Rozdział 1

3.7K 166 6
                                    

Chaos ogarniający restaurację robi się coraz większy. Krzyki i strzały roznoszą się echem po całym budynku, a ludzie biegający we wszystkie strony cudem do tego czasu nie zrobili dziury w podłodze. Chłód powietrza panującego na dworze dostaje się do środka przez wybite szyby ale nikt zdaje się tego nie zauważyć, trzęsąc się nie z zimna a strachu.

Obserwuję to wszystko będąc przywiązana do wielkiej, szczerozłotej kotwicy, która zmusza mnie do trzymania pleców w idealnej linii prostej. Obserwuję jak mężczyźni w czerni płoszą gości do głównego wyjścia, aby związać ich dwójkami i wyprowadzić poza teren hotelu.

Sala balowa z każdą chwilą pustoszeje a przy mnie nadal stoi jeden z mężczyzn, strzelający ostrzegawczo pod nogi uciekających ludzi. Szczęśliwym trafem nikt nie odniósł obrażeń gorszych niż przelot kuli tuż przed jego nosem.

Gdy w zasięgu mojego wzroku zostają tylko napastnicy, czuję jak moje serce podskakuje do gardła. Wiercę się niezręcznie, gdy ci wiwatują i klepią się po plecach, uśmiechając szeroko.

Przez pozostałości szklanych drzwi do sali dostaje się jeszcze jeden mężczyzna. Jego ubiór pasuje do motywu przewodniego dzisiejszej imprezy, ale maska na jego twarzy i broń w jego dłoni raczej nie oznacza iż jest on jednym z gości. Macha dłonią za siebie, a wszyscy jego towarzysze truchtają do wyjścia. Nawet Hulk, który do tej pory nie opuszczał mnie na krok spieszy się dogonić partnerów.

Pirat robi powolne kroki w stronę środka sali, zbliżając się do mnie. Pomimo żółwiego tempa jego długie nogi pozwalają mu znaleźć się naprzeciwko mojego ciała w mniej niż minutę. Unosi głowę, dzięki czemu mogę zobaczyć białą maskę, która odkrywa tylko jego oczy oraz usta. Robi jeszcze jeden krok, stykając ze sobą nasze ciała. Kładzie dłoń na moim policzku i uśmiecha się przebiegle, gdy nasze spojrzenia się spotykają.

- Zupełnie niespodziewanie znalazłem prawdziwy skarb.

Marszczę brwi na jego słowa, zastanawiając się nad ich sensem. Przyglądam się jego oczom, chcąc z nich coś wyczytać, ale nie jest mi dane robić to długo, gdy zbliża się do mnie niebezpiecznie. Jego dłoń ściska mój podbródek, aby utrzymać moją głowę prosto, a usta układają się w lekki dzióbek.

Jedynym wyjściem, które mi pozostało i które strasznie mi ułatwił jest kopnięcie go w krocze, co robię z największą siłą, jaką mogę wycisnąć ze swojego ciała w tej pozycji.

My treasure | n.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz