Rozdział V - Zielone oczy

1.6K 218 29
                                    

Dzień 7 września. Bitwa skończyła się. Strzały ucichły. Polacy ogłosili kapitulację. Przez cały ten niespokojny czas Ludwig starał się chronić Włocha. Uspokajał go i przytulał. Feliciano czuł się bezpiecznie w jego obecności. Pancernik był dobrym schronieniem. Dzięki temu ta dwójka przetrwała nie odnosząc poważnych obrażeń. Niestety Ludwig nie mógł czuwać przy makaroniarzu cały czas. Otrzymywał rozkazy i po prostu musiał je wykonywać. W takich sytuacjach Feliciano po prostu kulił się w kącie. Najważniejsze jednak, że ten koszmar się skończył, a raczej postacie mają chwilowy spokój. Włoch bowiem głęboko wierzył w koniec wojny. Jednak Ludwig znał prawdę - to początek. Tak czy inaczej przyjaciele zeszli na ląd. Pastożercy robiło się niedobrze na widok trupów. Ludwig starał się zachować spokój. Oddziały na Wetsreplatte skapitulowały. Żołnierze nie mogli ich już atakować. Kątem oka Ludwig zobaczył, jak biorą Polaków do niewoli. Feliciano płakał. Nagle zza drzewa wyszła znajoma im postać w zabrudzonym mundurze. Był to niezbyt wysoki chłopak. Trzymał broń, ale nie wyglądał na kogoś, kto miał zamiar teraz strzelać. Jego blond włosy powiewały na wietrze. Widać było, że dawno ich nie czesał, ponieważ tu i ówdzie odstawały niesforne kosmyki. Dość mocno rzucała się w oczy krwawiąca rana na lewej dłoni chłopaka. Nie było to jego jedyne obrażenie. Miał prawą nogawkę we krwi oraz kilka zadrapań na twarzy. Na głowie można było spostrzec niedbale zawiązany bandaż i opatrunek w okolicach nadgarstka. Jednak najtrwalej Ludwig wyrył sobie w pamięci oczy Polaka. Zielone, szeroko otwarte, patrzące na Niemca z nienawiścią, ale też i bólem. Już nie miał wątpliwości, że to Polska - Feliks Łukasiewicz.
- Po co to zrobiłeś? - zapytał po chwili blondyn.
- Nie chciałem... To Hitler - powiedział Ludwig, bo nic więcej nie było w stanie wydobyć się z jego ust.
- Nie wierzę Ci! Wszyscy Niemcy to mordercy - odparł Feliks rzucając mu gniewne spojrzenie.
- Nieprawda... - szepnął Ludwig wbijając wzrok w ziemię.
Feliks pokiwał przecząco głową. Potem obrócił się na pięcie i odszedł. Niemiec spojrzał na smutnego Włocha, który stał tuż obok niego. Delikatnie go objął. Czuł smutek, a nawet współczucie. Dręczyły go niespokojne myśli. Wiedział, że nie raz zobaczy w koszmarach sennych zielone oczy Polski...

Ti amo, capitano!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz