Rozdział 20

1K 98 5
                                    

Godzinę później Draco poczuł już tak silną potrzebę oddania moczu, że poddał się i skorzystał z ustawionej w celi toalety. Unikał tego, jak długo mógł, jakby niesikanie oznaczało, że nie został tu wsadzony na bliżej nieokreślony okres czasu.
Ale jednak został. Usiadł na podłodze i oparł głowę o ścianę. Po co tu przyszedł? Mógł po prostu iść spotkać się z Harrym. Być może pogodziliby się i zakończyli wszystko miłym seksem. Mógłby obudzić się dziś rano obok Harry’ego. Była sobota, więc leniuchowaliby w łóżku, wzięliby prysznic, zrobili śniadanie...
A jeśli Harry już nigdy nie zechce go zobaczyć?
Draco zamknął oczy. Teraz nic nie mógł zrobić.** Nic powiedzieć. Nie miał niczego, czym mógłby negocjować. Mniej niż trzydzieści sześć godzin temu wręczono mu wszystko, czego zawsze pragnął, a on odmówił. I teraz wsadzono go tu, na Merlin wie jak długo.
Godziny mijały i w pewnym momencie zasnął. Jego sny były mroczne i pokręcone, pełne obrazów Harry’ego i Rona razem, roześmianych i rozbawionych, a potem odwracających się do Draco z pełnymi podejrzeń i nienawiści wyrazami twarzy. Śnił też o Cho, ale kobieta była dla niego miła, wyciągała do niego rękę i śmiała się z czegoś, co powiedział. Jednak nie słyszał swojego własnego głosu. Próbował krzyczeć, lecz z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk.
Obudził go dziwny odgłos. Chwilę trwało, zanim przypomniał sobie, gdzie jest i co się wydarzyło. Spojrzał do góry i w wejściu do celi zobaczył Cho Chang, nie mogąc zdecydować, czy to ciągle sen, czy jawa. Patrzyła na niego, otoczona przez dwóch tych samych Niewymownych, którzy wcześniej towarzyszyli Tonks. Draco zastanowił się, czy mężczyźni przez cały czas trzymali wartę pod jego celą.
— Wyglądasz jak gówno — zauważyła Cho, robiąc krok do przodu. Strażnicy ruszyli za nią, zamykając za sobą drzwi.
— Dzięki — odparł Draco. — Podobnie jak ty.
Twarz Cho była dziwnie pozbawiona wyrazu.
— Długo na to czekałam.
— Świetna robota. Jesteś zadowolona?
— Będę, kiedy trafisz do Azkabanu. — Podeszła bliżej i stanęła tuż przy Draco, górując nad nim. — Tym razem nawet twój ojciec ci nie pomoże.
Malfoy wywrócił oczami.
— Jeśli już skończyłaś z tym melodramatem, chciałbym wiedzieć, jakie mam prawa.
— Zostałeś zatrzymany dzięki nowym przepisom, sporządzonym w celu zwalczania magicznego terroryzmu. Stanowisz zagrożenie dla bezpieczeństwa i stabilności naszego społeczeństwa, więc możemy trzymać cię tak długo, jak chcemy.
— Chcę porozmawiać z adwokatem.
— Nie będziesz go potrzebował.
— Będę miał proces?
— Być może przesłuchanie przed komisją sędziowską. — Oczy Cho rozbłysły. — Ale oni, oczywiście, kierują się naszymi zaleceniami. Nikt nie chce, aby ktoś taki jak ty przebywał na wolności. Nie da się nawet powiedzieć, jak wiele szkód mógłbyś wyrządzić.
— Dobrze wiedzieć, że jestem niewinny, dopóki nie udowodni mi się winy.
— Nie powinieneś wracać. Jestem zaszokowana, że byłeś na tyle głupi, aby to zrobić.
Draco z frustracji zacisnął usta. Cięta riposta dobrze by mu teraz zrobiła.
— Mogę się dowiedzieć, jakie macie przeciwko mnie dowody, czy mam po prostu zaakceptować, że wrobiono mnie w zbrodnie, których nie popełniłem?
Cho zmrużyła oczy i potrząsnęła głową, jak gdyby nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.
— Powinnam zatrzymać cię już lata temu.
— Skoro uważałaś, że zabiłem Weasleya, to czemu tego nie zrobiłaś?
— Spytaj swojego ojca — odcięła się. — Na pewno nie stało się to z braku dowodów.
— Mojego ojca? — Draco słyszał, jak jego głos drży z goryczy, ale nie przejął się tym. Nie był pewien, czy chciał wiedzieć, co Lucjusz miał z tym wszystkim wspólnego.
— Jeszcze nie widziałem żadnego z dowodów, jakie podobno masz przeciwko mnie.
— Chcesz, żebym zaczęła? Może zeznania naocznych świadków, którzy widzieli cię na spotkaniach ze śmierciożercami. Lub nagrania twoich rozmów, kopie listów wysyłanych i otrzymywanych od ojca, który, tak na marginesie, obecnie jest poszukiwany pod zarzutem działalności konspiracyjnej. — Jej oczy rozpaliły się, co sprawiło, że wzdłuż kręgosłupa Draco przebiegł dreszcz. — To, co powiedziałam, dotyczy tylko twoich ostatnich poczynań. Zawsze możemy cofnąć się o trzy lata, kiedy to zginął Ron Weasley... zabity zaklęciem rzuconym twoją różdżką.
— Moją różdżką? — Draco spojrzał na nią w szoku. — To śmieszne! Moja różdżka i ja byliśmy w Nowym Jorku, kiedy zamordowano Weasleya.
— Och, przestań zgrywać niewiniątko, Malfoy. Byłam tam, pamiętasz? Możesz oszukać Harry’ego, bo on wiele nie pamięta, ale ze mną ci się nie uda.
— Byłem w Nowym Jorku! — krzyknął Draco. — Nigdzie nie wyjeżdżałem. W moim paszporcie nie ma żadnego śladu. To nie ja!
Cho w odpowiedzi jedynie na niego spojrzała. Draco czuł, jak krew odpływa mu z twarzy, ponieważ zaczął go zalewać realizm sytuacji. Nie miało znaczenia, czy to, co mówiła, było prawdą, czy nie. Jeśli rząd uwierzyłby, że klątwa uśmiercająca została rzucona jego różdżką, będą przekonani, że właśnie on to zrobił. Na różdżce, podobnie jak wszyscy aurorzy, miał nałożone potężne zaklęcia ochronne, przez które nie mógł jej użyć nikt inny.
Czy to zrobił? Czy to naprawdę możliwe? Nie pamiętał nic z tamtych tygodni, więc nawet nie mógł się bronić. I Snape też powiedział, że tam był, a Snape nigdy wcześniej go nie okłamał.
Spojrzenie Cho przenikało go i dopiero moment po tym, jak było już za późno, Draco zrozumiał, że sondowała jego umysł.
— Przestań! — krzyknął, zrywając się z zimnej podłogi. Zwykle całkiem nieźle radził sobie z czymś takim, ale teraz został złapany przez zaskoczenie. Gdy ponownie uniósł wzrok, Cho cofnęła się o kilka kroków. Nie patrzyła na niego, a jej twarz nie wyrażała niczego. — Znalazłaś to, czego szukałaś? — warknął.
Nie odpowiedziała. Po prostu odwróciła się i wyszła, a Niewymowni ruszyli za nią i zamknęli za sobą drzwi. Draco zaczął w nie uderzać, wykrzykując przekleństwa. Tłukł, dopóki nie rozbolały go dłonie i wrzeszczał, dopóki nie ochrypł. Nikt się nie zjawił i nie kazał mu być cicho. W ogóle niczego za drzwiami nie usłyszał. Przynajmniej dowiedział się, że cela miała nałożone zaklęcie wyciszające.
— Och, Boże — szepnął, cofając się. A jeśli nikt nie wiedział, że tu jest? Mogli trzymać go nielegalnie, a on i tak nic nie mógł na to poradzić. Mimo wszystko Niewymowni współpracowali z jego ojcem. A co, jeśli Cho pracowała dla drugiej strony? Jeśli cała operacja została zaplanowana, aby go porwać, zapobiegając tym ujawnieniu ich zdrady? Nikt nie wiedziałby, że tu jest i nikt nie byłby w stanie mu pomóc.
Przypomniał sobie, że Tonks o tym wiedziała. I na pewno dostarczy wiadomość Harry’emu, musi jej zaufać. A co, jeśli Harry nie zechce mu pomóc, gdy dowie się, co zrobił?
Opadł na podłogę na środku celi. Nawet jeżeli zatrzymali go zgodnie z prawem, sytuacja nie przedstawiała się najlepiej. Bez wątpienia wyglądało na to, że to on jest odpowiedzialny za śmierć Rona. Jeśli dowody były prawdziwe, nie można było ich zignorować. Nikt inny nie mógł rzucić klątwy uśmiercającej jego różdżką. Został też przeszkolony, aby oprzeć się Imperiusowi, więc było wysoce nieprawdopodobne, aby go do tego zmuszono. A teraz utknął tutaj.
Jego umysł zalały obrazy ze snów. Ciemny zaułek i górujący nad nim Ron, patrzący na niego wściekle z dłońmi zaciśniętymi wokół jego gardła, mówiący: „To twoje zadanie”. Draco zdusił szloch. Wszystko do siebie pasowało. Dowody, utracone wspomnienia jego i Pottera, historia Snape’a.
Był mordercą. A nawet gorzej, bo zabił kogoś, kogo Harry bardzo kochał. Potter nigdy mu tego nie wybaczy, nawet jeśli nie ze względu na siebie, to z powodu Hermiony.
Draco podciągnął kolana do piersi i zadrżał. Został pokonany. Z sytuacji nie było wyjścia. A co najgorsze, sam był sobie winien.

ZAGUBIONE SERCE / DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz