Rozdział 12

709 63 3
                                    


(Lidia)

Leże już w tym łóżku od tygodnia i nie mogę się ogóle ruszać. Przypieli mnie do łóżka przed obawą że mogę uciec. Chociaż to w sumie dobrze bo jak na razie nie śpieszy mi się żeby zobaczyć się z Panem. Chociaż wiem że w pewnym momencie mnie do siebie wezwie a wtedy to mam problem. Rozmyślałam jeszcze chwile kiedy do pokoju wszedł Jace. Usiadł przy moim łóżku, złapał mnie za rękę i zaczął mówić:

-Lid musisz mi wszystko opowiedzieć. Pomogę tobie, naprawdę.

-Wsumie nie mam i tak nic do stracenia, ponieważ i tak umieram. Więc albo umre sama albo on mnie zabije.

-Kto?

-Powiem tobie ale masz mi obiecać że nikomu nie powiesz.

-Obiecuje.- powiedział Jace

-Zabije mnie Anioł Razjel. Służę mu..

-Służysz?

-Tak. Jestem aniołem śmierci.

-Niemożliwe.

-A jednak...- opowiedziałam mu całą historie ze szczegółami a on patrzył na mnie ze spokojem

-To już wiem dlaczego ciągle słabniesz.

-Dlaczego?

-No bo chodzi o to że odebrał ci on moce, ale nie odebrał tytułu Anioła Śmierci więc masz ciągle jego obowiązki. Musisz zabijać bo inaczej jak nie będziesz to będziesz słabnąć.

-No to załatwione. Musze iść do miasta po...

-I tu jest właśnie problem. Jak do tej pory zabijałaś?


-No mocą...

-Których teraz nie masz. Czyli w skrócie Anioł Razjel skazał cię na śmierć. Umierasz Lid.

-O kur*a... Nie mogę umrzeć. Ja nie mogę...- jedna samotna, czarna łza zleciała po moim policzku którą wytarł od razu Jace

-Nie umrzesz, nie pozwolę na to.

-Dlaczego?

-No bo...

Nie zdążył dokończyć ponieważ krzyknęłam z bólu kiedy runa pojawiła się na moim prawym ramieniu tylko miała teraz kolor czerwony. Przeraziłam się.

-Co się dzieje?- spytał Jace

-Musze iść. Anioł Razjel mnie wzywa.

-Dobrze idź.

Teleportowałam się i w ostatnim momencie Jace złapał mnie za rękę to teleportował się ze mną. Nocny łowca i umierający Anioł Śmierci przeciw Panom Aniołów i całemu niebu. To się załatwiliśmy...

Zabijam by istnieć, istnieje by zabijaćWhere stories live. Discover now