- Jak się czujesz? – odezwał się lekarz chcąc jakoś uratować sytuację i mnie uspokoić.
- W porządku – wymamrotałam – Ale co tak właściwie się stało? – zapytałam, a oczy lekarza jak i ciotki stały się szersze. Wymienili ze sobą pytające spojrzenia, a następnie wrócili do mnie.
- Nie...nie..nie pamiętasz? – wyjąkała ciotka, będąc wciąż w szoku. Pokręciłam przecząco głową, a ona znów odwróciła się do doktora.
- Wiesz jak się nazywasz? – spytał mężczyzna, a ja się zaśmiałam.
- Caitlin Teasel – odparłam pewnie – Mam 14 lat i jestem z Sydney.
- Miałaś wypadek – oświadczył, a moje ciało momentalnie zaczęło drętwieć. Przez moją skórę przechodziły co chwilę dreszcze. Moja twarz wyrażała każdą negatywną emocję, ale w większości niepokój. Spojrzałam niepewnie na ciocię, która siedziała ze spuszczoną głową, a następnie na lekarza. Szpitalny sprzęt monitorujący pracę mojego serca zaczął piszczeć coraz częściej. Co znowu za wypadek? To niemożliwe.
Wróciłam wzrokiem do ciotki, której łzy zaczęły się wylewać z oczu. Rozkleiła się.
- Jaki wypadek? – zadałam pytanie patrząc na faceta zdezorientowana. Nic sobie nie przypominałam, jakby wszystko wyleciało mi z głowy, a przecież tak nie mogło być prawda?
- Samochodowy – odpowiedział – Możesz tego nie pamiętać bo dopiero wybudziłaś się ze śpiączki – oznajmił. Z każdym jego kolejnym 'wyjaśnieniem' jeszcze bardziej wbijało mnie w łóżko. Czułam się jakbym rozmawiała z kosmitą, ten człowiek mówił mi rzeczy w które nie byłam w stanie uwierzyć. Jaki wypadek? Jaka śpiączka?
- Ile cza...
- Tydzień. To nie taki długi czas – lekarz nie dał mi skończyć, wiedząc jakie pytanie będę chciała zadać. Spałam przez tydzień, całkowicie nieprzytomna i nieświadoma byłam przez równe siedem dni. Wciąż siedziałam nieruchomo i patrzyłam się na mężczyznę jak na wariata. A może to ja byłam wariatką? Może to jakiś głupi sen?
- Chcę się widzieć z mamą. Zabierzcie mnie do mamy – zarządziłam, a moja ciotka spuściła wzrok, nie chcąc patrzeć w moje zdenerwowane błękitne oczy. Zaczęła szukać w innego obiektu w który mogłaby się wpatrywać bez tak ogromnego cierpienia, które i tak jej towarzyszyło.
- Mamy tu nie ma... - wyszeptała wciąż szlochając.
- W takim razie chcę do taty – odparłam ciszej. Moje bicie serca znacznie przyśpieszyło, czego dopatrzył się lekarz na wydającej dźwięki w tym samym rytmie co moje serce aparaturze.
- Jego też tu nie ma Cait.. – odpowiedziała ciocia a zmarszczyłam brwi wciąż na nią patrząc.
- Więc gdzie są? Chcę ich widzieć – powiedziałam surowo.
Kobieta podniosła wzrok wbijając go w moje oczy. Przełknęłam głośno ślinę czekając na jej odpowiedź. Mocniej ścisnęła moją dłoń i wyszeptała 'Przykro mi' jednak ja nadal nie wiedziałam o co chodzi, wciąż czekałam na głośną i pewną wypowiedź. Jej wzrok był ciężki, jakby nosiła w sobie jakieś brzemię, coś czego nie mogła z siebie wydusić. Ponagliłam ją uściskiem ręki, ale pożałowałam tego, gdy tylko usłyszałam to co próbowała mi przekazać od wejścia do pokoju.
- Oni nie żyją.
- Wiem – mruknęłam ściskając mocniej rękę ciotki i wzdychając. – Chcesz żebym jeszcze coś zrobiła? Mam wolny czas więc...
Rozdział 1
Zacznij od początku