↪2

9.2K 559 130
                                    

-- O, przepraszam. - odskoczyłam na bok, by po chwili schylić się i pomóc mężczyźnie pozbierać dokumenty. - Nie chciałam pana potrącić, jakkolwiek to brzmi.

-- Nic cię nie stało.

Zain nie wykazywał entuzjazmu. Nawet jakby był zirytowany. 

Mną.

Uh, utłukę Harrego za to, że nie wspomniał mi wcześniej, iż nasz gość zostaje na noc. 

-- Może pomogę w pańskiej sypialni? - spojrzał na mnie dość dziwnie, więc szybko dodałam. -- W sensie chodzi mi o pościel, trzeba ją nawlec.

Zmieszałam się. Oczywiście, że nie chciałam w jakikolwiek sposób mu podpaść, bo mieliśmy wyjechać na delegację. Zależało mi na dobrych stosunkach, ale jak widać nie szło mi to zbyt dobrze. 

-- Dam radę sam. Dziękuję, że pani zapytała.

-- To mój obowiązek. - zamilkłam na moment, a następnie się podnieśliśmy. -- Jestem po prostu Natasza, nie żadna pani.

Spojrzał na swój zegarek na nadgarstku, a następnie na moją twarz.

Śpieszyło mu się, a ja głupia go zatrzymuję.

-- Dobrze Nataszo, jeśli to wszystko, to chciałbym już iść do pokoju. 

-- Jasne. - przesunęłam się, robiąc mu tym więcej miejsca. -- Dobranoc.

Ułożył usta w linię i z całkowicie kamienną twarzą ruszył przed siebie. Uniosłam zaskoczona brwi. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale chyba kultura wymaga by odpowiedzieć, tak? Samo wyszło, że mierzyłam go spojrzeniem spod  zmarszczonych brwi. Wyglądał na normalnego mężczyznę, takim jak był Harry. Jednak mój narzeczony różnił się charakterem i intencjami. 

Bo te intencje Zayna mogły być różne. Samo jego zachowanie było dość dziwne i odbiegało od normy mężczyzn, z którymi miałam styczność. 

Z resztą, on cały był dziwny, a już zwłaszcza, kiedy pojawiałam się w pomieszczeniu.

*

-- Ściągnij mi tą walizkę. - wskazałam na czarny kufer i założyłam ręce na biodrach. Harry posłusznie wszedł na rozsuwaną drabinę i postawił na ziemi moją zachciankę.

-- Pomóc ci w pakowaniu?

-- Nie, nie potrzeba. 

-- Chyba trochę późno bierzesz się za to wszystko, zostało dwa dni do twojego lotu. 

-- Dam radę. - złapałam go w pasie. -- Poza tym nie będę brała dużo ubrań, kupię sobie na miejscu. 

Uśmiechnął się z wywracając oczami. Jednak kiedy jego wargi były już w normalnej pozycji, ja wtuliłam głowę w zagłębienie między jego szyją a ramieniem. 

Westchnął.

-- Wiesz, że gdyby coś nie grało masz do mnie dzwonić?

-- Przy każdym wyjeździe mi to powtarzasz.

-- Tak. - zaciął na moment. -- Ale wiesz jacy mogą być faceci. Jak na razie nie trafiłaś na zjebów.

-- Przecież lecę z twoim przyjacielem. - spojrzałam mu w oczy. -- Sam mówiłeś, że to porządny facet. 

-- Bo tak jest, ale... on jest innego wyznania i ma tak jakby całkiem inne poglądy na świat.

-- Rozumiem, ale mógłbyś przejść już do sedna. Wiem, że chcesz mi powiedzieć coś ważnego.

Złapał mnie za podbródek i czule posmyrał palcem po policzku.

-- Jest muzułmaninem Nataszo. To naprawdę dobry człowiek, ale postaraj się zbytnio z nie zagłębiać w rozmowę. 

-- Zauważyłam, że jest jakby przewrażliwiony, gdy zagaduje do niego kobieta. 

Skinął głową. 

-- Dlatego proszę cię o ostrożność. Nie zrobi nic, czego nie będziesz chciała, możesz mi wierzyć.

-- Wierzę. 

------

I tutaj już zaczynam pisać, abyście nie zwracały mi uwagi, jeśli będzie jakaś niezgodność co do tej religii. Trochę poczytałam, trochę nazmyślałam, więc nie wiem, ale może wyjdzie z tego coś normalnego, dlatego z luzem baby podchodźcie do moich wzmianek o islamie itp. To po prostu moja twórczość i przecież nie musi być napisane wszystko idealnie z prawdą :))))

A i jeśli czyta to pewna osoba, która zasypuje mnie toną wiadomości dziennie już od trzech dni (hejtów rzecz jasna :* ) to radzę ci przestać, bo nie mam siły już ci odpisywać, a jeśli tego nie zrobisz podejmę jakieś kroki i nie skończą się dla ciebie dobrze.

Także do następnego, <niedziela>

Arab blood {Z.M}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz