6

1.4K 129 49
                                    

- Ej, a gdzie jest Six? - zapytał Ashton po kilkudziesięciu minutach.

- Nie wiem, miał tu być pół godziny temu. - wzruszył ramionami Joe. - Zadzwonić do niego? - spytał.

- Zadzwoń. - odpowiedzieli jednocześnie bliźniacy. To prawdopodobnie najbardziej zgodne rodzeństwo w całym Portland, nawet jeśli przez ostatnie półtorej godziny zdążyli się posprzeczać około czterech razy.

- Okej. - powiedział Hudson i wstał z fotela, po czym wyszedł do kuchni.

Można było powiedzieć, że czułam się dobrze w ich towarzystwie. Co prawda łatwo odnajdywałam się przy innych i nigdy nie należałam do nieśmiałych osób, ale duży wpływ na to miał  też fakt, że Allison, Ashton i Joe byli naprawdę fajnymi osobami. I zdecydowanie wolałam spędzać czas z nimi niż z Melanie, ale to akurat nie zdziwiłoby chyba nikogo oprócz niej samej.

- Więc, Sky - zaczął Ash, patrząc na mnie. - jak długo z nami będziesz?

- Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zostanę do połowy sierpnia. - odpowiedziałam.

- Założymy się, że on zaraz powie coś w stylu "och, więc mam dwa miesiące na poderwanie cię"? - zapytała Allison, odwracając się do Charlotte, a ta cicho parsknęła śmiechem i skinęła głową. - Nie daj mu się, to straszny kretyn. - tym razem zwróciła się do mnie.

- Ej, wcale nie! - obruszył się Irwin. - Gdybym faktycznie był takim kretynem, nie musiałbym wręcz odganiać się od dziewczyn. - wystawił do siostry język, a ona zrobiła to samo w jego stronę. - Wiesz, ona tak gada, bo jest zazdrosna o to, że to ja jestem tym lepszym dzieckiem.

- Boże, dlaczego taki baran jest moim bratem? - mruknęła blondynka i szturchnęła chłopaka stopą. A nie mówiłam, że oni ciągle się sprzeczają?

- Powiedział, że będzie za chwilę. Dosłownie dwie minuty. - poinformował nas gospodarz, wchodząc do pokoju. - Coś tam go zatrzymało, nie dopilnował czasu, czy jakoś tak. - wzruszył ramionami.

- Six spóźnialski jak zawsze. - westchnęła Char, zakręcając włosy na palcu.

- Może mi ktoś powiedzieć, czy ten Six ma jakieś imię? - spytałam głośno, trochę poirytowana faktem, że najpewniej jako jedyna go nie znam.

- Owszem, mam imię. - usłyszałam niski głos za plecami. - I brzmi ono A... - urwał, kiedy się odwróciłam.

Wysoki brunet patrzył na mnie jakby ze zdziwieniem, a ja naprawdę nie miałam pojęcia, o co chodzi. Nie codziennie ktoś zacina się na mój widok, więc nie do końca byłam pewna, z jakiego powodu zareagował właśnie tak. Six patrzył na moją twarz, a ja wgapiałam się w jego. Z perspektywy reszty musiało to wyglądać co najmniej dziwnie, niemniej jednak z mojej wyglądało to tak samo. Miałam wrażenie, że jeszcze lada chwila, a bladoniebieskie oczy wywiercą mi dziurę w głowie. Trwało to dobre pięć minut, aż wreszcie chłopak odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył do wyjścia. W tej samej chwili, w której usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, Charlotte szturchnęła mnie w bok i nakazała mi iść za nim. A ja, wciąż będąc trochę zszokowana, wstałam z kanapy i równie szybko podążyłam za brunetem.

Kiedy wyszłam z domu pani Morris, zatrzymałam się na schodku przed drzwiami wejściowymi i rozejrzałam wkoło, szukając wzrokiem Sixa. Dostrzegłam go idącego w kierunku naszych domów i podbiegłam do niego. Przez chwilę nie zwracał na mnie uwagi, więc szliśmy prawie ramię w ramię (szedł naprawdę szybkim tempem i trochę ciężko było mi go dogonić, z tego powodu byłam o jakieś dwa kroki do tyłu), aż nareszcie zatrzymał się i spojrzał na mnie.

Forbidden || A. BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz