Prolog

2K 147 36
                                    

"13 maja 1787 - z Portsmouth wypływa brytyjska Pierwsza Flota z 1487 osobami (w tym 778 skazańcami), w celu założenia pierwszej europejskiej kolonii na kontynencie australijskim"


Już z daleka można było dojrzeć osiem wielkich statków, płynących powoli w stronę Portsmouth oraz trzy trójmasztowce stojące już w porcie. Mimo deszczu i niskiej temperatury ulicami lały się tłumy ludzi. Większością z nich byli więźniowie zakuci w kajdany, prowadzeni na swój wyrok. Mężczyźni, kobiety, a nawet dzieci. Wszyscy w brudnych, podartych ubraniach podążali w dół, kierując się w stronę portu. Wśród nich roiło się także od czerwonych mundurów brytyjskich marines, którzy czujnym okiem pilnowali więźniów.

* * *

Wśród więźniów znalazł się pewien młody mężczyzna o złotych włosach. Niedawno skończył on 25 lat, a mimo to blizny na jego ciele i czarna opaska na lewym oku wskazywały, że doświadczył on już wiele nieszczęść. Ubrany był tak jak inni w stare podarte łachmany, ale w przeciwieństwie do nich nie miał ze sobą bagażu. Wszystko, co miał zostawił za sobą, niczego nie potrzebował. Wiedział, że cokolwiek by wziął i tak prędzej czy później by to stracił. Szedł śmiałym krokiem, uśmiechając się sam do siebie, wśród ludzi w ponurych nastrojach lub szlochających cicho. Był on jednym z niewielu, którzy cieszyli się tą podróżą. Jednym z tych, którzy ominęli jakimś cudem stryczek i dostali szansę na nowe życie w całkowicie nowym miejscu. Ale czy będzie ono lepsze to miało się jeszcze okazać.

Po pewnym czasie dotarł w końcu do portu. Tutaj marines liczyli więźniów i rozdzielali ich do różnych statków. Ustawił się więc posłusznie w rzędzie mężczyzn czekających na przydzielenie do statku. Podszedł do nich jakiś oficer i szybko ich policzył. Wskazał gestem ręki do grupy żołnierzy pilnującej mężczyzn, na jaki trójmasztowiec będą się kierować. Grupa zaczęła iść za oficerem poganiana od tyłu przez żołnierzy. Kiedy zbliżyli się do żaglowca, złotowłosy mężczyzna zauważył na burcie ozdobny napis "Charlotte". Grupa więźniów weszła na pokład statku i od razu została zmuszona na zejście pod niego do cel. Były one mniej więcej wielkości półtora na półtora metra i w każdej z nich siedziało po co najmniej dziesięciu mężczyzn, tak że nie było praktycznie miejsca żeby się położyć.Mogło być gorzej. Pomyślał mężczyzna.

* * *

Po drugiej stronie portu niepewnym krokiem, w grupie kilku marines i ich żon, szedł drugi mężczyzna w podobnym wieku. Był on całkowitym przeciwieństwem tego pierwszego. Miał on ciemne, kasztanowe włosy i czerwony mundur. Na plecach niósł torbę z ubraniami, a za rękę trzymał swoją siostrę. Inni zapewne uznali ją za jego żonę. Nie wiedzieli, jak bardzo zżyte było to rodzeństwo i zapewne nie zrozumieliby tego. Mężczyzna szedł powolnym krokiem z ponurym wyrazem twarzy. Wiedział, że nigdy nie zobaczy już Anglii, swojej rodziny ani swojej siostry. Mógł ją co prawda zabrać ze sobą, ale ona w przeciwieństwie do niego miała już rodzinę. Niedawno wyszła za mąż... Nawet jeśliby chciała, nie mogłaby pojechać bez zgody męża.

Spojrzał na nią. Wstrzymywała łzy, ale i tak od czasu do czasu jakaś spływała jej po policzku. Ścisnął mocniej jej dłoń i zatrzymał się, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu „Charlotte", żaglowca, do którego został przydzielony. Zauważył go po drugiej stronie portu. Nie chciał ciągnąć swojej siostry przez tłum ludzi, więc stwierdził, że to będzie dobry moment na pożegnanie.

"Żegnaj." Powiedział, obrócił się do niej i mocno ją przytulił.

"Nie idź..." Jego siostra zaczęła cicho szlochać i wyszeptała załamującym się głosem do ucha brata, odwzajemniając uścisk.

"Nie mogę, wiesz o tym." Mężczyzna poczuł, jak łzy napływają mu do oczu. Oderwał się od siostry. To pożegnanie i tak już za długo trwało. "Żegnaj." Powiedział po chwili jeszcze raz.

"Żegnaj." Odpowiedziała przez płacz siostra. "J-jeśli będziesz mógł, t-to pisz listy."

"Oczywiście." Mężczyzna obrócił się i szybko ruszył w stronę swojego żaglowca.

To pożegnanie i tak już za długo trwało...


Fanfic natchnięty piosenką Kaczmarskiego "1788", ponieważ jakimś dziwnym, tajemniczym, mi nawet nieznanym sposobem mój umysł postanowił połączyć Kaczmarskiego z pomysłem napisania fanfica BillDipowego xD

Pierwsza FlotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz