7

2.1K 182 276
                                    

Siedziała z Benem w Starbucksie i rozmawiali. Dziwnym zbiegiem okoliczności spotkali tam Ahsokę z Poe. Jednak nie przejmowali się tym zbytnio.

- Właśnie, miałam ci oddać książkę - powiedziała. Wyjęła z torby dziennik Bena, który ze zmarszczonymi brwiami zastanawiał się, co on jej pożyczył. Kiedy zobaczył swój czarny zeszyt, mało nie zemdlał.

- Czytałaś go? - zapytał hamując wściekłość. Jak ona tak mogła?! No ale...sam jej go pożyczył.

- Tylko parę pierwszych stron, zanim zorientowałam się, że to...twój dziennik.

Włożył zeszyt do swojego podniszczonego podręcznego plecaka i spojrzał ze złością na dziewczynę.

Rey jak gdyby nigdy nic, poprawiła pierścionek na środkowym palcu.

- Naprawdę masz na drugie imię Chewbacca? - zapytała, splatając dłonie i opierając na nich brodę.

- Taaak, niestety tak.

- Skąd to się wzięło?

- To afrykańskie imię. Tata ma przyjaciela z Kenii. Poznali się w liceum i byli razem na studiach, ale Chewwie wyjechał do...szczerze mówiąc nie wiem gdzie, żeby lepiej zarabiać.

- Dobrze, że nie masz tak na pierwsze. Jakbym wtedy do ciebie mówiła?

- Chewwie.

- Weź, jak to brzmi. Chewwie Solo.

- Wiesz, najlepsze jest to, że to tym razem był pomysł mojego ojca, a to zwykle mama ma dziwne pomysły.

- Dlaczego mówisz zawsze ojciec, zamiast tata?

- Bo...można powiedzieć, że mam z ojcem...tatą, napięte relacje.

- Dlaczego?

- Nie chcę o tym mówić.

- Rozumiem.

Milczeli przez chwilę. Ben ciężko westchnął.

- Jemu wszystko we mnie przeszkadza. Ja sam chyba przeszkadzam mu w życiu. Ciągle narzeka, że się źle uczę, mówi mi, że nic ze mnie nie będzie...a zapomina, że ja też jestem człowiekiem i słowa na mnie działają.

- Rozumiem cię.

- Nie rozumiesz. Czy byłaś gnębiona przez dzieciaki w cały czas w szkole? Całą podstawówkę, gimnazjum, a teraz liceum? Czy zawsze podpierasz ściany, jak ja?

- Wiesz...ja też nie mam przyjaciółek, bo de facto zawsze znajdzie się ktoś, kto wbije mi nóż w plecy. Nie byłam gnębiona, ale wiem, co to znaczy być samotnym. Wiem, jak to jest nie móc się do kogo odezwać.

- Z tobą tak nie mam.

Rey, która dotąd była zapatrzona w krajobraz za oknem, spojrzała na Bena. Uśmiechał się smutno. Posłała mu pytające spojrzenie.

Pochylił się, a ona także przybliżyła się do niego, skoro tego wymagała sytuacja.

- Sprawiasz, że nie czuję się samotny.

Dziewczyna dopiero teraz zdała sobie sprawę, że ich twarze są niebezpiecznie bliko siebie.

Odsunęła się powoli i niby przypadkiem musnęła swoją dłonią rękę Bena.

Uśmiechnęła się do niego szeroko - ty działasz na mnie tak samo, pomyślała i gdyby mogła, to miałaby uśmiech dookoła głowy.

Gwiazdka jak zawsze minęła jej tylko z babcią. Śpiewały kolędy, zjadły parę przygotowanych wcześniej potraw i odprawiły wszystkie inne bożonarodzeniowe rytuały.

Alternatywa || ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz