#17 W centrum walki

136 23 3
                                    

Droga spowita była trupami. Dosłownie. Co kilka metrów leżały martwe ciała. Wśród tego dostrzegłem nawet osoby w moim wieku lub co gorsza, dzieci. Ulice były puste, ludzie najwidoczniej pochowali się w swoich domach. W wieżowcach, w prawie co drugim oknie ktoś obserwował okolice. To musiało być dla nich straszne. Żyją całe życie całkiem spokojnie, a tu nagle pod ich oknami dochodzi do mordów. Na chodniku siedziała starsza kobieta i płakała nad ciałem młodego chłopaka. Zapewne straciła syna. Instytucja zrobiła dzisiaj wiele złego. Miałem nadzieję, że będzie to ich ostatnia próba powstrzymania nas. Wpadłem w chwilę zadumy. Zacząłem myśleć.

- Przecież od Pałacu do Pragi jest jakaś godzina drogi. - wybuchłem nagle, przerywając ciszę.

- Spokojnie, byłam tu przed chwilą, zaraz będzie kilka porzuconych rowerów. - powiedziała Claudia. Spojrzała na mnie i się cicho roześmiała. Możliwe, że rozbawił ją mój wybuch.

Rowery faktycznie leżały przy chodniku. Zdałem sobie nagle sprawę, że nigdy nie jeździłem na rowerze. Wziąłem najmniejszy ze wszystkich, tak, że dotykałem nogami ziemi. Nie chciałem ich niepokoić, że nie wiem jak z tego korzystać. Claudia ruszyła pierwsza. Miała nogi na pedałach i robiła nimi pełne obroty. Postanowiłem spróbować. Usiadłem na siodełko i złapałem kierownicę. Dałem nogi na pedały i niemal od razu runąłem w bok. Victor widział, że mam problemy.

- No nie mów, że nie potrafisz. - zaśmiał się Victor. Zaczął mnie uczyć i wyjaśniać podstawy. Claudia wróciła się do nas i mnie wyśmiała. Pięć minut później jechałem za nimi w powolnym tempie. Gdy przypomniałem sobie słowa Claudii, o tym, że powinno być niebezpiecznie, zaskoczyło nas kilku biegnących mężczyzn kilkaset metrów przed nami. Uciekali. Goniła ich grupka imigrantów. Przynajmniej jeden miał broń, gdyż próbował trafić uciekający cel. Nie był jednak dobrym strzelcem. Claudia i Victor zatrzymali się i zostawili rowery. Zahamowałem, niemal się przewracając. Zostawiłem rower i dogoniłem moich towarzyszy. Wyjąłem broń, która była w moim plecaku. Uciekinierzy byli już nie daleko nas, gdy z uliczki przed nami, wybiegło dwóch mężczyzn i kobieta w czarnej chuście - imigranci. Nie zauważyli nas. Mężczyzna miał karabin. Zanim zaatakowaliśmy, zdołał wysłać serię pocisków w uciekających mężczyzn. Usłyszeliśmy krzyki. Trzech z sześciu oberwało i upadli. Claudia była strzelcem wyborowym. Trafiła imigranta z karabinem prosto w głowę, posyłając go do piachu. Szybko się zreflektowałem i zacząłem strzelać. Kobieta oberwała prosto w kręgosłup. Drugiego zabił Victor, dźgając go nożem. Victor zabrał karabin z uśmiechem na ustach. Mężczyźni minęli nas, krzycząc z podziękowaniami. Zaczęliśmy strzelać w drugą grupkę imigrantów. Co gorsza, z budynku naprzeciwko ktoś próbował do nas strzelać. Słyszałem, jak pociski odbijają się od ziemi. Jeden trafił w mój rower. Ktoś w końcu mógł oberwać. Pociągnąłem Claudię w stronę uliczki, z której wybiegli imigranci. Pocisk minął mnie o centymetry. Skuliłem głowę, gdyż nie chciałem znowu oberwać. Victor nas minął i biegł do końca alejki. Dobiegliśmy do końca, gdy nasi wrogowie dobiegli do alejki. Mieli prawie czyste pole do strzału. Wystrzeliłem dwa razy, żeby ich zmylić. Zabrakło mi naboi. Wbiegliśmy na kolejną ulicę. Po drugiej stronie drogi prezentowała się Wisła, a za nią Stadion Narodowy. Tutaj ciał było mniej, a po ulicach chodzili nasi.

- Biegną tutaj, pomóżcie nam! - poprosił Victor.

Poczułem się nieco słabiej po tym biegu. W dodatku coraz mocniej bolało mnie ramię i czułem już wyraźnie gorączkę.

- Gdzie ty mieszkasz dokładnie? Praga jest spora. - zauważył Victor.

- Zaraz przy Narodowym. Nie martwcie się, jesteśmy już blisko. - zapewniła Claudia.

Miałem nadzieję, bo czułem się coraz gorzej i nie widziało mi się takie bieganie po mieście. Dotarliśmy do mostu, gdy za nami rozprawiono się z naszym pościgiem. Dawno nie byłem w pobliżu Wisły. Widok zrobił na mnie dobre wrażenie. Za mostem, przy Stadionie siedziało sporo kibiców, którzy byli wyraźnie zdenerwowani. Zapewne przez zamieszki przerwano im mecz. Minęliśmy ich, a oni dziękowali nam, za to, że walczyliśmy dla miasta. Na Pradze panował spokój. Tutaj nic złego się nie wydarzyło. Poza trzema ciałami droga była bezpieczna. W końcu dotarliśmy. Claudia mieszkała w kamienicy na drugim piętrze. Kazaliśmy się jej odsunąć, żeby w razie czego nie spotkała samej siebie. Zamek w drzwiach dał sygnał, że ktoś nam za chwile otworzy. Drzwi otwarły się na oścież, a w nich stał sam Patrick z bronią w ręku.

- Czego ode mnie chcecie, skurwysyny?!

Cześć wszystkim! Miały być nominacje, jednak osoba, która mi je wysłała usunęła post, więc nie mam jak ich zrobić. Jeśli się uda, dzisiaj może zobaczycie aż 3 rozdziały!

Ciao :*

Po drugiej stronie tunelu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz