Rozdział 1

1K 89 14
                                    

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce...

Rey szła ramię w ramię razem z Benem. Musieli dotrzeć do, tak zwanego centrum planety, skąd biła największa Moc i tętniła energia całej planety.

Podążali za mistrzem Skywalkerem - cała trójka uważała, że to szalony plan, ale Stalowy Rycerz, zwany także generałem Huxem rósł w siłę, i nie widzieli innego wyjścia.

Niby nie był ani Jedi, ani członkiem Zakonu Ren, jednak mistrz Luke wyczuł, że Moc nagle przebudziła się w Huxie i na razie nieświadomie z niej korzysta.

- Przecież Hux nigdy nie nauczy się korzystać z Mocy. To dla niego niewytłumaczalne, paranormalne zjawisko, które powinno omijać się szerokim łukiem - powiedział Ben, kiedy rozważali otwarcie centrum planety.

- Mylisz się Ben. Nawet nie wiesz jak bardzo. Splamiłeś honor generała, pozbawiłeś go nóg i prawie odebrałeś osobę, która jest bliska jego sercu. Jego nienawiść jest bardzo silna i mocna. Tak łatwo tego nie przezwyciężymy. Ona pomoże mu korzystać z Mocy. Poza tym, nawet nie wiesz, jak to jest mieć jedną z kończyn metalową. - mruknął poruszając swoimi mechanicznymi palcami. - A co dopiero dwie.

Rey panicznie bała się tego posunięcia. Istniało ryzyko, że nie okiełznają takiej ilości Mocy i...zginą. Umrą na marne, próbując uratować galaktykę.
Ben chwycił jej dłoń, co nieco ją uspokoiło. Luke'owi nie bardzo podobał się związek jego siostrzeńca z Rey, ale postanowił uczynić mały wyjątek - w końcu Jedi muszą przetrwać.

- Jesteśmy - powiedział mistrz Skywalker i zatrzymał się przed dziesięciometrowym głazem.

- To jest centrum planety? - spytał zdziwiony Ben.

- Czy wszystko, co ma w sobie ogromną Moc i potęgę, musi być niezwykłe i wyglądać inaczej, niż wszystko inne?

Ben nie odpowiedział. Częściowo dlatego, że jego wuj miał rację i częściowo dlatego, że było to pytanie retoryczne. Ostatnio Luke często pytał bardziej sam siebie, niż swoich uczniów.

Stanęli w równych odstępach wokół głazu.

- Pamiętajcie, że coś pójdzie nie tak, a wszyscy zginiemy - ostrzegł ich Luke.
Serce Rey biło mocno, ale dziewczyna wzięła głęboki oddech i zaczęła skupiać się na Mocy.

Poczuła przyjemne wibracje wokół siebie. Od głazu rozchodziły się silne fale energii.

- Teraz! - usłyszała krzyk mistrza, ale wydawał się on dochodzić z dna głębokiej studni.

Jednak wiedziała, co musi teraz zrobić - wyciągnęła ręce przed siebie, zgięła palce serdeczne i zaczęła przekierowywać swoją Moc do głazu, by otworzyć centrum planety. Poczuła jak rozchodząca się od niego energia rozsadza jej czaszkę. Miała ochotę chwycić się rękami za głowę, ale musiała wytrzymać. Poczuła, że przez ból po policzkach ciekną jej łzy. Moc od centrum planety otaczała ją, chciała ją zgnieść jak robaka, zniszczyć. Jednak dziewczyna dzielnie walczyła i po chwili powłoka przytłaczającej Mocy zaczęła się zmniejszać i wnikać w ciało Rey. Poczuła nowy zastrzyk energii.

Gdy już poczuła, że cała Moc jaką mogła pochłonąć, ma w sobie i swoim umyśle, usłyszała huk, rozbłysk niebieskiego światła i jakieś krzyki.

Otworzyła oczy, wystraszona, że coś stało się mistrzowi, albo Benowi. Jednak, gdy zobaczyła źródło tych jęków, pomyślała, że to chyba jakieś halucynacje.

Bardzo daleko w innym wymiarze na planecie zwanej Ziemią...

Phasma niecierpliwie stukała butem w ziemię - jeszcze chwila i przestanie na nich czekać.

Międzygalaktyczna Pomyłka || Star WarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz