - spojrzałam na siedzących na krawężniku mężczyzn. Pewnie nie mieli już domu, zostali wyrzuceni, a teraz błąkają się i szukają towarzystwa. Ich śmierć zmniejszy tylko o maleńką ilość procent bezrobocia. Do czego oni się jeszcze światu przydadzą?

- Dokąd zmierzasz panienko? Zostań z nami! - zawołał inny mężczyzna, który właśnie wyszedł z cienia. Zastanawiało mnie, czy oni są już tak wstawieni, czy nie wzbudziło w nich żadnych podejrzeń wystająca rączka mojego ukochanego kija baseballowego z plecaka. Nie no, pewnie każdy tak chodzi, w dodatku o tej porze, codzienność.

- Jacy wy mili, usiadłabym z wami, ale nie chce się pobrudzić. Nie zamiatają za często tej części miasta. - od zawsze byłam wygadana. Niestety nie zawsze byłam psychopatką.

Już chcieli coś zrobić, już chcieli do mnie podejść, jednak mój szybki refleks pomógł mi w sprawnym wyciągnięciu kija i uderzenia w głowę jednego z mężczyzn. Może i wyglądałam na młodą i kruchą dziewczynkę, jednak nie radziłabym zadzierać, jestem splamiona krwią wielu osób. Padł na ziemię. Nie zdążył nawet krzyknąć, potrafiłam uderzać, i to dość mocno. Krew popłynęła po jego skroni, po chwili ubrudziła całą jego twarz. Dwóch jego towarzyszy spotkał ten sam los. Tego ostatniego tłukłam pałką jak najdłużej. No co?! Wydawało mi się, że się nadal rusza!

- Papa moi drodzy. - oddaliłam się kawałek i pomachałam leżącym nieruchomo ciałom. - Jak mi przykro, nie będę za wami tęsknić.


________

Mam nadzieję, że ktoś to będzie czytał :*

Zostaw po sobie ślad w postaci gwiazdki i komentarze - to motywuje do pisania kolejnych rozdziałów.  

All Over Again. || H. Quinn & Joker ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz