Rozdział 7

11K 566 23
                                    

Obudziły mnie promienie słońca, wpadające przez okno. Musiałam wczoraj usnąć od ciągłego płaczu. Byłam sama w pokoju. Mój brzuch zaczął domagać się jedzenia, więc wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Nigdzie nie widziałam Matta ani Oliwii. Myślałam, że spotkam go w kuchni, ale zamiast jego, zobaczyłam jakąś kobietę. Miała ponad pięćdziesiąt lat.

- Dzień dobry - przywitałam się

- Och! Nie zauważyłam jak weszłaś. Dzień dobry. Jak ci się spało? - spytała

- Dobrze. Nie chcę być nie miła, ale kim pani jest?

- Jestem Maria. Jestem gosposią Alfy. Alfa prosił mnie, żebym zrobiła ci śniadanie, jak wstaniesz. Na co masz ochotę? Może tosty? - zaproponowała. Kobieta była pełna energii. Pokiwałam lekko głową, a ona od razu wzięła się do roboty.

- Tak w ogóle to gdzie jest Matt? - spytałam

- Musiał załatwić jakieś sprawy, więc wyszedł wcześniej, a potem pojechał do pracy - wyjaśniła Maria

- Matt pracuje? - zdziwiłam się. Myślałam, że jest po prostu Alfą i przewodzi wilkołakami. Nic więcej.

- Oczywiście - powiedziała to tak, jakby było to oczywiste - Alfa prowadzi jedną z najlepszych firm.

Kobieta nic więcej nie mówiła. Postawiła przede mną śniadanie, po czym wyszła z kuchni. Zjadłam tosty i odstawiłam talerz do zlewu. Przeszłam się po domu, żeby znaleźć Marię, ale nigdzie jej nie było.

To moja szansa, żeby uciec.

Podeszłam do drzwi wejściowych i pociągnęłam za klamkę. Zamknięte. Weszłam do salonu, gdzie skierowałam się do drzwi prowadzących do ogródka. Nacisnęłam na klamkę, a drzwi się uchyliły. Wyszłam na zewnątrz i rozejrzałam się. Nie miałam pojęcia, gdzie się znajduję. Wokół domu był tylko las. Przed domem była droga dla samochodów, prowadząca do lasu.

Rzuciłam się biegiem do lasu za domem. Biegłam w drugą stronę, niż prowadziła droga. Serce biło mi jak szalone. Nareszcie byłam wolna. Biegłam przez kilkanaście minut, jak nie dłużej. Sama nie wiem. W końcu las się skończył, a ja wylądowałam przy asfaltowej drodze. Rozejrzałam się. Nagle coś przykuło moją uwagę. Był to znak oznajmiający początek mojej miejscowości. To przecież niedaleko mojego domu! Ruszyłam w kierunku domu. Szłam powoli, ponieważ bieg pozbawił mnie siły. Po jakimś czasie wreszcie ujrzałam mój dom. Szczęśliwa jak nigdy do tond podeszłam do drzwi i zapukałam. Nie musiałam długo czekać, aż mama otworzyła mi drzwi. Gdy mnie zobaczyła, stanęła nie ruchomo z szeroko otwartymi oczami.

- Cześć mamo - powiedziałam, przerywając cisze, która między nami panowała.

- Charlotte? Co ty tu robisz? Jak się czujesz? - mama zasypywała mnie milionami pytań - Alfa wie, że tu jesteś? Czekaj! Wejdź do środka i wszystko nam opowiesz - powiedziała. Weszłam do domu i skierowałam się do salonu. Nic tu się nie zmieniło. Mama zawołała tatę oraz Meggi, po czym usiadła koło mnie na kanapie. Do salonu weszła reszta rodziny. Gdy mnie zobaczyli, zdziwili się tak jak mama, a potem przywitaliśmy się. Moja siostra była strasznie szczęśliwa.

- Więc odpowiesz na moje pytania Char? - ponagliła mnie mama

- Dobrze. Więc czuję się dobrze - zaczęłam spokojnie, bo wiedziałam, że to co powiem za chwilę nie spodoba się rodzicom - Alfa nie wie, że tu jestem...

- Słucham?! - zawołali mama i tata jednocześnie

- Jak to on nie wie? - powiedział poddenerwowany tata - To jest Alfa! Wiesz co on może ci zrobić za takie coś?!

- Wiem, ale...

- Dlaczego ty w ogóle od niego uciekałaś? - przerwała mi mama - Wiem, że ta sytuacje może wydawać ci się trudna, ale mogłaś poprosić Alfę, żebyś mogła do nas zadzwonić lub nas odwiedzić. Ucieczka to nie jest rozwiązanie problemów.

- Wiem, ale nie chciałam tam być - wyjaśniłam - On zachowuje się jakbym była jego własnością. Nie daje mi prawa wyboru, rozkazuje mi i myśli, że jeśli jest Alfą to mu wszystko można - powiedziałam. Chciałam, żeby rodzice wiedzieli jak ja się czuję w tej sytuacji.

- Skarbie, wiem, że nie podoba ci się to, ale chociaż spróbuj go zaakceptować. Alfa był u nas dzisiaj rano, powiedział, że nic ci nie jest i że chciałby żebyś zamieszkała u niego, ponieważ jesteś jego bratnią duszą - odezwał się tata

- Był tu?! A w dodatku wy pozwoliliście, żebym z nim mieszkała?! - krzyknęłam. Nie mogłam w to uwierzyć.

- Tak, to prawda - potwierdziła mama - Ale gdybyś go wtedy zobaczyła, zrozumiałabyś naszą decyzję. Widać, że mu na tobie zależy. Gdybyś tylko widziała jego, gdy o tobie mówił. Wydawał się być taki szczęśliwy...

Chciałam coś odpowiedzieć, ale powstrzymała mnie Meggi, która poprosiła mnie, żebym poszła się z nią pobawić. Wstałam z kanapy i poszłam z siostrą do pokoju. Dziewczynka wyciągnęła kilka lalek, którymi zaczęłyśmy się bawić w rodzinę. Po pewnym czasie Maggi się odezwała.

- Wrócisz do niego, czy zostaniesz tutaj? - spytała. Nie wiedziałam co jej powiedzieć. Matt wie, gdzie mieszkam, więc pewnie wcześniej czy później mnie znajdzie.

- Nie wiem Meggi - westchnęłam - Myślę, że nie mogę tutaj długo zostać i będę musiała wracać.

Na moje słowa dziewczynka posmutniała.

- A będziesz mnie odwiedzać? - spytała z nadzieją

- Bardzo bym chciała, ale nie wiem czy będę mogła. Alfa nie lubi, gdy wychodzę.

- A jak ja go poproszę to się zgodzi?

- Na pewno - usłyszałam zachrypnięty męski głos za plecami. Dobrze wiedziałam do kogo on należał. Po moich plecach spłynął zimny pot.

Wpadłam po uszy.


Jak się Wam podoba? Przepraszam, że tak długo nie dodawąłam rozdziału.
Mogę liczyć na komentarze i gwiazdki?

~Karo

Nowa EraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz