Wzrusza ramionami jakby to była oczywista rzecz na świecie, a ja podchodzę do niej i siadam, żeby ją przytulić. Została ze mną i będę jej za to naprawdę wdzięczna do końca życia, bo gdyby nie ona to nie mam pojęcia jakbym tam wytrzymała..

     - Szkoda, że nie widziałaś miny babci, kiedy zobaczyła, że pokój jest odnowiony i wystarczy wnieść i poskładać meble.

Chichoczę cicho na wyobrażenie sobie jej przerażonej miny.

     - Dobra. Obie wiemy, że do tego tematu dojdzie, gdyż jest on nieunikniony, więc może po prostu opowiedz mi co i jak.

Patrzę niepewnie na Lily. Jej bezpośredniość mnie czasami tak rozbraja, a czasami powoduje, że jestem zawstydzona. Wiem, że prędzej czy później opowiedziałabym jej o wszystkim, więc skoro teraz mamy na to czas, to dlaczego nie? W przeciwnym razie ten temat będzie nad nami ciążył długo. Opadam plecami na materac i wpatruję się w różowy sufit zastanawiając się jak i od czego powinnam w ogóle zacząć. Wzdycham cicho.

     - Tego dnia, kiedy oficjalnie opuściłam Dom Dziecka jakoś.. za bardzo nie wiedziałam, co mam dalej ze sobą zrobić, gdyż pewien rodzaj planu, a nawet dwa nie wypaliły. Stwierdziłam, że o tak późnej godzinie nic nie zrobię ani niczego nie załatwię bez dowodu, więc postanowiłam, że przetrzymam do rana..

     - Zamiast wrócić i porozmawiać z Grace, aby pozwoliła Ci zatrzymać się jeszcze na jedną noc Ty postanowiłaś chodzić po ciemku i poczekać do rana? To było nieodpowiedzialne! Co ty sobie w ogóle myślałaś? Mogła stać Ci się krzywda!

     - Nie chciałam pomocy od nikogo, nawet od Grace. Zrozum mnie. Moja matka zawsze mówiła, że mam być twarda po tym jak tata umarł. Rozumiesz to? Jak dziewięcioletnie dziecko ma poradzić sobie po stracie rodzica i być silnym? Zresztą.. Tego wieczoru nie przeszło mi nawet przez myśl, by wrócić i prosić o pomoc, którą otrzymałam od jakiegoś chłopaka, która wcale nie była taka jakiej bym chciała. To minęło. Na szczęście.

Przymknęłam powieki, żeby uspokoić się i znaleźć sposób, aby opowiedzieć jej o tym wieczorze, ale nie mieć go w myślach.

     - Zaprowadził mnie w swoje miejsce, czyli ciemną alejkę pomiędzy budynkami. Okazało się, że nie jesteśmy sami. Było ich jeszcze dwóch. Jeden z nich miał na imię Mike. Przystawiał się do mnie, jeśli mogę to tak nazwać.. W tamtej chwili było mi wszystko jedno. Mogłam umrzeć, bo i tak nie widziałam dla siebie przyszłości. Jak mogłabym ją widzieć po tym, co było..

Usiadłam po turecku i wskazałam małą bliznę na policzku.

     - Wyglądała naprawdę okropnie tamtego wieczoru. Gdyby nie Harry.. nie wiem, co by ze mną było. Czy żyłabym..

     - Proszę, nie mów takich rzeczy, Brooklyn. Jesteś tu!

     - Tylko sama prawda, Lily. Znalazł mnie, zabrał do siebie i zaopiekował się mną nie oczekując niczego w zamian. Gdyby nie jego cholerna upartość i to, że się mną zainteresował tego dnia, gdy odwiedził ze znajomymi Dom Dziecka.. nie wiem.

Opadłam ponownie plecami na materac i westchnęłam.

     - Początek naszej znajomości nie był ciekawy nawet po tym jak mnie uratował. Kłóciliśmy i godziliśmy się. Załatwił mi pracę w księgarni, zabierał na koncerty, do swoich znajomych. Pokazał mi swój świat. Poczułam, że z nim jestem bezpieczna. Zawsze. Z czasem zaczęłam coś do niego czuć. Musiałabym być głupia, żeby nie zakochać się w chłopaku, który sprawił, że mój los całkowicie się odmienił, że w końcu przestał w moim życiu padać ten cholery deszcz i wyszło upragnione słońce..

HARSH | [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz