-Dwudziesty pierwszy

5.8K 486 109
                                    

Ja chyba zgłupiałem w tamtym momencie. Naprawdę kurwa przysięgam, że nawet zapomniałem jak ma na drugie imię moja matka. 

Sunąłem spojrzeniem za wjeżdżającym na główną drogę samochodem i stałem. Stałem jak głupi na tym wietrze, nie przejmując się pyłem, który brudził mi mój garnitur.

Ścisnąłem kąciki oczu i w sekundzie znalazłem się z powrotem w windzie. Szedłem twardo do mojego gabinetu, nie odpowiedziałem nawet kobiecie, która pożyczyła mi miłego dnia.

- Masz mi coś do powiedzenia?

Clara podskoczyła na dźwięk mojego głosu i odwróciła się do mnie?

- Dlaczego krzyczysz? Zayn, nasze jedzenie za niedługo będzie niedobre.

- Dowiedziałam się dość cennej informacji, ponoć Mia to moja córka. 

Zwęziła oczy, a ja poczułem się  po prostu kurewsko dziwnie. Nigdy, przenigdy nie pomyślałbym, że będę w takiej sytuacji i o Matko, usłyszę te słowa z ust Ariabelli.

- Wiesz coś na ten temat?

Tak naprawdę to ja nadal w to nie wierzyłem, teraz tak mnie jakoś naszła myśl, że to znowu jakiś głupi pretekst Arii bym zwrócił na nią uwagę.

Ale do cholery, nie mogła przecież od tak rzucić tym w moją stronę. Matko jedyna, moje kiszki zaraz wybuchnął, jeśli Clara powie coś, na co przygotować się nie potrafię.

- Tak. - uniosła wyżej podbródek. - Mia, jest twoją córką, mogłeś ruszyć tym pustostanem i pomyśleć, że pieprząc moją bratanicę nic dobrego z tego nie wyniknie. Specjalnie cię wrobiła.

- To moja sprawa, co z nią robiłem i naprawdę gówno ci do tego.

- Tak? - prychnęła. - Kryłam cię przez ten cały czas. Masz świadomość jakie miałbyś zarzuty, gdybym tylko zrobiła wam zdjęcie w domu twojej matki? Myślisz, że tam ściany są aż tak grube? No przepraszam, ale wszystko słyszałam i mogliście sobie darować z racji tego, że byłam obok.

- Nikt ci nie kazał przyjeżdżać do mojej matki w ten sam dzień. Sama się wprosiłaś.

- Wiesz co? Mam cię dość. A to, że codziennie nie dajesz mi spokoju też się z tym wiąże, przecież nie będę cały czas gdzieś z tobą wychodziła. - warczała ubierając płaszcz.

- Chyba się nie zrozumieliśmy. - uśmiechnąłem się sztucznie. - To ty przyłazisz do mnie i trujesz mi dupę.

- Wmawiaj sobie. Już więcej mnie nie ujrzysz, ale za to będziesz miał więcej czasu na zobaczeniu na zdjęciach swojej córki. - skręciło mi żołądek. - Bo chyba Zafir nie pozwoli ci podejść do niej blisko.

- To moje dziecko, więc zgłoszę wszystko do sądu.

- Ty nie widzisz jaka Ariabella jest głupia? - zaśmiała się. - Jest mu podporządkowana od samego początku i na pewno nie pozwoli na cokolwiek, jeśli on pokręci głową.

- Zrobię testy na ojcostwo, by się upewnić, a wtedy wszystko pójdzie z górki. 

- Ta, na pewno. Prędzej cię coś rozjedzie niż ty dowiesz się prawdy.

Trąciła mnie ramieniem, kiedy przechodziła obok powolnym krokiem. Jej buty działały na moje nerwy, przez to, że stukały aż tak głośno. Jednak nie to nie dawało mi spokoju.

- Jeśli nic mu nie powiesz, dowiem się tego, czego chcę.

Odwróciła się przelotnie tuż przed wyjściem. 

- Nie zrozum mnie źle, ale on jest na bieżąco z każdymi nowinkami z twojego życia. 

Jedyne słowo, jakie cisnęło mi się na usta, to suka. 

Pierdolona, plastikowa suka, która teraz chwytała klamkę od moich drzwi. 

- Jutro ktoś przyjedzie po auto, które ci dałem.

Nigdy nikomu nie odebrałem jakiegoś prezentu, ale teraz, kiedy Clara chciała pokazać, że jest kimś, z chęcią zrobiłem wyjątek. I naprawdę, miałem w dupie jej minę. 

- Dostałam go za adres Zafira dla ciebie, więc ani mi się śni.

- Masz czas do jutro, inaczej spotkamy się w sądzie.

*

- To naprawdę było podłe z twojej strony, mamo.

- Ja wiem. - zapłakała jeszcze raz.  Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałam ci powiedzieć, ale nie mogłam. On groził nie tylko mi, ale i też, że zrobi coś Ariabelli.

Wziąłem oddech i odsunąłem delikatnie jej dłonie.

- Nie wiem jak mam się czuć. Ona tak całkowicie niespodziewanie do mnie przyjechała i... powiedziała mi o Mii.

Podciągnęła nosem. 

- Mimo wszystko nadal znaczysz dla niej dużo i wiem, że wzajemnie.

- To nieprawda. Wyleczyłem się z niej.

- Nie kłam, ojciec na ciebie patrzy.

Spojrzałem na nią przelotnie i mimowolnie wywróciłem oczami. 

- To prawda mamo, poza tym nie mamy 100% pewności, że Mia jest naprawdę moją córką.

- Nawet nie mów, że w to wątpisz. - wstała nagle. 

- Zanim się ode mnie wyprowadziła, dużo czasu spędzał a z Zafirem i...

- Nie Zayn. - uniosła brwi. - Mia jest twoja.

Moja.

- Twoja rozumiesz? 

- Skąd możesz o tym wiedzieć? - oparłem się o kanapę i zamknąłem na moment oczy. - Ariabella jest dobrą kombinatorką, dlatego chcę zrobić testy na ojcostwo.

- To ją zrani.

- Mało mnie to obchodzi. Jest z moim przeszywanym bratem, myślisz, że mi było łatwo?

I jakby... zmięła.

- Nie, nie mamooo - westchnąłem, kiedy kolejny raz przyciągnęła mnie do uścisku. Znowu zaczęła płakać i to chyba przez brak tabletek. Lekarz miał przyjść dopiero jutro z rana, więc moje męczarnie trwały będą jeszcze trochę.

Kładąc się spać nie myślałem, że zdarzenia z całego dnia odbiją się tak mocno na mojej osobie. W głowie aż mi huczało, próbowałem spać, ale przed oczami cały czas miałem Arię i Mię i kurwa, ja naprawdę zastanawiałem się, co bym zrobił, gdyby to dziecko było moje. I pod jakim pretekstem sąd by mi je oddał? Nie mógłbym zwalić winy na Ariabellę przez zatajanie prawdy, a Zafir z pewnością nie popuści sprawy. 

Przewróciłem się na drugi bok i sam nie wiem, ale ogarnęło mną dziwne uczucie. Aż rozsadzał mnie w środku, dlatego mało myśląc chwyciłem telefon i wybrałem numer Zafia. 

Nie odebrał skurwiel za pierwszym razem. 

- Czego chcesz?

- Oddawaj moją córkę. 

---------------

Rozwaliliście pod ostatnim rozdziałem z komentarzami *-* Także dziękuję <3

50 komentarzy next

Hello (sequel Silence) Z.M✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz