- Justin - odepchnęłam go od siebie delikatnie. - Zaczekaj, napaleńcu.
- Ugh, co?
- Sprawdzę, co robi Jaxon.
- Bawi się - przyciągnął mnie do siebie.
- W każdej chwili może... Justin!
   Nim zdołałam zrozumieć, co się dzieje, przerzucił mnie sobie przez ramię. Klepnął mnie w tyłek i zaniósł do sypialni.
- Cholera, zaczekaj, zapomniałem o g-
- Nie musisz, biorę tabletki.
- Dzięki Bogu, gumki są tak kurewsko nie wygodne.
   Zamknął drzwi na klucz i ściągnął koszulkę. Wdrapał się na łóżko, nie minęła minuta, a był już nade mną. Złączył nasze usta ze sobą. Boże, jak mi tego brakowało. Usadowiłam dłonie na jego karku, pogłebiając pocałunek. To było coś niesamowitego. Oboje się uśmiechnęliśmy, ale żadne z nas nie przerwało. Nabraliśmy powietrza i wróciliśmy do siebie, by na nowo skleić się wargami. Jego usta były silniejsze niż najmocniejszy klej. Czułam się, jakby zatrzymał się czas. I nie miałam nic przeciwko, by to trwało wiecznie. Nie chciałam tego przerywać.
   Odpięłam guzik jego spodni. Szybko pozbyliśmy się jego jeansów. W sumie to tak samo jak mojej koszulki, stanika i spodni.
   Pieścił ustami moje sutki, a ja wiłam się pod nim, pojękując cicho. Robił to tak cholernie dobrze!
- Jus... Chryste.
- Musisz być cicho, maleńka - wziął w dłoń drugą pierś.
- Mamusiu?! - usłyszeliśmy Jaxona zza drzwi.
- O Boże - wbiłam paznokcie w jego ramie. - Jaxon.
- Mamusia jest zajęta, Jaxon! - odkrzyknął Justin.
- Jestem głoooodny! - jęknął. - Tatusiu, zrobisz mi jedzenie?
   Cholera.
- Kurwa - szepnął.
- Ja pójdę - westchnęłam.
- Nie, zaczekaj - wstał z łóżka i podreptał do drzwi.
   Narzucił na siebie koszulkę i wyszedł do zrozpaczonego dwulatka. Słyszałam ich szepty, bo drzwi nie były domknięte. Mały coś gestykulował, a mężczyzna kiwał głową. Na koniec oboje się uśmiechnęli. Justin nauczył go przybijać "żółwika". Jaxon na krótkich, pulchnych nóżkach pobiegł do swojego pokoju.
   Wtedy mieliśmy czas dla siebie. Brązowooki zaatakował moje usta swoimi. Zarzuciłam ręce na jego szyję, a nogi oplotłam wokół pasa ukochanego. Jęknął w moje usta. Instynktownie z podniecenia, gdy przejechał palcem po materiale moich majtek, wypchnęłam biodra do przodu. Wiedział, że jestem niecierpliwa, a i tak się ze mną bawił. Zawsze to robił. Wsunął dużą dłoń pod moją bieliznę. Dotknął palcem łechtaczki, przez co lekko ugryzłam go w wargę. Poruszał palcem wokół mojego czułego miejsca, w zamian otrzymując moje jęki poprzez pocałunek.
- Jay - zadyszałam w jego usta. - Nie baw się ze mną.
- Och, nie, ja tylko sprawdzam, czy to odpowiedni czas, czy jesteś gotowa.
- Jestem! - zajęczałam bezwstydnie. - Ja-ay!
   Włożył we mnie dwa palce. Wstrzymałam oddech wybałuszając oczy na niego. Uśmiechnął się i zaczął poruszać nimi we mnie.
- Nie waż się dojść - ostrzegł.
- S-Słu-cham?!
- Czekaj na mnie, baby girl - wyciągnął palce, oblizał je i ściągnął jedyny materiał, który przykrywał moje ciało.
   Odrzucił czarne, koronkowe majtki w kąt i zajął się swoimi bokserkami CK. Pozbył się ich, jednocześnie uwalniając ogromnego potwora, stojącego jak na baczność.
   Nachylił się nade mną, pocałował i wszedł. Wygięłam plecy w łuk, czując jak jego penis uderza o moje ścianki. Nie owijał w bawełnę. Wchodził, wychodził szybko i głęboko. Otworzyłam usta z przyjemności. Nie mogłam wydać z siebie żadnego dźwięku, więc po prostu wbiłam mu paznokcie w plecy. Wsunął swojego kciuka w moje usta. Oblizałam go językiem dookoła i zaczęłam ssać jak Chupa Chups'a.
- Och, kurwa - warknął.
   Z radością obserwowałam jak wpatruje się we mnie, zagryzając wargi.
- Jesteś taka piękna - wyszeptał.
   Zatrzepotałam rzęsami i uniosłam brew.
- Justin - syknęłam, kiedy wszedł we mnie niespodziewanie mocno. - Kurw... kurde.
- Grzeczna dziewczynka - zassał skórę na moim obojczyku. - Nie wolno ci tak brzydko mówić.
- Jay, ja-
- Wiem, shhh, jeszcze moment.
   Dotknął kciukiem moich ust. Zaskomlałam zamykając oczy z przyjemności. Złapał mnie za szczękę.
- Nie zamykaj oczu, patrz na mnie.
   I tak zrobiłam. Po jego czole i skroni spływał pot. Oboje dyszeliśmy jak po długim biegu.
- Jestem blisko - zamarudziłam.
- Ja też, jeszcze chwila, malutka.
   Kiedy myślałam, że nie może wchodzić we mnie szybciej, przyśpieszył. Zacisnęłam zęby.
- Chcesz dojść? - spytał dysząc.
- Tak!
- Więc powiedz mi dwa magiczne słowa.
- ABRAKADABRA!
- To jest jedno słowo.
- HOKUS POKUS! - niecierpliwiłam się.
   Miałam ochotę wrzasnąć kurwa na całe gardło. Byłam bliska zrobienia tego. Ten człowiek mnie wykańczał.
- Zła odpowiedź, baby girl, masz ostatnią szansę. Jeśli odpowiesz źle i dojdziesz bez mojego pozwolenia, dostaniesz klapsy. Nie będę delikatny!
- Ja-ay! - zaskowyczałam.
- Mmm - zamruczał. - Zaraz dojdę. SAM.
   Kurwa.
- KOCHAM CIĘ - zajęczałam. - Kocham cię, Justin!
- Aw, ja też cię kocham, maleństwo - zagruchał zwalniając ruchy.
- M-mogę? - spytałam błagalnie.
- Możesz.
   Poczułam, jak uwalniają się soki ze mnie, a w tym samym czasie w moim ciele rozlało się nasienie Justina. Ciepłe i przyjemne. Westchnęłam. Oparł czoło o moje i pocałował mój nos. Uśmiechnęłam się, a on mi zawtórował.
- Tak bardzo tęskniłem, baby girl - wyszeptał odgarniając z twarzy moje włosy.
   Wyszedł ze mnie i położył się obok. Zarzuciłam nogę na jego biodro, a następnie wtuliłam się w mężczyznę jak w misia. Pocałowałam go w ramię.
- Obiecałem pizzę Jaxonowi.

* * *
Tym rozdziałem kończymy maraton. Dziękuję, że byliście i nie spaliście dla rozdziałów 😂
Teraz jesteście wolni i możecie spać.
Na dobranoc:

 Na dobranoc:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

💖💖💖





Fix me / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz