3. - pierwsza retrospekcja.

Zacznij od początku
                                    

Z korytarza przeszłam do ogromnego salonu, gdzie w każdym możliwym miejscu stały butelki z alkoholem i te cholerne czerwone kubki. Ludzie zalegali na kanapach, na podłodze, sterczeli w kątach pokoju, palili papierosy na równie imponującym tarasie. Niektórzy zintegrowali się stosunkowo szybko – zauważyłam dziewczynę w szortach siedzącą na blacie, całującą się z krótko ostrzyżonym chłopakiem, stojącym pomiędzy jej nogami. Fantastycznie.

W kuchni był ktoś jeszcze. Również pozbawiony towarzystwa, co zresztą najprawdopodobniej w ogóle go nie obchodziło. Miał ciemne włosy, dość śniadą karnację i twarz modela z pierwszych stron gazet. Gdyby ktoś określił go jako „pięknego chłopca", nie odbiegałby za bardzo od prawdy, ale i też delikatnie się z nią rozmijał. Ponieważ mimo swojej niewątpliwej urody wyglądał raczej na typka, którego nie chciałabyś spotkać w ciemnej uliczce. Chyba, że masz wyjątkową słabość do drani. Ciężko było nie myśleć o nim w ten sposób, kiedy patrzyło się na skórzaną kurtkę z podwiniętymi rękawami, zaczątek jakiegoś tatuażu – kto robił takie rzeczy nastolatkom? – i nieprzeniknione, czujne spojrzenie.

Które, jak zdążyłam się po chwili zorientować, wycelowane było prosto we mnie.

Cholera.

Uciekłam wzrokiem, czując, jak na moją szyję i policzki występują zdradzieckie rumieńce. Zaczęłam rozglądać się po reszcie towarzystwa, nagle desperacko chcąc z kimś pogadać. Jak na złość, każdy jednak był już kimś zajęty, mniej lub bardziej. A ja nie umiałam podbijać do zorganizowanych grupek z miną gwiazdy filmowej i błyskiem pewności siebie w oku.

Ignorowanie go pochłaniało tyle energii, że nie zauważyłam nawet, w którym konkretnie momencie znalazł się tuż obok. Najpierw w polu widzenia zauważyłam wyciągniętą w moim kierunku puszkę piwa, trzymaną przez opaloną dłoń. Później rękaw skórzanej kurtki i czarne esy-floresy na skórze. Kiedy ostatecznie podniosłam wzrok, zobaczyłam typka, na którego pewnie przez minutę gapiłam się jak sroka w gnat.

Wspaniale.

- Trzymaj – burknął, właściwie wpychając mi w dłoń puszkę. – Wygląda na to, że potrzebujesz się rozluźnić.

Spojrzałam podejrzliwie najpierw na jego kpiącą minę, a później na alkohol.

- Skąd mam wiedzieć, że nie dosypałeś mi tam czegoś? – Zapytałam, hardo unosząc podbródek.

Jedna z jego brwi – o dość idealnym kształcie, nawiasem mówiąc – podjechała do góry, gdy popatrzył na mnie jak na idiotkę.

- Może stąd, że nie jest nawet otwarta? A akurat dzisiaj nie mam przy sobie mikroigieł do wstrzykiwania trucizny. Chyba że – wzruszył ramionami, po czym uśmiechnął się szeroko, chwytając za poły kurtki i odchylając je nieco – masz ochotę mnie przeszukać.

- Bardzo zabawne – mruknęłam, ze złością czując, jak gorąco znowu oblewa moją nieszczęsną twarz. Niezdarnie otworzyłam puszkę, wylewając trochę piwa na swoje buty. Pięknie, od razu zauważy, że jestem jakimś nowicjuszem. Upiłam niewielki łyk, mimo wszystko zastanawiając się nad kwestią tych malutkich igieł, które kiedyś pokazywano w CSI.

- Poza tym – dodał, obserwując z rozbawieniem moją alkoholową inicjację – raczej nie potrzebuję takich sztuczek, żeby uwieść dziewczynę. Także nie musisz się obawiać.

Z jednej strony poczułam się trochę urażona, a z drugiej rozbawiona tą uwagą. Poza tym czułam, jak alkohol przyjemnie rozgrzał moje wnętrze, mimo początkowo obrzydliwego smaku. Pociągnęłam jeszcze jeden łyk, po czym kiwnęłam głową w jego kierunku.

love me blue. I z.m.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz