Rozdział 17

77 6 2
                                    

*Zayn*

Stoję pod tym domem już kilka minut. Jestem takim tchórzem. Nie potrafię tam wejść i po prostu zrobić to co powinienem. Sprawy stają się gorsze, kiedy na drodze pojawia się miłość. Miłość. Właśnie. Tutaj nie powinno być miłości. Powinienem załatwić sprawę, wziąć hajs i się ulotnić. Ale nie. Musiało być coś co mnie przyciągnęło do szarookiej blondynki.

Smith od dłuższego czasu poluje na Camilię, a właściwie na jej matkę. Podobno kiedyś byli blisko, ale jakiś frajer mu ją odbił. Namawiał ją, żeby go zostawiła bo i tak nic do niego nie czuje, ale ona była nieugięta. Był pewny, że coś musi być na rzeczy ze była z tamtym. Powodem okazała się ciąża. Lily nie chciała zostać z dzieckiem sama, wiec została z fagasem który ją zapłodnił. Jednak tamten okazał się tchórzem i zwiał, kiedy dowiedział się o nadchodzącej odpowiedzialności.

O dalszych ich losach nie wiem, ale Smith ostro się wkurwił, że go zostawiła i poszła do innego. Postanowił się zemścić. Nie wiem dokładnie na czym polegał jego plan. Ja byłem wkręcony w to tylko po to, żeby przekonać do siebie Sky i zdobyć na nią namiar, który później przekazałbym Smithowi.
Oczywiście jako zwykły znajomy nic bym nie zdziałał. Trzeba było sięgnąć po coś wyżej. Chciałem rozkochać ją w sobie, a później okazać sie dupkiem, który ją zostawi. Jednak nie poszło zgodnie z planem. Fakt, rozkochałem ją do szaleństwa, ale sam zacząłem coś do niej czuć. Kiedy widziałem, że po kilku godzinach bez słyszenia jej głosu odruchowo sięgnąłem po telefon by do niej zadzwonić, a kiedy nie odbierała, miałem ochotę pozabijać każdego faceta na ulicy, bo być moze jej coś zrobił zaczęło mnie to przerazać. Zacząłem się od niej odsuwać. Wymyślać historyjki o problemach rodzinnych, które były, ale nie takie poważne. Tylko po to, żeby się od niej odsunąć i mieć ten dystans.

Wtedy w szpitalu, wiem ze to jeden z gości Smitha potrącił Camilię. Tak było w planie. Jednak nie mogłem znieść tego, że przez to mogła zginąć. Że może z tego nie wyjść. Po prostu coś we mnie zaczęło pękać. Bariera, którą zawsze miałem. Zawsze byłem trochę dalej od ludzi. Nie chciałem pakować się w związki. Ale przy niej to zaczęło się zmieniać. Zapragnąłem mieć przy sobie kogoś, kogo będę darzyc zaufaniem i uczuciem, którym nigdy nikogo nie darzyłem oraz sam chciałbym być dla kogoś ważny. Ona potrafiła od samego początku mnie pocieszyć. Sprawiła, że zacząłem doceniać małe rzeczy. Tylko ona mnie rozumiała i zawsze przy mnie była. Tylko nie wiedziała, że na początku moje uczucia do niej nie były prawdziwe. Sam nie wiem, co do niej czuje. Jest dla mnie cholernie ważna i pierwszy raz mam wyrzuty sumienia po tym co zrobiłem. Muszę jej o tym powiedzieć. Wiem, że to ją cholernie zaboli, ale muszę. I tak nie byłem z nią do końca szczery, więc chyba nadszedł najwyższy czas.

Wziąłem głęboki oddech i wypuściłem ze świstem powietrze. Wszedłem do środka. Do piekła. Do ludzi, przez których złamę serce niewinnej dziewczynie.

*Camilia*

Pół godziny temu otrzymałam telefon od Zayna. Chciał się spotkać. Po tonie jego słów wyczułam, że był poddenerwowany, ale też trochę zasmucony. Nie chcąc zadawać mu zbędnych pytań, po prostu zgodziłam się na spotkanie i wyszłam z domu. Postanowiłam przejść przez park. Od niedawna moje ulubione miejsce. Poniekąd od wydarzeń, które się tu działy, ale też że zawsze widzę tu szczęśliwych ludzi. Nie wyglądają, na zmęczonych życiem, lub miejących go dość. Mijam tutaj różnych ludzi. Dzieci, dorosłych, ludzi starszych. Jednak moja uwagę zawsze przyciągają małżeństwa z wieloletnim stażem lub rodziny, które są tutaj co weekend i widać, że lubią wspólnie spędzać czas w swoim gronie. Sama chciałabym być kiedyś wspaniałą żoną i matką, ale czy los na to pozwoli, to nie wiem. Jestem ciekawa przyszłości, jednak mam pewne obawy.

Zayn stał, opierając się o ławkę i patrzył w moją stronę. Kończył właśnie papierosa, którego po ostatnim zaciągnięciu wyrzucił do kosza. Powolnym krokiem podszedł do mnie łapiąc mnie za rękę. Jego ręka była zimna, choć zazwyczaj biło od niego ciepło. Cera bardziej blada niż zwykle i większy zarost.

- Um, czy wszystko w porządku ? - zapytałam i spojrzałam mu w oczy.

Jego oczy coś skrywały. Tajemnicę, której bardzo chciałabym się dowiedzieć. Ale czy powinnam?

- Tak, jest okey -posłał mi lekki uśmiech- Chodźmy.

Skinęłam głową i ruszyliśmy w stronę wyjścia z parku. Zayn nie chciał mi powiedzieć, gdzie idziemy, więc nie naciskałam. Jednak ciemność jego oczu nie dawała mi spokoju. Nie mogłam z nich wyczytać, czy jest zdenerowany może na mnie, czy coś go trapi. To naprawdę trudny typ faceta, taki tajemniczy, ale to właśnie mnie do niego przyciągnęło.

Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się pod jego domem. Samochodu nie widać, więc pewnie jest w domu sam. Weszliśmy do środka, a ja od razu weszłam do salonu. Mulat poszedł po coś do kuchni, a ja podeszłam do kominka. Wzięłam do ręki zdjęcie małego chłopca. Śliczny, mały chłopiec z czarnymi włosami bawiący się w piaskownicy. Nie potrafię wyobrazić sobie Zayna, jako dziecko. Nigdy nic nie mówił o swoim dzieciństwie, bo podobno nie było ono najlepsze.
Na następnych fotografiach były zapewne jego siostry. On taki jedyny chłopiec, musiał sam bawić się samochodzikami. Najwyżej bawił się lalkami w towarzystwie sióstr. Na tę myśl usmiechnęłam się do siebie.

Odeszłam od kominka i wzrokiem zaczęłam szukać Malika. Nie przyszedł tu od kilku ładnych minut. Skierowałam się do pierwszych drzwi jakie miałam w zasięgu wzroku. Otworzyłam je i mogłam przyznać, że to drzwi prowadzące do piwnicy. Gdyby nie to, że widziałam zapalone światło i byłam ciekawa nie weszłabym tam. Wokół mnie panował mrok, lecz w pomieszczeniu dalej zauważyłam migoczące światło. Chciałam tam iść, ale poczułam mocne szarpnięcie za ramię. Kiedy próbowałam się odwrócić, czułam jak ktoś przykłada mi do twarzy jakąś, chusteczkę czy materiał. Próbowałam się wyrwać, gdyż bałam się czy nie chcą mnie tu udusić, lecz po nieudanej walce i utracie energii upadłam na ziemię.

Narrator

Jednak gdy ona była pewna, że z tym jedynym będzie bezpieczna, że może kiedyś założą rodzinę, że będą szczęśliwi. . To właśnie on nie miał dobrych zamiarów wobec niej. Nie miał ich od samego początku. Cały czas próbował trzymać się planu, który przez zły ruch mógł się nie udać.

Kiedy udało mu się uśpić dziewczynę, nieprzytomną zawiózł na miejsce. Do Smitha. Który będzie chciał się z nią rozprawić, a on już nie będzie mógł jej pomóc. On już nie będzie jej potrzebował, jednak ona, nieświadoma wręcz przeciwnie.

Mystery || z.m  ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz